XII

171 17 0
                                    

Takie same burzliwe i czarne noce jak tamta, stopniowo zbliżały griszę do Nowoziemia. A kolejne sny powtarzały się już podczas każdej z nich. Zazwyczaj dotyczyły przeszłości jednak... ostatniej nocy podczas podróży na statku ten sen był zupełnie czym innym.

Tamtego dnia przez kolejny dzień sztormu jakiemu towarzyszyły fale uderzające o statek i mocne jego bujanie, zmarznięta dziewczyna, padła na zimne łóżko i okryła się cienkim kocem, który niedługo potem przyniósł jej gruby, senny szal.

Jej oczy przymknęły się na moment, jednak wraz z uczuciem spadania znów je otworzyła.

Wokół siebie nie dostrzegła niczego, wokoło była jedynie jedna wielka czarna plama, zupełnie jakby grisza straciła wzrok i teraz musiała błąkać się w ciemności... A wiatr dudniący już od dłuższego czasu w jej uszach, cały czas uświadamiał jej że ciągle spadała w dół...

Nagle jednak ciemność rozgonił jasny błysk światła gdzieś z góry, który rozświetlił okolicę.

Dzięki niezawodnemu wzorkowi przyzwyczajonemu do blasku, Otylia bez problemu spojrzała w górę, zauważając że gdzieś w górze nad nią przeleciało coś na wzór małej Łodzi. Zanim ten blask całkiem się nie oddalił zdążyła jeszcze dostrzec rozdarte żagle. A jedynie jeden był cały, on który pomagał członkom w poruszeniu łodzią. Dlatego właśnie nie zdziwiła jej obecność kogoś przy żaglu z wyciągniętymi dłońmi, jasne było że w tamtym miejscu stał szkwalnik, który wypełniał go wiatrem.

Nie wiedziała skąd odnalazła w sobie uczucie spokoju i opanowania, a przede wszystkim skąd pochodził ten brak jakiegokolwiek strachu. Najzwyczajniej o tym nie myślała, a jakiś niezupełnie znany jej powód powiódł jej myśli do tych ludzi na łodzi.

Oby byli bezpieczni, pomyślała sekundę przed tym jak, uderzyła plecami o jałową ziemię.

Mimo że ziemia była miękka i tak wyrwała z jej piersi powietrze, powodując że przez moment grisza nie potrafiła złapać oddechu. Towarzyszył temu ogromny ból pleców i głowy, który już powoli zaczął zagłuszać świat, tak samo jak mroczki które pojawiły się przed jej oczami.

Otumaniona zamrugała oczami by się ich pozbyć i starała się nie skupiać na tym pulsującym bólu, jednak ten i tak ciągle wracał, cały czas był obok i wraz z każdą próbą poruszenia się wysyłał ku niej znaki swojej obecności..

Z czasem okolicę wypełniła cisza, której nic nie było w stanie przerwać. Nie wiadomo było ile czasu tak naprawdę minęło, Otylia nadal nie mogła się poruszyć a świat ciągle zarywał jej ból. Nagle jednak griszy udało się dosłyszeć ciche stąpanie butów po piasku. Słyszała jak ktoś powoli się do niej przybliżał, ciągle spokojnie oddychając, ale gdy się do niej zbliżył zamarł na pewien moment i później ruszył szybciej.

Mroczki sprawiły, że w tamtej już już chwili obraz całkowicie się jej zamazał, akurat w momencie gdy poczuła przy sobie czyjąś obecność. Usłyszała westchnięcie , a gdy ktoś podnosił ją delikatnie w górę dosłyszała cichy szept.

- Wreszcie Cię znalazłem.. - powiedział ktoś gdy przed oczami jeszcze bardziej jej pociemniało.

- Wstawać! - krzyknął ktoś, nagle wyrywając dziewczynę z transu - Wstawać dopływamy!

Otylia wyrwana ze snu gwałtownie wstała i spojrzała na starego psa morskiego który pochylał się nad nią, w między czasie żując już od wielu lat znaną jurdę.

Spoglądał na nią z uśmiechem przekazując jej jeszcze raz po Nowoziemsku, że mały statek rybacki, z którym się zabrała przepływa właśnie Zatokę Eames i wpływa do portu w Shriftporcie, skąd dziewczyna planowała zabrać się do Coftonu, gdzie jak sądziła, mogła jeszcze znaleźć Alinę i Mala. Skąd pochodziło to przekonanie? Nie potrafiła wyjaśnić, jednak coś jej mówiło że Ci nie zdążyli jeszcze uciec w głąb lądu, dlatego właśnie to miejsce obrała jako swój pierwszy cel, tylko dlatego wstała i zabierając resztę rzeczy  i plątaninę myśli nareszcie zeszła na ląd.

***

Parę tygodni później Otylia już kolejny raz przechodziła przez jedną z bogatszych ulic Coftonu. Mimo tego że przebywała już tu jakiś czas i zdążyła się przyzwyczaić do tego miejsca, ciężar stali griszów, otrzymanej od Bagrhy  i parę innych broni ciągle dodawał jej większej pewności siebie, cóż przynajmniej grisza nie musiała całkowicie polegać jedynie na mocy. A w dodatku ta odsłonięta broń bardzo przydawała się do odstraszenia potencjalnych złodziei lub innych napastników.

Tych z kolei było tu niewątpliwie dużo, może nie na ulicy po której aktualnie szła grisza, ale w tych biedniejszych Ci potrafili czaić się na każdym zakręcie, jedynie czekając na jakąkolwiek okazję by obrabować kogoś słabszego lub bezbronnego.

Rozglądając się po ulicy, przy której mieściły się  rzędy sklepów z najdroższymi przedmiotami, materiałami i sukniami, na jakie mogli pozwolić sobie jedynie najbogatsi mieszkańcy tej okolicy, Otylia doszła spokojnym krokiem do dosyć sporej fontanny. Przy której z kolei siedziało paręnaście praczek, które jak się zaraz zorientowała niezbyt były zainteresowane swoją pracą. Cóż mogło być powodem? Oczywiście młody mężczyzna rozmawiający w najlepsze ze swoim kompanem, który stał niedaleko nich.

Dziewczyna uśmiechnęła się ironicznie, jak niewiele trzeba było zwykłym kobietom z tamtych okolic u faceta by te już nie robiły tego co było im kazane tylko zajmowały się jedynie wpatrywaniem się w niego.

Jak się wydawało ich starania  zwrócenia na siebie uwagi ciągle szły na marne, ponieważ opalony chłopak zainteresowany był jedynie swoim przyjacielem, z którym wesoło gawędził.

Najprawdopodobniej Otylia  nie zawracałby już sobie dłużej nimi głowy i poszła dalej, jednak widząc podchodząca do nich ciemnowłosą, dosyć wątłą, nieco słabo zadbaną dziewczynę z chustą na szyi, coś ją tchnęło żeby zostać i dłużej się im przyjrzeć. Z tego właśnie powodu Otylia weszła jedną z ciemniejszych uliczek i zlała  się z cieniem, by wzrokiem nadal mierzyć  idącą już  parę.

- Dzięki - dziewczyna mruknęła w stronę chłopaka, kiedy zmierzali przez plac w jak na razie chyba bliżej nie określoną stronę.

- Za co Alino? 

Więcej już Otylia nie musiała podsłuchiwać, bo mimo, że kobiet o takim imieniu mogło być dużo to ta po pierwsze,  przypominała jej kobietę z obrazu. Oczywiście dziewczyna była o wiele bardziej zmarnowana, jednak dało się to prosto wyjaśnić, grisza nie używająca mocy przez długi czas stopniowo marniała, a Alina przez ucieczkę najpewniej musiała też zaprzestać używać mocy, stąd tego efekty. A po drugie, intuicja już od dawna jej nie zawiodła i zdążyła jej już zaufać w pełni.

- Za obronę mojego  honoru, cymbale - odwarknęła dziewczyna i została wciągnięta pod markizę chłopaka, który złożył na jej ustach lekki pocałunek 

Może nie ma całkowitej wolności, pomyślała gorzko przywoływaczka widząc ten obrazek, Ale chociaż nie jest samotna.

To były jej ostatnie myśli zanim nie podążyła za Aliną i Malem w stronę jakiegoś obskurnego budynku.

Trylogia Grisha : Mrok i ZapomnienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz