27. Napad

14 2 0
                                    

Miguel

Ile jest warte ludzkie życie? Ile jesteśmy w stanie dać, aby chronić najbliższych?

Rano, gdy wychodziłem Laura jeszcze spała. Głównie dlatego, że ja miałem na szóstą. Przygotowałem jej śniadanie i herbatę. Zostawiłem krótką notatkę, co do dzisiejszych planów i pojechałem do pracy zamówiona przez siebie taksówka.

Od razu po przyjeździe, poszedłem sobie zrobić kawę i usiadłem przy biurku. Odpaliłem komputer i wpisałem swoje hasło. Póki co nie miałem sporo roboty więc postanowiłem zagrać w grę. Odpaliłem minecrafta i zalogowałem się na ostatnio zrobiony przeze mnie świat.

Zszedłem do jaskini i wykopałem trochę węgla, aby przetopić piasek i zrobić sobie nowe szyby. Poprzednie niechcący wybiłem, gdy walczyłem z creeperem. W sumie w taki sposób straciłem również połowę swojego domku. Na szczęście udało mi się to odbudować.

Podczas kopania węgla natknąłem się na opuszczoną kopalnię, której nie mogłem tak po prostu zostawić.

Oderwałem się od gry, dopiero kiedy Diego położył rękę na moim ramieniu. Nie ukrywając przestraszyłem się go.

- No co tam? -zagaiłem.

- Chcesz kawy? Bo widzę, że już nie masz.

- Jasne.

Spojrzałem na zegarek w komputerze. Ósma rano. Przez dwie godziny nie robiłem nic poza grą.

Nieźle.

Postanowiłem końcowo wziąć się za pracę. Nie mogłem cały dzień przewalić na gry, bo Diego by mnie chyba zabił.

Kiedy Diego przyniósł mi kawę, postanowiłem zając mu chwilę.

- Hej Diego. Mam takie pytanie.

- O co chodzi?

Mężczyzna usiadł na krześle obok mnie i upił łyk swojej kawy.

- Co z Felixem? Wypuścili go?

- Tak, będzie mógł wrócić do pracy w naszym zespole. Dostał odszkodowanie i został objęty wsparciem psychologa. Mam nadzieję, że da sobie radę.

- Da, jest silny. Kiedy wraca do pracy?

- Chciał jak najszybciej, ale nie jestem do tego przekonany. Według mnie powinien odpocząć.

Miał rację. Nie mógł zbytnio się teraz tu przemęczać. Z naszej rozmowy odciągnął nas głos telefonu. Dzwoni telefon szefa.

Diego natychmiast poszedł odebrać. Rzadko kiedy ktoś do niego dzwonił w czasie pracy. Po tym wiedziałem, że to coś ważnego.

Upiłem łyk kawy. To był definitywnie najnudniejszy dzień w pracy.

Gdy Diego wrócił do pomieszczenia widziałem po nim, że coś jest nie tak. Wydawał się bardziej nerwowy niż wcześniej. Jako jedyny zwróciłem uwagę na jego zachowanie albo reszta również siedziała cicho.

- Okej kochani, zbieramy się. Musimy jechać na jedną akcję i wiem, że będzie potrzebne sporo osób.

- O jakiej akcji mowa? - zapytał jeden z mężczyzn siedzący w tym samym pomieszczeniu.

- Napad. Wiem, że jest ryzykowna i ktoś z nas może stracić życie, dlatego nie zmuszam was do tego.

Nagle chętnych zrobiło się mniej. W zasadzie się nie dziwię. Nie chciałem, żeby Diego został w tym sam, więc postanowiłem wejść w to. Bałem się, ale to nic.

- Ja w to wchodzę. Trochę adrenaliny się przyda. - odparłem.

- Ty jesteś jebnięty. Możesz stracić życie a uważasz to jako zabawę? - zapytał mężczyzna siedzący przede mną.

- Nie, po prostu nie chce zostawić szefa samego.

- Bardzo hojne Miguel. Ktoś jeszcze chętny?

Brawo dla mnie. Może jakaś podwyżka wpadnie.

***

Ruszyliśmy do akcji autem Diego. Oprócz mnie na akcje zgodziło się jeszcze kilka oso. Nie chcieliśmy przykuwać zbytniej uwagi, żeby nie stracić ludzi, którzy tam byli. Dopiero w drodze emocje wzięły nade mną górę. Ręce zaczęly mi się trząść, a oddech przyśpieszył. Musiałem się uspokoić, aby nie zepsuć całej akcji.

Zaparkowaliśmy na tyłach sklepu jubilerskiego. Każdy z nas sprawdził, czy ma przy sobie broń, która dostał.

Wysiedliśmy z auta i podzieliliśmy się na osoby, które wejdą tyłem i te, co wejdą od przodu. Pomimo ogromnej chęci wejścia przodem, zostałem przydzielony do tyłów.

Diego razem z trzema innymi osobami weszli od przodu. Ja zostałem przydzielony tylko z Malcolmem.

- Wchodzimy? - zapytał.

- Wchodzimy.

Weszliśmy najdyskretniej jak się dało. Magazyn był pusty.

Cisza.

Dziwna cisza.

Skierowaliśmy się do głównego pomieszczenia gdzie byli nasi ludzie. Tutaj również sprawcy nie było. Malcolm od razu podbiegł, aby pomóc rozwiązać. Patrzyłem na tych wszystkich ludzi na podłodze i nie dowierzałem. Przybyliśmy za późno.

Po upewnieniu się, że wszyscy zakładnicy są cali zaczęliśmy ich przesłuchiwać. Gdyby nie fakt, że kamery zostały zniszczone, łatwiej by nam poszło. Moją uwagę zwróciły dziwne szmery z pomieszczenia, którym wchodziłem. Wszedłem tam ponownie i zauważyłem ruch za jedną z szafek. Była ona znacznie wysunięta co jeszcze bardziej zwróciło moja uwage.

Podniosłem broń i wycelowałem w miejsce ruchu.

- Mamy cię, to już sensu nie ma. Po prostu się poddaj.

- Dla kogoś początek, dla kogoś koniec.

Po tych słowach padł do mnie strzał. Oberwałem. Obraz przed oczami mi się rozmazał.

trzy telefony [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz