Rozdział 20

373 12 1
                                    

Olivia

- Boże, w końcu wolne! - krzyczy Di I opada na kanapę.

Aktualnie jesteśmy w moim pokoju, aby uczcić ten rok. Specjalnie nie ma z nami Ryle'a, ponieważ postanowiliśmy urządzić babski wieczór.

- W ogóle, jak tak z Vi? - pyta Di, a ja parskam śmiechem.

- Teraz tak będziesz go nazwać? A miał być Szwagrem.

- No tak, ale zobacz: ja jestem Di, ty Ol, Ryle to Ry, a Vince to Vi. Niezłe co?

Kręcę głową z niedowierzaniem.

- Pokłóciłam się z nim wczoraj - mówię, a mój humor od razu się zmienia.

- O co? - podchodzi do mnie Di I kładzie rękę na ramieniu.

- Podczas gdy byliśmy razem, przyszła do niego Casie..

- Jego była? - upewnia się, a ja przytakuję głową.

- Mówiła do niego o jakimś problemie w pracy i zauważyła nas.

- Ale ona chyba u niego nie pracowała?

- No właśnie.. - przerwałam i wytarłam łzę spływającą na mojej twarzy. - Nie chciał nawet mi odpowiedzieć. Nie wiem o co w tym wszystkim chodzi.

Di przytula mnie, przez co czuję, jak coraz więcej łez napływa mi do oczu. W końcu nie powstrzymuję się i wybucham przy niej płaczem.

* * *

Vincent

Wchodzę do sklepu z biżuterią. Zamierzam kupić jej na Boże Narodzenie coś wyjątkowego. Chcę, aby każdy to zauważył i zazdrościł jej. Z pierścionkiem jeszcze zaczekam, pewnie z akilka miesięcy już jakiś kupię, jednak dzisiaj sobie jakiś chcę upatrzeć.

Przeglądam z kasjerem złote bransoletki. Pisała mi kiedyś, że uwielbia nosić takie na ręce z jakimś symbolem.

- A może ta? - pyta, a ja z zaciekawieniem biorę go i przeglądam się mu.

Jest złoty i delikatny. Na środku jest serce oraz dookoła niego kilka maleńkich perełek.

- Czy można by było dodać do tego jakiś napis? - pytam, a kasjer skina głową.

Piszę na karteczce to, co chcę, aby zapamiętała Oliv. Podaję karteczkę mężczyźnie i pytam, ile mam zapłacić.

- 424 dolarów.

Prycham pod nosem, jednak oddaję sumę mężczyźnie.

- Kiedy będzie gotowa?

- Jutro wieczorem może Pan ją wziąć.

Wychodzę z sklepu i zastanawiam się, po jaką cholerę tyle kasy daje się na bransoletkę. Gdyby Oliv usłyszałaby cenę, pewnie dawno by mnie tu już nie było.

Zamierzam jednak te ostatnie dni w tym roku umilić. Chcę, aby była szczęśliwa i żeby nasz początek był cudowny.

Wchodzę do auta I zastanawiam się nad naszą przyszłością. Nas w naszym domu, z dwójką dzieci i zwierzakiem. Może I więcej niemowlaków, lecz musiałbym o to się jeszcze zapytać Oliv.

W tym czasie przypomina mi się naszą kłótnia. Przecież za nim z nią cokolwiek zrobię, to muszę to jej wytłumaczyć. Mimo, iż mnie znienawidzi, będę się starać.

Odpalam samochód i jadę w stronę mojego biura. Dodaję gazu, aż do
120 km/h. Moje serce przyśpiesza rozmyślając nad brunetką. Jestem zły, a jednocześnie podniecony.

Taka kobieta to skarb..

Mówię w myślach I kilka minut później parkuję pod mój parking. Wchodzę do biura i szukam Gabriela wzrokiem.
Gdy go już zauważam, podchodzę i witam się z nim.

- Jakieś nowe wiadomości?

- Ten chłopak jest u ciebie - mówi mi cicho do ucha, a ja zaciskam pięści.

Odwracam się i kieruje się w stronę pokoju. Otwieram je i zamykam z chukiem, zakręcając klucz.
Słyszę, jak chłopak podskoczył na hałasi stanął. Odwracam się do niego I podchodzę.

- Miałeś tylko jedno do zrobienia - cedzę I wtykam mu palec w jego klatkę. - Nie podchodzić do dziewczyny.

Biorę wazon, który stał na biurku i rzucam go o ścianę. Cały łamie się na kawałeczki i spada.

Tak właśnie będzie moja Oliv załamana..

Chase wzdryga się. Widzę w jego oczach strach i przerażenie.

- Chciałem tylko powiedzieć, że już nie podejdę do niej. Wyjeżdżam - oznajmia i wstaje z krzesła. Podchodzi do drzwi, jednak one nie chcą się otworzyć.

Nie tak łatwo ze mną Evans.

Odwraca się powoli i utrzymujemy kontakt wzrokowy.

- Mówiłem Ci, że spotka się kara - biorę klucze z kieszeni I podrzucam sobie je w ręce. - A ja zawsze dotrzymuję obietnice.

Podchodzę do niego mając wbity w niego chłodny wzrok.

- Kim ty jesteś? - pyta przerażony, próbując pokazać, że nie boi się człowieka, który stoi przed Nim.

Podwijam sobie koszulę na spokojnie. Nagle walę go w twarz, rzucając go o ścianę. Słyszę jęk chłopaka, przepraszającego mnie. Jednak nie przestaję. Na moich rękach widać już krew, nawet na zbandażowanej dłoni. Chłopak krwawi i pewnie pod okiem pojawi mu się siniak.

Zasłużyłeś

Czuję na swoim ramieniu kogoś dłoń.

- Dosyć już Vince - mówi Gabriel i oddala nas od siebie.

Twarz chłopaka jest cała we krwi.

- To dopiero początek Evans. Jeśli ktoś się o tym dowie.. - mówię, jednak słyszę trzask drzwi.

Odszedł drzwiami ewakuacyjnymi, aby nikt go nie zobaczył w tak kiepskim stanie.

- Należało mu się - mówi przyjaciel, a ja podaję mu klucze, aby otworzył z powrotem drzwi.

- Teraz muszę tylko pogadać z Olivią.. - wzdycham I pod hodzę do drzwi. - Idę wymyć ręce.

Gdyby ktoś zobaczyłby moje dłonie, na pewno patrzyłby na mnie krzywym wzrokiem. Miałem całe dłonie we krwi.
Klnę pod nosem I wchodzę do męskiej toalety. Zamyka się i opieram o umywalkę.

Wyobrażam sobie moją Oliv, która siedziłaby na tej umywalce.

Jej nogi oplecione na moich biodrach. Jej piękny uśmiech, przez który mój dzień staje się lepszy.. Jej dłonie na moim torsie.

Otrząsam się i myję ręce. Moja fryzura jest jak zwykle roztrzepana na wszystkie boki. Brunetka kiedyś mi powiedziała, że tak wyglądają o wiele lepiej. Liczę się z każdym Jej słowem.

Nagle słyszę melodijkę z telefonu. Wyciągam go z kieszeni I patrzę w ekran. Na widok imienia dziewczyny, moje serce bije w szybszym tempie.

- Tak Oliv? - pytam.

- Hej Vince... - ucięła, jakby nie wiedziała co powiedzieć.- Możemy porozmawiać?

- Oczywiście Skarbie, przyjadę do ciebie o 17, dobrze? - słyszę odpowiedź Olivii i rozłączam się.

Czuję ulgę, jakbym znów mógł oddychać. Jednak świat mnie nienawidzi. Daję mi drugą szansę na zdobycie mojej dziewczynki. Wypuszczam powietrze i wychodzę z toalety z uśmiechniętą miną.

We are not realOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz