9 Listy

2.1K 75 1
                                    

Rano czułam się dużo gorzej. Głowa mnie bolała , było mi strasznie zimno, a dodatkowo miałam zatkany nos. Niemal się trzęsłam. Obudziłam się o  dziewiątej omijając śniadanie, Shermana również ze mną nie było. Zmusiłam się do tego by usiąść, gdy drzwi nagle się otworzyły.

Sherman wbiegł do środka, otrzepując się. W drzwiach stał ojciec z kubkiem w ręce, tuż za nim Charles z tacą. Stojąc tak wyglądali jak Batman i Alfred przy wejściu do bat-jaskini. Gdybym nie czuła się tak słabo, zapewne bym się zaśmiała. Pies podbiegł do mnie wskakując na łóżko. Machał wesoło ogonem liżąc mnie po twarzy. Odsunęłam go delikatnie.

-Dzień dobry, jak się czujesz Will? - zapytał ojciec wchodząc do środka. Wzruszyłam ramionami.

-Średnio - mruknęłam zgodnie z prawdą. Odchrząknęłam parę razy czując suchość w gardle. Mój organizm już całkiem się rozstroił. Do tego łupało mnie w głowie.

Ojciec podał mi kubek pełen parującej herbaty.  Przyjęłam go dziękując cicho. Ojciec znowu przyłożył mi dłoń do czoła, w taki sam sposób jak wczoraj. Charles podszedł bliżej. Na tacy,  poza szklanką wody miał również kilka kanapek dla mnie i jakiejś leki. Postawił ją na niewielkim stoliku nocnym tuż obok mnie.

-Zjedz coś, wypij herbatę i weź leki. Leż tyle ile tylko potrzebujesz Will. Zdrowie jest najważniejsze. Nie martw się szkołą i zaległościami. Chłopcy z pewnością ci pomogą, jeśli nie zatrudnimy nauczyciela który ci pomoże. -skinęłam głową wpatrując się w parę uciekającą z kubka.  Pewnie, że narobię sobie zaległości. Nie musiał mi o tym przypominać. - Odpoczywaj Willie - wymruczał czochrając mnie po włosach. 

Gdy tylko zamknął za sobą drzwi, niemal rzuciłam się na leki. Nie miałam apetytu, ale herbaty było mi szkoda, dlatego nim znowu się położyłam wypiłam ją całą.  Nie byłam pewna czy zrobiłam to by się chodź trochę rozgrzać, czy może dlatego, że to właśnie ojciec mi ją przyniósł. 

Podświadomie chyba szukałam oznak jego miłości do mnie. Wiem, że to była jego decyzja by nas zostawić i że mnie nie chciał. Z drugiej strony jednak ciągle był moim rodzicem. Czy to dziwne, że chciałam być kochana przez obu rodziców?  Nigdy go przy mnie nie było, pogodziłam się z tym. Tak samo jak pogodziłam się z tym, że nigdy nie mogłam na niego liczyć. A może tylko sobie to wmówiłam? Można się w ogóle pogodzić z czymś takim?

To oczywiste, że chciałam czuć się kochana, że chciałam, żeby mnie chciał i żeby zadbał o mnie tak jak ojciec dba o córkę.  Moi bracia mieli to przez całe życie, trochę im tego zazdrościłam. 

Byłam też nieco zaskoczona. Mama gdy już byłam chora, dawała mi leki i jeśli nie było to nic poważnego wysyłała do szkoły. Jeśli musiałam już zostać w domu, nigdy nie pozwalała mi leżeć cały dzień. Gdy tylko czułam się lepiej wysyłała mnie do jakiś lekkich prac w domu, a potem robiła mi kolację i odsyłała do łóżka. Mama może nie była idealna, ale zawsze czułam, że wszystko co robi, robi z miłości do mnie. Zawsze chciała mieć pewność, że wychowuje mnie na porządną, pracowitą dziewczynę. Taką której praca nie będzie straszna, która poradzi sobie w życiu nawet bez obecności mężczyzny. Choroba chorobą, ale to co trzeba było zrobić, miało być zrobione. 

Dlatego tak bardzo zaskoczyło mnie podejście ojca. Leż i odpoczywaj. Gdyby nie to, że faktycznie zapadłam w drzemkę gdy moja głowa dotknęła poduszki, zastanawiałabym się nad tym dłużej. Sherman spał z głową na moim brzuchu.

Gdy znowu się obudziłam, zbliżała się godzina dwunasta. Czułam się już nieco lepiej. Dlatego zwlekłam się z łóżka, wzięłam szybki prysznic i po przebraniu w świeże ubrania, zeszłam do kuchni. Razem z talerzem kanapek których nie zjadłam. Nadal nie miałam na nie ochoty, ale widziałam toster w jednej w szafek w kuchni. Może na ciepło, będą one lepsze. 

Kłamstwa przeszłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz