Oliv
Wchodzimy do jego auta i jedziemy przed siebie. Nie pytam dokąd mnie zabiera, ponieważ wierzę mu. Mogę być nawet z nim na końcu świata. Ale żeby był tuż obok mnie.
- Vince?
- Tak?
Biorę wdech I szybko mówię, abym później nie pożałowała tego.
- Na jakim etapie jesteśmy? Ciągle się zastanawiam i nie daje mi to spokoju. Byliśmy ze sobą w łóżku, a ja nawet nie wiem czy byłeś moim przyjacielem. Wiem, że się znamy czy coś, ale to jest dla mnie ważne. Rozumiem, że ten układ i no, ale to chyba nie było..
- Ciii - ucisza mnie, kładzie swoją dłoń na moim udzie i ściska.
O
MÓJ
BOŻE- Od kiedy tyle mówisz? - pyta, nadal patrząc się w drogę.
- Kiedy się denerwuję - mówię cicho, aby nie było słychać mojego pisku.
Jeśli nie zabierzesz tej ręki, to ja zwariuję..
- Denerwujesz? Przy mnie nie musisz się tak zachowywać - powoli przybliża dłoń ku bioder.
Czuję, jak moje policzki palą się. Na zwykły dotyk reaguję dość intensywnie.
- A co z tą Casie? - pytam, a Vince marszczy czoło.
- Casie? - zastanawia się I po chwili robi wielkie oczy. Coś szepcze do siebie pod nosem.
- No co?
- Możemy o niej teraz nie rozmawiać? - pyta I parkuje przy swoim domu.
- Okej - odpowiadam cicho patrząc na swoje dłonie.
Wychodzimy z auta I idziemy w stronę drzwi.
- Co dzisiaj wymyśliłeś?
-A musisz być taka ciekawska? - pyta śmiejąc się.
Otwiera drzwi i przepuszcza mnie pierwszą.
W porównaniu z moim, jego dom jest naprawdę ładny. Ściany są szare, a meble nowoczesne. Wszystko komponuje się ze sobą jak najlepiej.
- Zastanawiam się, czy chcesz mnie porwać, bo nie chcesz mi niczego wyjawnić.
Vince śmieje się pod nosem I wchodzi do kuchni.
- Chciałem zapytać cię, czy może razem spędzimy Święta?
Waham się, kiedy wypowiada te słowa.
- Zwykle spędzałam z rodzicami.. - mówię, a w jego oczach widzę rozczarowanie. - AALE możesz do nas wpaść. Rodzice się na pewno ucieszą.
Podchodzi do mnie i łapie mnie za talię. Unosi, a ja swoje nogi opłatam wokół jego bioder.
- Uwielbiam twój zapach perfum. Musisz mi je kiedyś tu przynieść.
Śmieję się i całuję delikatnie.
- Dobrze, postanowione.
Kładzie mnie na blat i wyjmuje coś z lodówki.
- Co robisz?
- Kolację dla nas - wyciąga pozostałe potrzebne mu składniki i zaczyna coś kroić.
- Fajnie, że umiesz gotować. Będę zazdrościła twojej żonie. Nie będzie musiała się z tym fatygować.
Chłopak zamiera i nie rusza się przez chwilę. Powoli odwraca się I podchodzi do mnie, a swoje ręce kładzie na moich udach.
- Ustalmy już to. Ja będę gotował 4 razy w tygodniu, a ty 3, dobra?
Patrzę na niego I próbuję znaleźć w tych słowach jakiś żarcik. Jednak jego mina podpowiada mi, że mówi na poważnie.
Czy on powiedział, że to JA będę jego żoną??
- Co masz na myśli? - dopytuję, aby zobaczyć czy miałam rację.
- Może nie będziesz musiała zazdrościć.. - szepcze mi do ucha, odwraca się I za kera się znów do pracy.
MIAŁAM RACJĘ
Czuję, jak w moim brzuchu latają motyle, aż kręci mi się w głowie.
- To może ja 2, a w zamian zrobić to, co ty będziesz chciał?
Znów odwraca się do mnie I uśmiecha się na mój widok.
- Okej, to może... - wkłada składniki do patelni i je miesza. - Ubierzesz strój sprzątaczki i będziesz w nim chodziła?
Robię wielkie oczy I szybko odpowiadam.
- O nie! Na to nie licz! Nie będę się ubierać w taki stroje.
- Jak umowa to umowa. Robisz to, co ja będę chciał - odpowiada ze śmiechem i kładzie przede mną talerz.
- Naleśniki? O Boże, moje ulubione! Ale od kiedy się je je na kolację?
Biorę jednego i robię duży gryz.
- Jakie one są pyszne..
W tej chwili, mój telefon zaczyna dzwonić. Podchodzę do niego I przykładam go do ucha.
- Tak mamo?
- Dostałam wiadomość od wychowawcy, że ciebie nie ma w szkole. Gdzie jesteś?
Zamieram i próbuję coś wymyślić.
- Ten.. Bolał mnie brzuch strasznie i Vince po mnie przyjechał. Jestem właśnie u niego.
Słyszę westchnienie matki.
- No dobrze, ale masz przyjść za godzinę. Di również ciebie szukała, nie mogła się do ciebie dodzwonić.
- Tak? No dobrze to ja kończę.
Odkładam telefon i dokańczam jedzenie. Vince przygląda mi się i również zjada naleśniki.
- Co chciała?
- Pytała gdzie jestem. Nauczycielka do niej napisała.
Nagle przypomina mi się pomysł Rylego.
- Chcesz iść ze mną na sylwestra? Ryle zaprasza do siebie.
- Nie wiem, zwykle spędzam je z rodzicami - mówi z złośliwym usmieszkiem.
Obracam oczami na jego odpowiedź. Przybliżam się do niego I kładę swoje dłonie na jego tors, robiąc błagającą minę.
- No weź pójdź ze mną. Co ją będę tam samą robić?
W tej chwili wchodzi ktoś do domu. Wzdrygam się słysząc za sobą głos Casie.
- Vince, jesteś tu? Musimy porozmawiać. Mój chłopak mówił, że mamy problem w firmie. Gabriel próbował się do ciebie.. - przerywa, gdy zauważa nas razem. - dodzwonić.
Robi wielkie oczy I patrzy na Vincenta.
- To ja może pójdę.
Widzę, jak blondyn zaciska szczękę i napina mięśnie.
- A wy nie byliście pokłóceni? - pytam, nadal wpatrując się w drzwi, z których wyszła dziewczyna.
Chłopak nie odpowiada mi, a ja odwracam się w jego stronę I przypatruję mu się uważnie.
- Vince? Czy ona u was pracuje? Jaki chłopak?
Nadal nie odpowiada I nawet nie jest wstanie popatrzeć mi w oczy.
- To może ja już pójdę - odsuwam się od niego, zabieram swój plecak I pozostałe rzeczy. - Nie wiem dokładnie o co Casie chodziło, ale zaczynam się powoli domyślać.
To oczywiste, że bawi się nami dwoma.
Zamykam głośno drzwi i idę do mojego domu. Próbuję powstrzymywać się od płaczu.
CZYTASZ
We are not real
RomanceCzy miłość polega na zaufaniu drugiej osobie? Czy miłość tak naprawdę nas oślepia? Olivia poznaje w szkole o 4 lata starszego Vincenta, który uczęszczał do jej szkoły. Oliv ma problemy psychiczne, jednak na jej drodze pojawia się On, który zmienia j...