3 Wielka, nudna willa

3.3K 126 12
                                    

Spacer z Tristanem nie był taki zły jak na początku mi się wydawało. Miał rację, gdyby nie wyszedł ze mną, sama z pewnością bym się zgubiła.  Miał też rację co do temperatury na zewnątrz. Chodź nie zamierzałam mu się do tego przyznawać, nieźle zmarzłam. 

Nie rozmawialiśmy ze sobą, obydwoje pogrążeni we własnych myślach. Nie wiedziałam o czym myślał Tristan. Twarz miał nieodgadnioną. 

Ja za to myślałam o sytuacji w jakiej się znalazłam. Jak mam się odnaleźć w tym zupełnie nowym świecie. Życie mi się zmieniło, mam wrażenie, w ułamku sekund. Bałam się myśleć co będzie w mojej nowej szkole.    

Gdy wróciliśmy do domu, od razu skierowałam się do mojego nowego pokoju. Po przyjemnej kąpieli, przebrałam się w piżamę i położyłam się do łóżka. Po spacerze byłam jednak zupełnie rozbudzona. Z resztą nie było to nic dziwnego. W Phoenix było południe. Sam środek dnia.

 Będąc w domu zapewne właśnie kończyłabym geografię. Potem razem z Kate, A.G i Henrym narzekalibyśmy przed kolejną matematyką. Podczas przerwy na lunch usiadłabym razem z resztą mojej drużyny, przy naszym ulubionym stoliku na zewnątrz,  gdzie wygłupialibyśmy się między sobą, wrócili do kolejnych lekcji, a gdy te się skończą, poszlibyśmy na trening. Po powrocie do domu zajęłabym się Neptuno boy'em i być może nawet wybrałybyśmy się na jakąś wspólną przejażdżkę z Kate. Potem zjadłabym obiad i zajęła swoimi obowiązkami, by na wieczór móc spokojnie odrobić lekcję i się pouczyć. 

Może moje poprzednie życie było nudne, ale je lubiłam. 

Długo nie mogłam zasnąć, kręcąc się z boku na bok.  W pewnym momencie, rozpłakałam się nawet, tuląc do wielkiego ciała Shermana, leżącego na łóżku obok mnie. Zasnęłam dość późno i wstałam dość wcześnie.  Nie czułam się jednak ani trochę wyspana. Bolała mnie też głowa. 

Kolejny dzień w domu mojego ojca nie zapowiadał się dobrze. Na zewnątrz padał deszcz, stukając cicho o szybę. Miałam wrażenie, że w domu panowała grobowa cisza, jednak nie ubrałam jeszcze aparatów słuchowych,  przez co moje wrażenie mogło być mylne. 

W pierwszej kolejności udałam się do łazienki, by potem się przebrać. Bardzo potrzebowałam poprawić sobie humor w jakikolwiek sposób, przez co postawiłam na woje ulubione ciuchy. Stwierdziłam, że zapewne przez cały dzień nie wyjdę z domu, więc bez znaczenia było czy ubiorę się jak do pracy na farmie czy w moje idealne szkolne ciuchy. Dlatego właśnie włorzyłam moje ulubione, wygodne, sprane dżinsy, które podziurawiłam skacząc przez płot uciekając przed wściekłą kozą Vinellą. Na zwykły czarny top który lubiłam zarzuciłam flanelową koszulę w czerwoną kratkę.  Na stopy wsunęłam moje szczęśliwe skarpetki w dwóch odcieniach niebieskiego, które zawsze ubierałam na zawody. 

Siedząc przed lustrem w garderobie zrobiłam też sobie delikatny makijaż. Podczas malowania się, doszłam do wniosku, że wszystkie przybory do makijażu powinnam przenieść do kosmetyczki, by nie zapominać o tym by jej używać.  Związałam również włosy w wysokiego kucyka. 

We wszystkich tych czynnościach towarzyszył mi Sherman, który nie odstępował mnie ani na krok . Wiedziałam, że on również z chęcią skorzystałby z łazienki i to najlepiej jeszcze przed moim śniadaniem. W domu zawsze to tak wyglądało. Z tą różnicą,że w domku na farmie Sherman sam wychodził na zewnątrz w dowolnej chwili, przez drzwiczki prowadzące na podwórko . 

Postanowiłam zapytać o to Charlesa. W końcu obaj z ojcem mówili, że w razie problemów powinnam się kierować do niego. 

Patrząc na zegarek zaczęłam się również zastanawiać o której w tym domu jada się śniadanie. Powoli zbliżała się ósma rano, a w dalszym ciągu nikt mnie nie wołał na posiłek. 

Kłamstwa przeszłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz