25. Alkohol

19 3 0
                                    

Miguel

Razem z Tonym piliśmy shoty, które przygotował nam jeden z barmanów. Rzadko kiedy miałem okazję pić wódkę, ale kiedy już piłem to nie żałowałem.

Początkowo wypiliśmy po trzy shoty. Nie chciałem się dziś upić, no wiedziałem, że Laura czeka na mnie na górze i wypadałoby w miarę kontaktować.

- Jak dajecie sobie radę podczas ciąży Rebeki? Podobno jest trudno, a kiedyś chciałbym dziecko.

- Powiem ci, że czasami jest trudno, zwłaszcza jeśli ma humorki, ale nie narzekam. Libido jej wzrosło na maksa i dość intensywnie czasami jest w nocy.

- Czyli same plusy? - zapytałem pijąc drinka którego przed chwilą dostałem.

- Jak tak patrzeć to nie. Czasami ma takie połączenia jedzeniowe, że odechciewa mi się jeść.

- Co masz na myśli?

Dziwne połączenia jedzeniowe? Jedyne co mnie teraz zastanawiało to jak bardzo dziwne są te połączenia.

- Truskawki z majonezem, chipsy z lodami, borówki z solą i ogórki kiszone w czekoladzie.

- O kurwa faktycznie dziwne.

Zaczęło mnie zastanawiać ile w tym prawdy. Jeśli Laura zaczęłaby tak jeść, mógłbym podejrzewać, że jest w ciąży. Czy byłaby gotowa, żeby znowu być w ciąży?

Czy ja byłbym gotowy, aby zostać ojcem?

Czy byłbym dobrym ojcem?

Nie, nie byłbym. Zawaliłbym po całości.

Spojrzałem na Tony'ego, który właśnie dopijał swojego drinka.

- Która godzina? - zapytałem.

- Dwudziesta trzecia pięć. Już chcesz iść do dziewczyn?

- Jeszcze nie. Trzeba szampana jakiegoś bezalkoholowego załatwić, żeby dziewczyny też piły.

- Zaraz poproszę barmana o butelkę, czy dla pewności dwie?

- Dwie.

Po chwili mój przyjaciel zniknął w pomieszczeniu dla personelu. Miałem nadzieje, że serio weźmie jakiegoś bezalkoholowego, głównie ze względu na jego dziewczynę.

Dokończyłem swojego drinka i wyciągnąłem telefon z kieszeni. Żadnego nowego powiadomienia. To dobrze.

Pięć minut później Tony wrócił już do mnie z obiecanym szampanem. Ku mojemu zdziwieniu faktycznie przyniósł szampana bez alkoholu. Winogronowego w dodatku dla dzieci.

***

Z głośników leciało właśnie Should I Stay or Should I Go od The Clash. Prawie każdy, kto znajdował się w klubie, był już mocno wstawiony. Widok takich ludzi był dla mnie codzienność w Los Angeles. W Portugalii praktycznie nie chodziłem do klubów. Nie kusiły mnie one zwyczajnie.

Ochrona właśnie wynosiła kilku pijanych mężczyzn, którzy robili niepotrzebną awanturę.

Kilka lasek wciągało jakieś narkotyki, które dał im muskularny facet. Nie wyglądały na zadowolone z tego faktu, ale pomyślałem, że mi się najzwyczajniej na świecie wydaje.

Wstałem i poszedłem w kierunku łazienki. Postanowiłem dopiero z niej skorzystać, bo w końcu nie było tam kolejki. W pomieszczeniu grała jedynie cicha muzyka. Łazienka pomimo wcześniejszej kolejki w niej była zachowana w czystości.

Po załatwieniu wszystkiego, co potrzebowałem, wyszedłem wymyć ręce. Do pomieszczenia wbiegła jedna z dziewczyn, które siedziały wcześniej przy stoliku z tym dziwnym facetem. Spojrzałem na nią z myślą, że pewnie pomyliła łazienki i zaraz wyjdzie, ale nie. Stała i patrzyła na mnie. Jej wzrok był pusty.

trzy telefony [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz