Starałam się poradzić sobie z matematyką, jednak szło mi jak po gruzie. Wspomagałam się kalkulatorem i internetem co niewiele mi pomagało. Cały czas robiłam błędy w obliczeniach, nie wiedząc za bardzo dlaczego. Pierwsze dni w szkole ogólnie były koszmarne. Z przedmiotów ścisłych niemal nic nie rozumiałam, w przypadku nauk humanistycznych dawałam z siebie wszystko a nauczyciele i tak patrzeli na mnie dziwnie.
Jedynym bezproblemowym po trzech dniach szkoły przedmiotem był dla mnie jak na razie hiszpański. Ciężko byłoby jednak nie być, skoro większa część moich znajomych w domu używała go jako drugiego języka. Mama Kate w domu nigdy nie używała angielskiego.
Ponoć bardzo wymagająca i wredna nauczycielka hiszpańskiego Stella Grifins, odpuściła mi po mojej pierwszej wypowiedzi, wstawiając mi piątkę i każąc usiąść, a odpowiedziałam jej tylko na jedno pytanie. Sądząc po nienawistnych spojrzeniach reszty klasy, nie dość, że stałam się prymuską nauczycielki, to jeszcze zrobiłam sobie całą masę wrogów.
A to tylko w trzy dni. Miałam ochotę bić sobie brawo.
Liczyłam też, że uda mi się znaleźć kogokolwiek z kim mogłabym pogadać, chociaż w trakcie przerwy. Niestety, tak się nie stało. Rówieśnicy raczej mnie unikali, a starsze i młodsze roczniki zdawały się mnie nie widzieć. Zostawali jedynie moi bracia, a i to nie było wielkim pocieszeniem. Czułam się trochę tak jakby robili to z przymusu.
Niestety prowadziło to do kolejnych myśli, które nieco podkopywał moją pewność siebie. Nie byłam już taka pewna, czy dołączenie do szkolnej drużyny jest takim dobrym pomysłem. I tak już niedługo miałam zacząć jeździć, więc jeśli dodać to tego naukę i treningi mogło mi to sprawiać kłopot. Z drugiej strony i tak musiałabym wtedy wybrać inne zajęcia dodatkowe, a jeśli miałam do wyboru cheerleading, a coś czego nie lubię; to zdecydowanie wolałam moje hobby.
Gdy kolejne zadanie zaczęło mi się rozmazywać w oczach, rzuciłam długopisem na biurko. Moja koncentracja miała swoje granice. Mój mózg już nie mógł logicznie myśleć. Potrzebowałam się odmóżdżyć chociaż na chwilę. No i pilnie potrzebowałam kawy! Zdecydowanie potrzebowałam kawy! Od wyjazdu z Phoenix zaniedbałam nieco moje uzależnienie od kofeiny, nic dziwnego więc, że mój organizm zaczyna się jej domagać w typowych dla siebie ilościach.
Do tego postanowiłam wypuścić Shermana na zewnątrz, korzystając z tego, że jeszcze dzisiaj nie padało. Ciągle jednak było pochmurnie, za to dość ciepło, więc może nawet kawę wypiję na powietrzu.
Z tą właśnie myślą zeszłam do kuchni, jednak nie zastałam tam Poli. Zamiast tego tuż przy mikrofali, kręciły się trzy osoby. Tristan, co akurat nie dziwne w końcu tu mieszkał, oraz dwie nieznane mi osoby. Na początku nawet mnie nie zauważyli, przynajmniej nie do czasu, aż nie wyciągnęłam kubka z szafki. Dopiero wtedy brat spojrzał na mnie kontem oka.
-Nie za dużo tej kawy? -zapytał przerzucając kolejne opakowanie popcornu do miski.
-Nie za dużo masła? - odpyskowałam włączając ekspres.
Tristan pokręcił głową z uśmiechem. Chyba faktycznie po prostu lubił zaczepiać ludzi.
-Czyli faktycznie jesteście rodzeństwem. Myślałem, że robicie sobie żarty - powiedział nieznajomy chłopak.
Był nieco wyższy od Tristana, włosy miał jasne, a głos poważny i niski. Za do był mocno zbudowany. Kojarzyłam go ze szkoły, siedział przy tym samym stoliku co ja i moje rodzeństwo, zwykle zaraz obok obecnego tutaj brata.
Stojąca obok niego dziewczyna w nieco ciemniejszym od jego włosów, przechylonym kucyku szturchnęła go łokciem pod żebra.
-Pewnie, że są, spójrz na nich! Przecież widać, że są podobni! Trzeba być ślepym, żeby tego nie zauważyć.
CZYTASZ
Kłamstwa przeszłości
General Fiction"Ostatnią wolą mojej zmarłej matki było, bym po jej śmierci przeprowadziła się do swojego ojca i jego trzech synów z innego małżeństwa. Bosko co?" "Dlaczego? Dlaczego teraz mi to robisz? Dlaczego dajesz mi nadzieję?! Nie chciałeś mnie wcześniej! Co...