Rozdział 10

438 23 1
                                    

Oślepia mnie światło. Tak bardzo mi to przeszkadza, że muszę zmienić pozycję. Jednak nie udaje mi się tego zrobić, ponieważ czuję na szyi czyiś oddech.
Przypomina mi się wczorajszy wieczór i już wiem, kto jest za mną.

- Dzień dobry - mówi, patrząc na mnie z góry.

Nadal leży przy mnie i jest otulony kądrą.

- Cześć - mówię i ziewam. - Która godzina?

Vince bierze telefon z półki i odpowiada:

- 8:24 .

- CO?! - krzyczę i zeskakuję z łóżka, jak opętana. - Przecież ja mam o 9:00 lekcje! Nie uszykuję się!

Idę szybko do szafy i wyjmuję niebieską sukienkę na długi rękaw. Ma dekolt w kształcie kwadratu. Szybko idę do łazienki, aby oczyścić twarz I wymyć zęby. Blondyn nadal leży i przygląda mi się.

Kiedy już wszystko zrobiłam, biorę szybki prysznic w zimnej wodzie.
Uwielbiam zimną wodę. Czuję się bardziej odświeżona i lepiej się czuję.
Szybko wsykakuję z prysznica i owijam ręcznik na swoje ciało.

Chwila, gdzie są moje ubrania?

Zaczynam się stresować i krzyczę:

- Vince, podaj mi ciuchy!

Jednak nie słyszę żadnej odpowiedzi. Czekam jeszcze 3 minuty i powolutku wychodzę z łazienki.

- Vince? - pytam, lecz nadal nie słyszę blondyna.

Nikogo nie ma w pokoju. W sumie dobrze, bo mogę na spokojnie się ubrać, choć trochę czuję rozczarowanie.

Przecież mógł na mnie poczekać

Biorę rzeczy i przebieram się w pokoju. Mam już założoną czarną bieliznę. Całe szczęście, że coś na sobie mam, ponieważ w tej chwili do pokoju wchodzi mój roześmiany ojciec z uśmiechniętym Vincentem.

Na mój widok od razu przestali się uśmiechać. Chłopak lustruje mnie wzrokiem, a tata mówi:

- Przepraszam Skarbie, już idę - zmyka za drzwiami, a blondyn ciągle nie rusza się z miejsca.

- Vince? - Mówię do niego, ale chyba się zaciął.

- VINCE? - podchodzę do niego i macham mu ręką przez oczami.

Po kilku sekundach ocknął się i mówi pośpiesznie:

- Przepraszam, coś mówiłaś? - patrzy mi w oczy, a później znów na moje ciało.

Widzę, jak nabiera dużo powietrza, a jego oczy robią się ciemniejsze.

- A to ty się ubierz, a ja zaczekam na dole - Szybko odchodzi, a ja zakładam sukienkę.

Jest dopasowana do mojej talii I jest dość krótka. Może dlatego, że jest ciut za mała, ale każdy by taką zostawił w szafie. Pod koniec zakładam złoty naszyjnik od Casona. Nie dlatego, że jest od niego. Po prostu jest bardzo ładny i szkoda by się zużywał.

Schodzę na dół i całuję mamę, która rozmawia z mężczyzną.

A może moim mężczyzną?

- Mamo, dzisiaj nie jem, mam szkołę.

Mama z tatą oraz Vincentem zaczynają się śmiać.

- Z czego się tak śmiejecie? - robię oburzoną minę.

- Skarbie, przecież dzisiaj jest sobota - mówi mama i idzie w moją stronę. - Choć, mam coś dla ciebie.

Idę za mamą. Jestem zaskoczona, że chce mi coś dać. Jesteśmy na górze w jej sypialni, a ona szuka czegoś w swojej toaletce.

- Powiem Ci, że fajny ten twój chłopak - mówi, nadal grzebiąc w szafce. - Jest bardzo uprzejmy. Cieszę się, że go Spotkałaś.

Rumienię się i mówię:

- Też tak sądzę.

Mama znajduje w końcu pudełeczko i wyjmuję je. Jest ono czarne, a na środku jest złoty napis.

- Olivia? - to właśnie było napisane. Moje imię. Tak pięknie, że już pudełeczkiem byłam zachwycona.

- Przyszło to do nas kiedyś. Pomyślałam, że to właśnie jest do ciebie, więc chcę ci to dać.

Patrzę na nią i biorę pudełeczko. Otwieram je, a moje oczy widzą złoty naszyjnik z czarnym kamieniem. Nie jest taki duży, lecz bardzo przyciąga uwagę.

- To dla mnie? - pytam ją, a mama skina głową.

Odkładam pudełeczko i przytulam mamę.

- Od kogo to? - pytam zaciekawiona.

- Nie mogę ci tego powiedzieć. W swoim czasie się dowiesz. Daj założę Ci go.

Zdejmuje mi naszyjnik od Casona i zakłada ten z pudełeczka. Od razu biorę kamień w ręce I ściskam go w dłoni.

Gdy patrzę na pudełeczko, zauważam małą karteczkę, która była pod biżuterią. Szybko rozwijam karteczkę i czytam.

" Wolę jak nosisz ode mnie biżuterię, niż od byłego"

Uśmiecham się i biegnę na dół uściskać blondyna.

We are not realOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz