4. Narkotyk

78 6 2
                                    

Laura

Obecnie

Od ponad pięciu lat żyje innym życiem, nie mam kontaktu z bliskimi, a do tego podobno w Portugalii widnieje jako zaginiona. Na razie, póki moje życie, które prowadziłam w Los Angeles, starczało mi, a właściwie nie mogłam go porzucić, postanowiłam tu zostać. Przez całe pięć lat zdążyłam zakochać się w narkotykach i rozpocząć pracę jako dziwka. Nie było dla mnie innej nadziei, dlatego to wybrałam. Mój mąż pewnie patrząc na mnie z góry, zastanawia się, dlaczego stałam się, aż taką idiotką, żeby dawać dupy za kasę. Odpowiedź była prosta. Trzeba było mieć kasę na życie i narkotyki.

Tymczasowo pracuję dla ogromnej narkotykowej mafii, w bardzo prestiżowym klubie. Chociaż klub jest zrobiony na bogato, nasze warunki tego nie pokazują, ale przynajmniej kasa dobra. Życie nauczyło mnie, żeby nie ufać tu nikomu, a jednak zaufałam jednej dziewczynie- Lili. Jako jedyna rozumiała mnie i to dlaczego taką pracę wybrałam, dogadywałyśmy się najlepiej ze wszystkich kobiet tutaj.

- Które? Czarne czy czerwone? - zapytałam, malując usta na czerwono.

- Czy to ma jakieś znaczenie? I tak skończysz bez nich.

- No ale wiesz, prezentowanie się musi być. Zwłaszcza że moje ciało...

- Hej Laura. - Lila podeszła do mnie i objęła moją twarz w ręce.- To nie twoja wina, tylko tego zjeba i reszty bandy.

- Nie wiesz, jak to wyglądało dokładnie.

- No nie wiem i chuj?

- To nie oceniaj, proszę.

- Dobrze.

Włożyłam buty i stanęłam przed lustrem. Jedyne czym mogłam się teraz pochwalić to cycki, naturalne cycki. Poprawiłam bieliznę i już byłam gotowa do pracy.

- Laura, może rzuć tę pracę?

- Bo?

- Ona chyba nie jest dla ciebie.

- Dla ciebie też nie.

Znowu ta sama gadka. Za każdym razem od bliskich mi kobiet słyszałam, że powinnam to rzucić, ale nie mogłam.

- No tak.

- Nie mam już normalnego życia, więc nie zostawię jej.- przyznałam.

- Jakby co masz moje wsparcie, pamiętaj.

- Dziękuje kochana.- podeszłam do niej i ją przytuliłam.

Ledwo wyszłyśmy z pokoju, a u mojego boku już stał szef. Wiedziałam, że w skrócie mam przejebane. Mia zostawiła nas samych, przez co moje serce biło jeszcze szybciej.

- Dobry wieczór, szefie.

- Gotowa? -zapytał.

- Zaraz zaczynam prace, spokojnie.

- Nie.

- Em? Jak nie? - zapytałam lekko skołowana.

- Normalnie, z takim ciałem nikt ciebie nie będzie chciał.

- To jak wyglądam, jest tylko i wyłącznie waszą wina.

- Nasza? Śmieszne, to nie ja wam kazałem ćpać na potęgę.

- Ale nas głodziliście dłuższy czas.

- Tak jak sądziłem, do odstrzału jesteś. Tej nocy już cię nie będzie.

- Słucham?

Poczułam nagły uścisk na ramieniu. Jego paznokcie wbijały mi się w skórę z taką siłą, że miałam ochotę się popłakać. Jedyne co trzymało mnie od ryku to myśl, że nie mogę pokazać jaka słaba jestem. Już wystarczyło, że płakałam co noc z bólu, który miałam zadawany.

- Puść, błagam.

- Będziesz grzeczna?

- Tak.

- Tak, co? - jego oczy zapłonęły złością.

- Tak, proszę pana.

- Od razu lepiej. - pchnął mnie z impetem na ścianę.- Nie wiem, czemu zatrudniłem cię te pięć lat temu, do niczego się nie nadajesz.

Miałam już coś mu odpowiedzieć, ale zobaczyłam, że przygląda nam się młody mężczyzna. Facet rzucił na niego zabójcze spojrzenie.

- Młody, po co przyszedłeś? - Zapytał znacznie spokojniej niż wcześniej. - Miałeś pić.

- Ładna ta laska, mogę? - Oczy Portugalczyka padły na mnie.

- Serio ją chcesz?

- Tak. - odpowiedział, chowając dłonie do kieszeni spodni.

- Bierz i tak mi się nie przyda.

- Mogę zabrać ją na górę?

- Nie.- jego ton był za spokojny jak na niego.- Tylko dół, zaraz dostaniesz klucze do pokoju.

- Dobra.

Kiedy szef odszedł, młody podszedł do mnie i złapał mnie za rękę. Spięłam się ze strachu, co najwyraźniej Portugalczyk poczuł.

- Spokojnie, nic ci się nie stanie.

Kojarzyłam skądś głos, ale nie wiedziałam za nic skąd. Może to jeden z dawnych klientów? Możliwe bardzo. Pokiwałam głowa na znak zrozumienia. A już chwilę później mężczyzna miał tajemnicze klucze w ręku. Zaprowadził mnie do pokoju, którego nawet nie kojarzyłam.

- Usiądź. - nakazał.

Usiadłam posłusznie.

- Słuchaj, nie zamierzam się z tobą pieprzyć, ale... - włożył ręce do kieszeni i wbił wzrok w podłogę.- ...musisz mi pomóc.

Zaśmiałam się pod nosem, mogłam mu ewentualnie pomóc. Życie nauczyło mnie już, aby nie wierzyć przypadkowym ludziom, bo możesz skończyć naćpana. Moja reakcja chyba mu się nie spodobała, bo zauważyłam lekką złość w oczach.

- Pomoc? - na mojej twarzy pojawiło się ogromne zaskoczenie.- Jak?

- To, co zaraz powiem, wydaje się dziwne, wiem.

- No, a więc słucham.

- Pracuje w wydziale policyjnym nad sprawą handlu narkotykami i kobietami, w tym klubie. Musisz mi pomóc okej? Jesteś tu pracownicą i wiesz więcej niż ja nowy w ich „mafii".

- Nie wierzę ci. Tu nikomu nie można wierzyć.

- Spodziewałem się tego. Co da ci pewny dowód?

- Blacha policyjna albo wydział. Jeśli chcesz mnie oszukać, to ci się to nie uda, pracowałam w policji długo.

Bez problemu wyciągnął swoją legitymację i mi ją pokazał. Przyjrzałam się jej dokładnie. Chwila, chwila, chwila. TO ON, ale jak? Co on tu robił? I najważniejsze czemu akurat tu sprawa? Za dużo myśli miałam na ten temat, bo z jednej strony chciałam wierzyć, że to dla mnie tu jest, aby mnie uratować a z drugiej strony wiedziałam, że to czysty przypadek. Jego jagodowe oczy wpatrywały się w moje wychudzone ramiona, a mina wyglądała, jakby zobaczył ducha.

- Miguel... to ty...

- Laura..?

Zabrakło mi słów, żeby opisać moje szczęście w tej chwili, mój bohater właśnie przyszedł mnie ocalić.

Miałam ochotę rzucić mu się w ramiona i przytulić go z całej sił. Dziękować mu już zawsze i zastanawiać się jak mu się za to odpłacę. Ostatni raz, kiedy się widzieliśmy, był dość.. dziwny. Chyba jako jedyny nie miał zrazy po moim małym odjebaniu na pogrzebie, bardziej wyglądał na martwiącego się a poniekąd szczęśliwego.

trzy telefony [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz