2 Wspólne posiłki

4.1K 135 4
                                    

-Cześć Willow, Miło cię poznać. - Powiedział Kasper (mój rudy brat) używając przy tym języka migowego.

Uniosłam brwi w wyrazie zdziwienia.

-Cześć. - Odpowiedziałam w taki sam sposób. - Jeszcze nie straciłam słuchu, słyszę co mówisz. - Na te słowa jego uśmiech nieco przygasł. - Nie mniej miło, że się tego nauczyłeś. - Dodałam nie chcąc go urazić.

Dwaj pozostali bracia zaśmiali się. 

-Chłopcy. - Zganił ich surowo nasz ojciec. 

Nagle stwierdziłam, że nazywanie go ojcem, nawet w myślach było dość dziwne.

-Nasza wina, że Kasper to idiota?- Zapytał ten ciemnowłosy. Na co wspomniany chłopak posłał mu mordercze spojrzenie.

-Tristan.

-No co?  - Dzięki temu mogłam bez problemu wywnioskować, że mój najjaśniejszy brat nazywał się Oliver.

On do tej pory nie odezwał się ani słowem cały czas mierząc mnie poważnym spojrzeniem. Odwzajemniałam je bez żadnego skrępowania. Nie miałam nic do ukrycia. Mógł się na mnie gapić do woli. I bez tego całe to spotkanie było dość niezręczne.

- Liczę, że będziecie mili dla Willow. - Zaczęło mnie naprawdę wkurzać, że cały czas mówił do mnie pełnym imieniem. Willow brzmiało tak... poważnie. Wszyscy zawsze mówili do mnie Will. Mama, koleżanki, nawet nauczyciele. 

-Postaramy się.

- Niczego nie obiecuję.

Mruknęli na raz całą trójką. Tristan zdawał się być prowokatorem. Chodź dwóch pozostałych braci zgromiło go zimnymi spojrzeniami, zdawał się nic z tego nie robić. Widziałam jak ojciec przewraca oczami. Najwidoczniej nie spodziewał się po swoim synu niczego innego. 

Następnie udaliśmy się do jadalni. Charles razem z Polą nakrywali do stołu, widząc nas kobieta porzuciła jednak rozkładanie talerzy i podeszła do szafki niedaleko lodówki. Z niej właśnie wyciągnęła kolejną miskę pełną chrupek dla psa, którą postawiła w wejściu do jadalni. 

Przy stole poniekąd zostałam zmuszona by usiąść obok Olivera. Tristan i Kasper intuicyjnie usiedli obok siebie, podczas gdy nasz ojciec zasiadł u szczytu stołu. Jedyne wolne miejsce jakie zostało, było właśnie obok mojego poważnego brata.

Dziwnie się czułam obsługiwana przez Polę która podała nam jedzenie, oraz Charlesa który bez zawahania nalał nam wszystkim soku. Chłopcy byli do tego jednak przyzwyczajeni. Dla nich to było coś na początku dziennym.

Obiad był dość sztywny. Atmosfera natomiast była tak gęsta, że można było ją kroić nożem. Na początku nikt się nie odzywał. Każdy jadł swój posiłek w milczeniu. Czy może raczej w przypadku moich braci pochłaniał . Dosłownie za każdym razem gdy mrugałam, miałam wrażenie, że znika znacząca część jedzenia którą mieli nałożoną. 

Swoją drogą jedzenie było wyborne. Pola zdecydowanie znała się na gotowaniu. 

- Masz jakieś pasje Willow? - Zapytał w końcu ojciec, spoglądając na mnie z zaciekawieniem.  

- Pasje? - Zapytałam nieco zbita z tropu. Chyba bardziej z niedowierzania, że właśnie o to zapytał.

-Hobby? Dla przykładu Tristan gra w koszykówkę oraz na pianinie, Oliver świetnie radzi sobie z grą na skrzypcach, jest też wielkim miłośnikiem szachów, a Kasper jeździ figurowo na łyżwach, lubi również projektować i...

- Dzięki tato pas. - Zawołał nagle Kasper robiąc dłońmi znak litery "T". Bracia parsknęli cicho. Ojciec przewrócił oczami.

- Emmm tak - Nagle skupiłam na sobie  uwagę wszystkich obecnych przy stole. - Jeźdzę konno, naprawdę to uwielbiam. Byłam też Cheerledarką w mojej poprzedniej szkole. Dawniej uczyłam się też grać na gitarze, ale przestałam gdy zaczęłam tracić słuch.

Kłamstwa przeszłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz