26 trzy godziny

2.2K 94 16
                                    

Z chwilą gdy spadł pierwszy śnieg, ojciec zapowiedział nam bar charytatywny, na którym mieliśmy być obecni. Ojciec nie zwracał żadnej uwagi na nasze protesty. To było już postanowione. Stwierdziłam, że jeśli ojciec chciałby nas  naprawdę ukarać, powinien zabierać nas właśnie na takie imprezy.  Nic innego nie męczyło nas tak bardzo jak to.

Zapytałam nawet o to tatę. Dlaczego chce nas aż tak bardzo pokarać. Co znowu zrobiliśmy nie tak? Spojrzał na mnie szczerze zaskoczony. Jakby wyrosła mi trzecia głowa. Nawet tej drugiej nie miałam.

-Nic. To zwykły bal charytatywny. Zbiórka będzie na domy dziecka by mogły wyprawić dzieciom normalne święta. - odpowiedział jedynie czochrając mnie po włosach. 

Wiedziałam po tym, że tylko choroba uratuje mnie od udziału w balu, a nie zamierzałam chorować na siłę. Symulantką byłam dość słabą, więc nie zamierzałam nawet próbować. Postanowiłam pogodzić się z tym, że chcąc, nie chcąc na balu muszę się pojawić.

Leżałam na kanapie w salonie razem z Shermanem, oglądając jakiś dość nudny program przyrodniczy, gdy pojawił się kolejny powód by na ten bal się nie udawać. 

Oliver wpadł do salonu z hukiem, przez który nawet ja musiałam unieść głowę.  Wyglądał jakby miał zamiar krzyczeć, czego zwykle nie robił.  Podszedł do przeszklonych drzwi pokoju muzycznego, i zabębnił w nie, zwracając na siebie uwagę Tristana ćwiczącego grę na pianinie. Przewrócił oczami, gdy Oliver przywołał go gestem, powoli się podnosząc.   

Po chwili dołączył do nas też Kasper. Wyglądał dziwnie. Miał na sobie dresy i pierwszą lepszą koszulkę, jednak na szyi miał przewieszony kawałek długiego materiału. Wyglądał jakby Oliver oderwał go od jakiej ważnej pracy. Oparł się o plecy kanapy na wysokości mojej głowy, podczas gdy  Tristan usiadł na podłokietniku tuż u moich nóg. 

Oliver stanął przed nami zasłaniając mi telewizor. Wyglądał jak generał zwołujący właśnie ważną naradę wojenną. Przez chwilę zastanawiałam się nawet na tym czy nie usiąść prosto, szybko jednak zrezygnowałam. Cokolwiek chciał nam powiedzieć, powie to bez względu na to, czy będę stała czy leżała. A mnie było zdecydowanie zbyt wygodnie na zmianę pozycji.

-Mam złe wieści, bal będzie koszmarny - wymamrotał rozkładając ręce. Tristan uniósł brew do góry. 

-Stary ameryki to ty nie odkryłeś. Każda taka impreza jest tak samo koszmarnie nudna. - stwierdził pochylając się nieco do przodu. 

Oliver jednak pokręcił intensywnie głową.

- Podsłuchałem kto potwierdził obecność. Będą Olsenowie, Stuartowie i Von Major 

-Ta rodzina Niemców? - zapytał zaskoczony Kasper na Oliver pokiwał gorliwie głową. 

-Ta rodzina Niemców, musimy ustalić plan działania, żeby wieczór nie skończył się klapą. Ojciec nas zabije jeśli coś odwiniemy. 

- Tylko dlatego przeszkadzacie mi w oglądaniu? - zapytałam nieco sennie.

-Willie ma racje, ja też mam co robić a ty ściągasz nas bo boisz się spotkania z Ritą? -  podniosłam spojrzenie na Kaspera, czując jak coraz bardziej bawi mnie ta sytuacja. 

-Jestem nim przerażony, ale nie tylko o to mi chodzi - oznajmił wpatrując się uważnie w Tristana- trzeba również pilnować, żeby Trist spędzał jak najmniej z Percym i młodym Von Majorem jak mu tam...

- Ben? - Bardziej zapytał Kasper.

Tristan przewrócił oczami.

-Jeden chuj jak on się nazywa.

Kłamstwa przeszłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz