25 Musisz wziąć tabletki Will

1.5K 77 9
                                    

Neptuno trafił do kliniki weterynaryjnej. Było bardzo źle. Ktokolwiek okaleczył mojego konia,wiedział doskonale co robił. Skutecznie porozcinał nie tylko skórę, ale również mięśnie i ścięgna.

Źle to wyglądało. Weterynarz nie owijał w bawełnę. Od razu powiedział, że nogi mogą już nigdy nie dojść do siebie i Neptuno może już nigdy nie wrócić do pracy pod siodłem. 

Byłam załamana. Nie dlatego, że Neptuno ma nie wrócić do pracy pod siodłem. Chciałam po prostu żeby mój koń był zdrowy. Chciałam, żeby mój koń po prostu doszedł do siebie. Czułam jakby to była moja wina!

Długo tuliłam się do wszystkich po kolei, zaczynając od Tristana, przez Kaspera i Olivera, na tacie kończąc. Bardzo długo nie mogłam się uspokoić. Tata obiecał że rano się tym zajmiemy, jednak najpierw miałam się przespać. Z tym jedynie, że nie mogłam spać. Długo się kręciłam, nie mogąc przestać płakać, aż w końcu Kasper wyładował się na łóżko tuż obok mnie. Przyciągnął mnie do siebie przytulając mocno.

Kasper był jak jeden wielki grzejnik. Był dobrze zbudowany i było od niego całe mnóstwo ciepła. Do tego nie zdążył przesiąknąć zapachem stajni tak jak ja i Tristan dzięki czemu nie przypomniałam sobie cały czas o moim nowym zwierzaku. Przytulona do jego piersi w końcu zasnęłam. 

Do domu wróciliśmy następnego dnia. Przespałam niemal całą podróż samochodem. Nie byłam również zbyt chętna do rozmowy; ani w aucie, ani po powrocie do domu. W domu od razu zabrałam psa do mojego pokoju, gdzie razem zakopaliśmy się w łóżku. Byłam zmęczona i załamana.

Nie mogłam jednak zasnąć.  W głowie kołowało mi się za dużo myśli. Miałam wrażenie, że eksploduje mi od tego głowa.   Zbyt wiele rzeczy było nie tak jak trzeba.  Mama nie żyje. Całe życie mnie okłamywała. Nie mogłam jej nawet usprawiedliwić. Nie mogłam, bo nie miałam pojęcia dlaczego to zrobiła.  Przeprowadziłam się do ojca, a wszystko zamiast się układać, leci dalej na łeb na szyję. W szkole zupełnie mi nie szło, dorobiłam się prześladowczyni, a teraz jeszcze mój koń trafił do kliniki. Prawdopodobnie będzie kulał do końca życia.

Zupełnie już nie wiedziałam jak sobie z tym poradzić.  Starałam się nie drapać. Bardzo starałam się być silną i się powstrzymać. Do tego wszystkiego zaczynała boleć mnie głowa. Byłam również zmęczona. Próbowałam powstrzymywać łzy, które cisnęły mi się do oczu z bezsilności.

Na szczęście w końcu zasnęłam nim zdążyłam zrobić sobie cokolwiek.  Miałam wrażenie, że zamknęłam oczy tylko na chwilę, a gdy je otworzyłam, nagle znalazłam się w moim pokoju w domku na farmie.

Mrużyłam oczy przez światło wpadające do środka przez okno nie zasłonienie przez rolety.  Powoli podniosłam się do siadu. Lekka kołdra zsunęła się z moich ramion, dzięki czemu mogłam się lepiej przyjrzeć temu co miałam na sobie. Czarna koszulka wystawała spod szelek dżinsowych ogrodniczek. Byłam pewna, że je wyrzuciłam! 

Głowa ciągle mnie bolała. Nie do końca byłam pewna czemu. Bolała mnie jeszcze nim zasnęłam. Potarłam zirytowana oczy. Coś mi nie grało. Czy... czy mnie śniło się to wszystko? Obudziłam się właśnie z jakiegoś pokręconego koszmaru?

Sherman patrzył na mnie leżąc w nogach mojego jednoosobowego łóżka, przekrzywiając z ciekawości łeb. Wszystko wyglądało tak jak zawsze. Ściana pełna zdjęć tuż przede mną. Zawalone mnóstwem bibelotów biurko po prawej. Szafka z książkami, pełna różnych kartek, dokumentów i  oczywiście książek.  Komoda po prawej a na niej pełno nie poskładanych ciuchów. Jakbym nigdy nie wyjeżdżała. 

Czy ja w ogóle wyjechałam? 

Podniosłam się powoli z łóżka wyglądając za okno. Na olbrzymiej odgrodzonej łące, na którą miałam widok pasło się stadko kóz. Gdzieś daleko widziałam również Neptuno. Skubał sobie spokojnie trawę, otoczony przez całe mnóstwo mniejszych od siebie czworonogów, zupełnie nie zwracając uwagi, że nie są tego samego gatunku. 

Kłamstwa przeszłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz