31. Walentynki

24 3 0
                                    

Miguel

Kolejne dni mijały nam dość szybko i tak z końca stycznia zrobił się środek lutego.

Dokładnie dzisiaj były walentynki. Miałem już plan jak przygotuje mniej więcej mieszkanie na dzisiaj. Miałem to szczęście, że Boris na jakiś czas się u nas zatrzymał, więc mógł mi pomóc. Nie okłamując nikogo zdziwiłem się gdy zobaczyłem go jakiś czas temu na naszej kanapie w salonie, ale od razu domyśliłem się, że Laura go wpuściła.

Po odwiezieniu Laury na próby do teatru wróciłem do mieszkania i zacząłem ogarniać wszystko pod wystrój. Mój brat dopiero wstał więc siedział jeszcze zamulony na kanapie.

- Ej Laura jest chora na coś? - zapytał.

- Nie, a czemu?

- Dzisiaj w nocy jadła jakieś takie strasznie dziwne połączenie, nie jestem pewny co to było. Z samego rana przez dziesięć minut w łazience wymiotowała i nie wiem, czy się martwić.

- Pewnie po tym połączeniu. Spokojnie, jest zdrowa.

Boris spojrzał na mnie i po chwili zaciągnął się dymem ze swojego e-papierosa.

- Nie bałeś się z nią pieprzyć? No wiesz, jaka przeszłość.

- Dlaczego miałbym się bać?

Wiedziałem dokładnie do czego zmierza. Jednak chciałem, żeby sam to powiedział i potwierdził moje teorie.

- Choroby są również przenoszone podczas seksu, jakbyś nie wiedział. - przewrócił oczami.

- Badania miała robione, więc nie, nie bałem się.

- Sama chciała czy zmusiłeś?

- Ty jednak jesteś głupi. Oczywiście, że sama chciała, bo zdrowie dla niej jest najważniejsze.

- No możliwe.

Przewróciłem oczami i zacząłem pompować balony. Miałem plan, aby przyczepić je jakoś do sufitu. Po chwili dmuchania zdałem sobie sprawę, że lepszy będzie hel.

- Boris, leć po hel.

- Gdzie to się kupuje?

- Myślisz, że ja wiem? Nie wiem.

- Może w tym, co tam pełno jest rzeczy na urodziny? Kiedyś tam chyba kupowałem.

- No spoko. Oddam ci kasę jak kupisz.

Boris wstał z kanapy i poprawił swoją koszulkę.

- Mogę auto?

- Nie. Masz swoje.

Zawiązałem balona na supeł i rzuciłem na podłogę. Koty od razu się nim zainteresowały.

- No to nie jadę. - odpowiedział po raz kolejny zaciągając się dymem

- Boże, weź to auto i jedź.

- Nie można było tak od razu?

***

Po dwóch godzinach mieszkanie było już idealnie przygotowane. Zamiast świeczek z prawdziwym ogniem wolałem użyć tych ze sztucznym, żeby przypadkiem nie wywołać jakiegoś pożaru.

Laura nie chciała, żebym odbierał ja od razu po próbach, bo musi jeszcze coś załatwić, więc nie protestowałem.

Przy okazji przygotowywania mieszkania, pomogłem dla brata wymyślić jak przeprosi swoja dziewczyne za tamtego chomika. Od czasu kłótni się do siebie nie odzywali, więc dzisiaj był idealny dzień na pogodzenie się.

trzy telefony [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz