IV

275 18 11
                                    

Gdzie był sens życia, kiedy już w przeszłości tyle rzeczy działo się w podobny sposób. Ironią było, że patrząc wstecz, można dostrzec wiele analogii w teraźniejszym życiu. W przypadku Otylii, ta analogia była taka , że nieuwaga może prowadzić do bólu lub nieciekawych doświadczeń.

Grisza siedziała zamyślona przy tańczących płomieniach ogniska, tak bardzo się w nich pogrążyła, że nie potrafiła usłyszeć powolnego skradania się w kierunku opuszczonej farmy, łamania małych gałązek i cichych pomrukiwań między sobą..

- Poddaj się! - nagle z lasu coś wybiegło, a otumaniona grisza wstała i rozejrzała się wokół siebie, by móc dostrzec piątkę postaci okrążających ją z każdej możliwej strony.

Piątka mężczyzn w czerwonych keftach z czarnym chaftem, zaczęła  zbliżać się do niej coraz bliżej i bliżej, cały czas mając dłonie wystawione przed siebie gotowi w jednej chwili złapać jej serce i zdusić niczym najmniejszego robaka. Otylię opanowała chwilowa panika, którą zaraz zastąpiło znów chłodne opanowanie. Dlatego zaczęła kurczowo  myśleć  nad najmniej krwawym sposobem obrony, przed wrogimi dla niej griszami, jednak mimo upływających sekund  i tak cały czas dochodziła tylko do jednego pomysłu.

- Walić to - warknęła rozeźlona i już czuła jak jej dłonie przyciągają mrok nocy.

Złożyła dłonie, a  jej złote oczy rozbłysły blaskiem, takim jaki pojawił się na środku klatek piersiowych każdej mrocznej postaci, jaka uformowała się tuż przed nią.

Na jej rozkaz czarne istoty ruszyły na spotkanie z ciałobójcami , łapiąc ich  w swoje ogromne łapy z pazurami i przygotowując swoje zęby do zadania ostatecznego ugryzienia. Kobieta jednak miała nieco inny plan, wymyślony szybko snem ostatniej nocy. A gdyby tak rozsiać trochę chaosu?

- Puścić ich - rzuciła głosem, ostrym niczym sztylet płatnego zabójcy

Istoty wykonały polecenie , jednak nie cofnęły się o krok, bezlitosne, gdyby tylko padł jakikolwiek rozkaz.

Griszowie  upadli na ziemię próbując złapać choć płytki  oddech, palce bestii ścisnęły ich gardła niemożliwie mocno...Tak samo jak strach teraz ściskał ich serca przed śmiercią, czekającą na nich z otwartymi ramionami.

- Na czyj rozkaz tu jesteście? - zapytała mierząc wzrokiem każdego z nich

Odpowiedziała jej cisza, dlatego jedynie machnęła ręką, a największy ze stworów rykną im w twarze, potęgując strach, jednak zmuszając do mówienia.

- Mamy rozkaz poszukiwań Aliny Statkov - wychrypiał któryś - Przywoływaczki Słońca

Otylia uniosła brew i spojrzała z góry na każdego z ciałobójców, to znaczy, że to co działo się ostatnimi czasie w centrum fałdy nie było przypadkiem.

- Uciekła? - dopytała zimno

- Zaginęła po wydarzeniach w fałdzie - sapnął kolejny - Generał Kirigan rozkazał nam jej szukać.

Mimo maski jaka teraz zdobiła twarz griszki  w środku jej serca coś lekko drgnęło na dźwięk jego nazwiska, tak bardzo tęskniła... a jednak nadal pamiętała.

- W takim razie tu jej nie ma - powiedziała grisza, powoli obchodząc leżących mężczyzn

- Czyli kogo znaleźliśmy? - zapytał somatyk o pociągłej twarzy i odważył się podnieść wzrok na dziewczynę, która z tej perspektywy w towarzystwie, czegoś co przypominało istoty ich generała, wyglądała niczym  sama Pani Śmierći.

- Widmo przeszłości - ucieła krótko i razem ze swoimi postaciami jakby rozpłynęła się w ciemności, zostawiając griszów samych, ze strzępkiem informacji, których w żadnym stopniu nie potrafili wykorzystać.

*

Generał wrócił do Małego Pałacu i zostawiwszy  konia gdzieś pod opieką służby, znów wrócił do swych mrocznych komnat, sprawiających, że nadal czuł żałobę i pustkę, ale jednocześnie i motywację.

Westchnął przeciągle i znów rozważył każdą możliwą opcje,  wbrew wszystkiemu  Starkov mogła być wszędzie, chociaż była jeszcze jedna alternatywa.

- Ivan! - krzyknął nagle, powodując, że jego prawa ręka od razu znalazła się w pomieszczeniu - Wyślij kogoś do portu na zwiad. Za dwa dni wypływamy do Nowoziemia...

Ciałobójca skinął mu głową i bez słowa wyszedł z czarnych komnat.

- On też się boi - grisza uśmiechnął się do siebie w perfidny sposób i potarł lekko pierścień na jego palcu - Strach nadal jest moim sprzymierzeńcem.

Jednak mimo tych myśli, do głowy wpadło mu wspomnienie odległej rozmowy.

- Boisz się mnie Otyl? - zapytał tamtej nocy gdy zabił po raz kolejny, a ona była tego świadkiem - Jestem potworem?

Pamiętał spojrzenie tych tak bardzo pięknych oczu, tak bardzo niewinnych i łagodnych, będących jego własnym przeciwieństwem...

- Nie - wyszeptała cicho - Wiem, że gdzieś w głębi jesteś dobry Aleksandrze, tylko sam musisz to dostrzec...

Problem w tym, że od tamtego czasu zaczynał coraz mniej wierzyć z te słowa...






Witam w kolejnym rozdziale i od razu kieruję do was pytanie czy ten styl pisania wam odpowiada i czy udaje mi się w miarę zaciekawiać was tą opowieścią.
Każdy komentarz mile widziany i pozdrawiam<3

Trylogia Grisha : Mrok i ZapomnienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz