20. Marcepan i Prada

16 5 0
                                    

Miguel

Od tygodnia Laura czuła się okropnie. Jej stan był na tyle poważny, że chciałem nawet odwołać wyjazd, ale powiedziała, że da radę. Kiedy poczuła się znacznie lepiej, spakowałem nasze walizki. Nie chciałem robić tego wcześniej, aby tylko później je rozpakować.

Kiedy weszliśmy na pokład samolotu, Laura poczuła się znacznie lepiej. Usiedliśmy obok siebie, oczywiście Laura od strony okna. Chciała podziwiać widoki z niego, więc jej na to pozwoliłem bez problemu. Oczywiście, tak jak sądziłem, moja ukochana zasnęła chwilę po starcie. Ja przez cały lot grałem w grę, która ostatnio sobie pobrałem podczas nudniejszego dnia w pracy. Gra opierała się tylko i wyłącznie na prowadzeniu farmy. Niby nic wielkiego, a jednak mogłem nad tym siedzieć godzinami.

Na lotnisku przywitał nas, mój dziadek. Wyjątkowo tylko on nas odebrał. Babcia musiała zostać w domu, bo pomagała mamie robić jakieś ciasto czy coś w tym stylu. Wsiedliśmy do czarnego Maserati i ruszyliśmy do domu moich dziadków. Sama droga była dość przyjemna i na nią nie mogłem narzekać. Laura też podczas niej bardziej się wybudziła i była już w stanie kontaktować. Rozśmieszyło mnie, jak jeszcze trochę zaspana, zapytała się, gdzie ją wywożę.

Po przyjeździe babcia od razu przydzieliła nam pokój. Chciała, żebyśmy najpierw się zagościli a później dopiero do nich zeszli.

- Miękko tutaj. - spojrzałem na Laurę, która przejechała ręką po materacu. - A co najlepsze zmieścimy się we dwoje.

- To najważniejsze. Zaraz zejdziemy na dół, babcia chciała cię bardziej poznać.

- Ale ona po włosku mówi, a ja nie potrafię włoskiego prawie wcale.

- Umie angielski i portugalski. Kiedyś mieszkała w Portugalii, ale we Włoszech znalazła partnera. Później mieszkali jeszcze we Francji. Dziadek tez umie portugalski, bo babcia go uczyła.

- Wow, ciekawe mają życie. Też może kiedyś będziemy tyle podróżować?

- Możemy jak najbardziej.

- Wiem, ja z przyzwyczajenia mówiłam po portugalsku w burdelu.

Zeszliśmy na dół, gdzie na kanapie siedziała moja mama, tata, dziadek i babcia. Jedyne czego mi tu brakowało to braci. Usiadłem na kanapie naprzeciwko rodziców. Laura zajęła miejsce na jednym z foteli.

- Gdzie Boris i bliźniacy? - zapytałem.

- Boris na mieście, a Raffaele i Carlosa jeszcze nie ma. - odpowiedział tata.

- Będą chyba dzisiaj. - dokończyła mama.

Nasza rozmowa po chwili zeszła na bardziej przyjemny tor. Rozmawialiśmy ogólnie o tym roku, o naszych powodzeniach i porażkach. Nasza piątka rozmawiała ze sobą jak zawsze. Moja uwaga skupiła się tylko na Laurze, która siedziała cicho jak mysz pod miotła. Moja babcia też po chwili na nią spojrzała.

- Oh, właśnie Lauro, dlaczego się nie odzywasz?

- Nie chcę przeszkadzać wam w rozmowie.

- Kochana nie przeszkadzasz. Może opowiedz nam coś o sobie? Z chęcią cię poznamy. - zachęciła moja babcia.

- Nie jestem jakoś interesująca, ale dobrze. Nazywam się Laura i obecnie mam jeszcze trzydzieści dwa lata. Interesuję się aktorstwem i teraz będę typowo szła w tym kierunku. Kiedyś pracowałam w tym samym wydziale co Miguel i tam w zasadzie się poznaliśmy. Mam psa o imieniu Vivi i kiedyś chciałabym może zagrać w jakimś filmie.

- Mówiłaś, że nie jesteś interesująca, a bardzo mnie zainteresowałaś. - po uśmiechu mojego dziadka wiedziałem, że jego słowa są szczere.

- Jestem taka zwykła, nic nowego ani fajnego. Taka basic.

- Nie prawda. - odezwała się moja mama. - Jesteś naprawdę wyjątkowa. Od razu cię polubiłam, a to rzadkość u mnie.

Widziałem po reakcji Laury, że jest naprawdę zdziwiona. W zasadzie się jej nie dziwię.

***

Następnego dnia było już z Laurą lepiej. Z samego rana nie wymiotowała w łazience, tylko spokojnie spała. Zeszła ze mną na śniadanie i tam też dość sporo zjadła. Cieszyło mnie to, bo mimo wszystko stała się dla mnie ważna.

Po krótkim odpoczynku zabrałam Laurę na spacer po okolicy. Cokolwiek jej pokazywałem, to ją zachwycało i dokładnie kogoś takiego potrzebowałem.

- Piękna jest Sycylia. Chciałabym tu kiedyś jeszcze raz przyjechać.

- Załatwię to. Latem?

- O tak! Latem!

Przechodząc koło wejścia do uliczki, usłyszeliśmy miauknięcie kota. Laura od razu się zatrzymała i spojrzała na mnie.

- Powiedz, że mi się nie wydawało.

- Też to słyszałem.

Od razu weszliśmy w uliczkę i zaczęliśmy szukać kota, który zwrócił naszą uwagę. Za ogromnym śmietnikiem siedziała dwójka małych kociąt. W oczach mojej ukochanej pojawiły się łzy. To właśnie moment, w którym nie mam nic do gadania.

Ukląkłem obok niej i pogłaskałem jednego kociaka. Nie były takie same, co totalnie mnie zmyliło. Jeden z nich był sfinksem a drugi brytyjski. Roztopiły od razu moje serce.

- Weźmiemy je? One nie mogą tu tak same być. Zimno im na pewno.

Uległem. Nie mogłem jej odmówić.

- Tak, daj mi je, to wezmę je pod płaszcz.

Po chwili kociaki siedziały już na moich rękach pod płaszczem. Od razu skierowaliśmy się do domu.

***

- Jakie one są słodkie. - odezwał się Boris.

- No co nie? Tylko nie wiem jak je nazwać. Miguel masz jakiś pomysł?

- Ten bez sierści przypomina mi trochę marcepan.

- Czyli macie już jedno imię. Teraz tego białego. To chłop czy baba?

- Dziewczyna. - odparła Laura po chwili. - Może Prada? Ładne mają perfumy.

- Pasuje. - uśmiechnąłem się.

Marcepan i Prada. Nasze dwa maleństwa.

Położyliśmy maluszki do kojca, który dała nam babcia i usiedliśmy do wigilijnego stołu. Laura ubrała na siebie czarną obcisłą sukienkę, a ja postawiłem standardowo na czarną koszulę i spodnie od garnituru.

Boris został wręcz zmuszony przeze mnie do ubrania garnituru, bo chciał przyjść w dresach.

Moja mama jak zwykle wyglądała pięknie. Miała na sobie bluzkę w odcieniu butelkowej zieleni i czarne spodnie.

Tata i dziadek podobnie jak ja mieli na sobie spodnie od garnituru, różniły nas tylko kolory koszulki. Tata miał biała, dziadek beżową.

Babcia miała na sobie czerwoną, luźną sukienkę.

Każdy z nas prezentował się naprawdę pięknie. Wyjątkowo w tym roku wybraliśmy ogólne życzenia.

Kolacja wigilijna odbyła się tak jak zawsze. Od czasu do czasu pytałem, czy Laura chce tu w ogóle jeszcze siedzieć. Co mnie ucieszyło, chciała.

Kobieta bez problemu dogadywała się ze wszystkimi. Na czym również mi zależało.

Ten dzień nie mógł być jeszcze piękniejszy.

trzy telefony [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz