Początek października zapowiadał się wspaniale. Dostawałam niezły wycisk na treningach Cheerleaderskich, coraz lepiej radziłam sobie w szkole, poznałam kilka nowych osób, nie mogłam ich co prawda nazwać przyjaciółmi podejrzewałam jednak, że to tylko kwestia czasu i spędzałam więcej czasu z moimi braćmi. Jednak nic nie cieszyło mnie bardziej niż to przyjazd mojego ulubieńca. Neptuno boy, wczorajszego wieczora wylądował i już spokojnie odpoczywa w stajni.
Siedziałam jak na szpilkach do ostatniego dzwonka, nie mogąc się doczekać aż po obiedzie, jedne z braci zawiezie mnie do stajni bym mogła się z nim zobaczyć. Resztkami sił starałam się skupić na ostatnich słowach nauczycielki, jednak gdy tylko usłyszałam dzwonek, wyskoczyłam z klasy, jakbym uciekała przed pożarem. Kasper który ze mną siedział, zdziwiony dużo wolniej ruszył za mną.
Wpadając na dziedziniec przed szkołą o mały włos nie spadłam ze schodów. Potknęłam się o smycz Shermana. Już leciałam w dół. Nie byłam już w stanie złapać równowagi. W ostatniej chwili ktoś mocno złapał mnie za ramię ciągnąc do góry. Dzięki temu zamiast upaść, jedynie osunęła mi się noga ze stopnia.
Gdy uniosłam głowę, zobaczyłam Tristana z mocno zdenerwowaną miną. Uśmiechnęłam się do niego szeroko.
-Dziękuje- niemal wyśpiewałam stając już prosto.
- Patrz pod nogi Jeżyku, goni cię ktoś czy co? - zapytał oglądając się w stronę drzwi.
- Nie mogę się doczekać, aż zobaczę Neptuno. Jesteś już gotowy? Gdzie Oliver?- Tristan westchnął, widocznie się uspokajając.
Przejechał dłonią po twarzy, wtedy też w oczy rzuciły mi się jego zdarte knykcie. Kiedy to do mnie dotarło, nagle oświeciło mnie, że nie widziałam Tristana na matematyce. Matmę zawsze mieliśmy razem, siedzieliśmy nawet w jednej ławce, jednak byłam tak rozkojarzona przez Neptuno, że wcześniej nawet nie zwróciłam na to uwagi.
-Co ci się stało w rękę? - zapytałam zakładając ręce na piersi.
Tristan obejrzał swoje dłonie, jakby widział je po raz pierwszy, po czym nagle schował poranioną dłoń do kieszeni spodni. Wzruszając ramionami.
-Zdarłem na boisku - mruknął nawet na mnie nie patrząc.
Byłam gotowa mu uwierzyć, tylko wiedziałam kiedy ma treningi. To nie był ten dzień.
-Weź nie kłam co? Na matmie też cię nie było, odwinąłeś coś. - Ciągnęłam, chcąc dowiedzieć się co się stało. Nie dlatego, że byłam wścibska, po prostu się martwiłam.
-Kłamie na temat czego? - Kasper pojawił się obok nas, jedną ręką trzymając pasek swojego plecaka przewieszonego przez jedno ramię.
Tristan spojrzał na brata spod byka.
- Nie twoja sprawa. -warknął
Kasper niezbyt się tym przejął. O ile w ogóle się przejął. Zamiast tego zlustrował całą sylwetkę Tristana uważnym wzrokiem. Zatrzymał spojrzenie na ręce schowanej w kieszeni.
- Jasne, a łapę czemu chowasz?
- Bo ma zdarte knykcie - odpowiedziałam za niego . Gdyby spojrzenia mogły zabijać, obaj z Kasperem leżelibyśmy już martwi.
- Lałeś się znowu? Robert mówił mi, że widział jak wchodzisz do dyrektora, ale myślałem, że robi sobie jaja. Z kim tym razem?
-Byłeś u dyrektora? - zdziwiłam się nieznacznie prostując.
- To nie jest wasza sprawa jasne? Ani twoja - mówiąc to wskazał palcem na Kaspera - ani tym bardziej twoja jasne? Wkurwiłem się i komuś przyjebałem, koniec. Nic więcej nie powinno cię obchodzić. Nie macie własnych problemów, że musicie zajmować się moimi ?
CZYTASZ
Kłamstwa przeszłości
General Fiction"Ostatnią wolą mojej zmarłej matki było, bym po jej śmierci przeprowadziła się do swojego ojca i jego trzech synów z innego małżeństwa. Bosko co?" "Dlaczego? Dlaczego teraz mi to robisz? Dlaczego dajesz mi nadzieję?! Nie chciałeś mnie wcześniej! Co...