Rozdział 7

451 22 2
                                    

Dzisiejszy dzień był bardzo ciekawy. Nie dość, że przez połowę dnia nie wiedziałam, co się dzieje z Vincentem, to jeszcze rozmawiałam z jego byłą, a TERAZ siedzę z nim u niego w domu.

Jak ktoś zobaczył jego dom, a raczej Willę, to już wiedział, że ten człowiek ma dużo kasy. Wewnątrz jest jeszcze ładniej. Białe ściany, nowoczesne meble. Kuchnię ma połączoną z salonem.

Siedzimy sobie na kanapie z jego psem Blu.

- Nigdy nie mówiłeś, że masz psa - mam go na kolanach, a Vince siedzi obok mnie. Nadal ma na sobie koszulę, lecz podwinął sobie rękawy. Muszę przyznać, że w takim ubiorze jest przystojny.

- Bo nigdy o to nie pytałaś - odpowiada I idzie w kierunku kuchni - chcesz coś zjeść?

- A co możesz mi zaproponować? - pytam go.

Blondyn zaczyna szykować potrzebne składniki oraz makaron.

- Mogę zrobić spaghetti. Lubisz?

- O Boże, kocham!

Chłopak uśmiecha się pod nosem i zaczyna robić jedzenie.

- No dobrze. To teraz trochę muszę się dowiedzieć o tobie. Jaki kolor lubisz? Twoje hobby? Od której do której pracujesz? - Na moje pytania, Vince od razu się zaśmiał.

- Mój ulubiony kolor to czerwony. Uwielbiam gotować, mogę przyznać, że robi mi to nawet satysfakcję. Pracuję od 9 do 20.

Po godzinie zadawania mu pytań, Vince zaczyna przygotowywać miejsce do jedzenia.

- Chcesz jeść przy stole, czy przy blacie?

- Hmmm, może w sumie przy blacie? Nie musisz nakrywać do stołu. I tak zaraz będę musiała iść.

- No dobra - bierze talerze z jedzieniem i kładzie na ladzie.

Podchodzę do niego, biorę talerz do ręki i siadam na blacie.

- Widzę, że przyzwyczaiłaś się siadać na tym. U nieznajomych też tak robisz? - oparł się o stół i na stojąco zaczął jeść spaghetti.

- A żebyś wiedział - biorę widelec i próbuję makaronu - chyba muszę wynająć ciebie, abyś był moją kucharką. To jest takie dobre!

Blondyn odkłada swój talerz i stoi naprzeciwko mnie. Opiera się rękoma o blat.

- Chętnie mógłbym dla ciebie gotować - mówi ochryple i szepcze do ucha. - Jednak coś za coś.

Żeby nie zobaczył, że znów się rumienię, szybko zaczynam jeść kolację.
Blondyn na mój widok, śmieje się pod nosem.

- No co? - Nie wiem, czemu jak na mnie patrzy, śmieje się.

- Ubrudziłaś się - wskazuje ręką i kciukiem wyciera sos, który był przy moich ustach.

Zaczyna patrzeć na mnie tak intensywnie, że nawet na nie mogę od niego odwrócić wzroku. Po paru sekundach popatrzył na moje usta, a później znów na mnie.

Nagle zaczyna dzwonić mój telefon. Wzdrygam się i zeskakuję z blatu. Myślę, że to mama, przez co chcę jak najszybciej zajrzeć do niego.
Vince natomiast ciągle patrzy na mnie I bierze za ramię, abym została tam, gdzie jestem.

- Dlaczego w takich momentach, ktoś zawsze nam przeszkodzi? - mówi tak cicho, że prawie nie usłyszałam.

Popatrzyłam na niego i przypomniało mi się, że coś chciał mi w biurze powiedzieć.

Mam pytanie. A co jeśli...

- Co chciałeś mi powiedzieć w biurze? Di nam przerwała wtedy.. - zerkam na niego. Jego oczy są piękne.

We are not realOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz