30. Cała prawda

15 3 0
                                    

Laura

Na rozprawę postanowiłam ubrać czarne długie spodnie i swoją białą bluzkę. Pomimo ogromnej chęci na włożenie dresów, powstrzymałam się.

Wsiadłam do naszego SUV-a i od razu zapięłam pasy. Nie stresowałam się, bo wiedziałam jak to będzie wyglądać. Miguel obiecał, że będzie przy mnie, dlatego w ogóle się nie stresowałam.

Miguel zaparkował pod sądem, a ja od razu wysiadłam z auta. Miałam świadomość, że na rozprawę została zaproszona również rodzina Wayne'a. Jedyne czego miałam pewność to tego, że ta wariatka mnie tu nie pobije.

Podeszłam do automatu i wykupiłam z niego butelkę wody niegazowanej. Wiedziałem, że na pewno mi się przyda. W pierwszej chwili kiedy poczułam ręce na swojej talii, zamarłam. Po chwili kiedy odkryłam, że to ręce Miguela, moje ciało się rozluźniło.

- Jak się czujesz? - zapytał szeptem.

Jego delikatny zarost załaskotał moją skórę. Mieliśmy szczęście, że byliśmy w bardziej ustronnym miejscu, bo w sądzie nie wypada tak się zachowywać.

- Jest znośnie.

- Pamiętaj, że jestem przy tobie, tak?

- Pamiętam dokładnie. - uśmiechnęłam się lekko i upiłam łyk wody, która sobie kupiłam.

- Po rozprawie możemy jechać do maka, jeśli będziesz chciała. Możemy też pojechać do jakiegoś spa, bo ostatnio nowe podobno otworzyli.

- Jesteś kochany.

- Oj wiem.

***

Niedługo później siedziałam już na sali sądowej. Dopiero teraz zaczęłam się poważnie stresować. Nie wiedziałam jak się to wszystko potoczy, ani czy faktycznie ten sprawca to był on. Przecież tyle lat nie było dowodów. Tyle lat bez zmian. Rozprawa trwała już dobre dziesięć minut. Póki co oskarżenia padły tylko na temat narkotyków i sprzedaży im nieletnich.

Kiedy zostałam wreszcie wezwana, podeszłam do sędziny i podałam jej swój dowód osobisty. Po chwili kiedy go odzyskałam, ustawiłam się w odpowiednim miejscu.

- Czy była pani karana pod względem składania fałszywych zeznań?

- Nie. - odparłam.

- W stosunku do oskarżonego jest pani osoba obcą czy spokrewniona?

- Obcą.

- Dobrze, niech powie pani jak wyglądał dzień w którym pani mąż został zamordowany.

- Było to późne popołudnie. Skończyłam robić obiad, bo wiedziałam, że mój mąż wróci głodny z pracy. Ja akurat dostałam wolne z powodu ciąży. W momencie, kiedy nie wracał już dość długo zaczęłam się niepokoić. Zawsze droga do domu zajmowała mu maks dziesięć minut, a to była już chyba ponad godzina. Zaniepokojona zadzwoniłam do Diego, znaczy naszego wtedy szefa. - wzięłam głęboki wdech. - Powiedział mi, że już dawno wyszedł.

- Rozumiem, potrzebuje pani przerwy? Widzę, że nie jest najlepiej.

- Nie, spokojnie. Wracając, do tego feralnego dnia, jakiś telefon przeszkodził nam w rozmowie. Później wszystko działo się jak w jakimś filmie. Miguel, którego wysłał po mnie szef zabrał mnie do prosektorium abym mogła potwierdzić ciało. Nie chciałam w to wierzyć i cały czas mój umysł wypychał to z głowy, bo to nie mógł być koniec. Kiedy zrobiło mi się słabo, pobiegłam do łazienki i tam poroniłam. Późniejsze wydarzenia raczej nie mają już znaczenia, bo sama nie jestem z nich zadowolona.

- Dobrze. Dziękuję.

***

Morderca mojego męża okazał się również byłym dilerem Miguela. Nie byłam zadowolona z tego faktu, ale nie mogłam nic zrobić. Wiedziałem, że Miguel już nigdy nie weźmie tego gówna. Diler-morderca dostał dożywocie, ale widać było po nim, że nie interesuje go to. Było to co najmniej dziwne, ale nie wnikałam.

trzy telefony [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz