8 Nie szukam kłopotów, same mnie znajdują

2.1K 79 5
                                    

Dla jasności, nigdy nie byłam osobą, której nauka sprawiała jakąś wyjątkową przyjemność. Historia była wyjątkiem, ale wydarzenia przeszłości zawsze wyjątkowo mnie ciekawiły. Reszta przedmiotów... Była dla mnie dość męcząca. Nigdy nie miałam szczególnych problemów z nauką, a przynajmniej nie miałam ich do czasu przeprowadzki.

Zupełnie nagle przestałam ogarniać cały materiał jaki miałam, nie licząc oczywiście historii. Nawet mój ojczysty język okazał się problematyczny, bo nie mówiłam jak brytyjka. Chodź większości uczniów mój amerykański akcent się podobał, nauczycielka cały czas mi go wypominała. O różnicach między poprawnym hiszpańskim jakiego próbowała nas nauczyć nauczcielka, a tym jakim się posługiwałam jako drugim językiem nawet nie będę wspominać.

Podczas przerwy obiadowej myślałam, że mój mózg naprawdę wyparuje. Człapałam powoli w stronę stolika mojej drużyny cheerleaderskiej , z którą siadałam od jakiegoś czasu, gdy nagle ktoś na mnie wpadł.

Zrobił to naprawdę mocno. Był to chłopak z mojego rocznika, mieliśmy chyba razem geografię. Nie pamiętałam jak się nazywa inie zamierzałam sobie tego przypomniać. Miałam inne zmartwienia.

Wpadając na mnie z impetem trącił mnie w ramię z którego zsunął się mój nie do końca zapięty plecak. Opadł on mocno na przedramię, dodatkowo się otwierając i wysypując ponad połowę swojej zawartości na podłogę.

Poleciało wszystko : książki z zeszytami, mój telefon, piórnik, kosmetyczka, jakiś zbłąkany tampon który powinien być wewnątrz kosmetyczki, woreczek z przysmakami dla Shermana, i kilka małych karteczek.

Do tego wszystkiego przez nagły ciężar na przedramieniu, zupa którą niosłam na tacy rozlała się nieznacznie podobnie jak moja ukochana kawa!

Sherman szczeknął pojedynczo, słysząc jak syknęłam z bólu.

- Patrz jak chodzisz do cholery - warknęłam na chłopaka.

- Co się czepiasz? Nie dość, że głucha, to ślepa też jesteś? - odparował schylając się jednak.

Sama również kucnęłam, opierając tacę na kolanie, nieznacznie zaczynając zbierać swoje rzeczy. Zdziwiło mnie że chłopak mi pomagał.

- Kłopoty ze wzrokiem to chyba ty masz! - burknęłam wrzucając niedbale książki do wnętrza plecaka.

Prychnął zdenerwowany.

- Oj przepraszam jaśnie księżniczkę - warknął wrzucając gwałtowanie rzeczy do plecaka - następnym razem polecę rozłożyć czerwony dywan i obwieścić twoje przybycie fanfarami!

Niemal to wykrzykując schował rękę do kieszeni spodni, odchodząc.

-Palant! - krzyknęłam za nim próbując nieudolnie zapiąć plecak.

Szarpałam się z zapięciem przez chwilę, nim ktoś postanowił mi pomóc. Duża dłoń trzepnęła mnie lekko w dłoń, którą próbowałam zapiąć zamek i sama się tym zajęła.

-Dzięki Lex - powiedziałam widząc jego przyjazną twarz.

Posłał mi lekki uśmiech, pomagając mi wstać i poprawić plecak.

Lex był pierwszą osobą z naszej drużyny, z którą zaczełam się lepiej dogadywać. Głównie dlatego, że dużo razem trenowaliśmy. Był moją podstawą podczas standów i ewolucji. Był wysoki, dobrze zbudowany, przypominał posturą niedźwiedzia. Z charakteru jednak był trochę jak buldog. Niby groźny, a jednak wielka klucha.

-Nic ci się nie stało? -zapytał gdy już stałam na nogach.

- Nie, to tylko jakiś palant - mruknęłam, wzruszając przy tym ramionami.

Kłamstwa przeszłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz