XLI. Pożegnanie

248 29 7
                                    

Florian nie zasnął, on zwyczajnie padł. Wymęczył go cały miniony dzień, wymęczył go Tony i to, co razem robili... Przespał spokojnie resztę nocy, ale obudził się około dziewiątej rano. Bolał go trochę brzuch, najprawdopodobniej z nerwów, czuł również mdłości... Nie były jednak niczym nowym dla niego. Zsunął się z ciała Tony'ego, na którym przespał całą noc. Usiadł, oddychając głęboko, po czym spojrzał na mężczyznę swojego życia... Aż wyciągnął dłoń i pogłaskał jego policzek.

Gdy usiadł, przy okazji zauważył, że ich posłanie w jaskini... to było jedno wielkie pobojowisko. Skopali pościel, którą się okrywali – leżała teraz gdzieś poza materacem. Wiele poduszek pospadało z ich posłania. Wokół rozsypane były niezjedzone przez nich owoce. Jedną z truskawek, z daleka od nich, właśnie spokojnie konsumował jakiś mały, uroczy gryzoń.

Gdy białowłosy dotknął policzka mężczyzny, ten otarł się przez sen nieznacznie o jego dłoń i zamruczał cicho... Powoli otworzył oczy.

– Cześć, kochanie – szepnął czule i pochylił się, aby złożyć czuły pocałunek na jego policzku.

Anthony zamruczał głośniej, powoli przekręcając się w jego stronę. W tej samej chwili do ich uszu dotarło ciche popiskiwanie, a gdy Flo się odwrócił, mógł dostrzec, że do myszy jedzącej truskawki dołączyła gromadka maleńkich myszek, które zaczęły żerować przy swojej mamie na rozsypanych jagodach.

– Chyba mamy gości – wymamrotał cicho z uśmiechem.

– I to całkiem sporo – zgodził się z nim Flo, z zachwytem wpatrując się w tę rodzinę. Niemal rozpłynął się, dostrzegając te maleńkie myszki.

Myszy jednak nie wydały się być przyjęte ich obecnością. Najwidoczniej żyły tu od dłuższego czasu, znały ich zapach i nie wyczuwały w nich zagrożenia.

– Dobrze, że owoce się nie zmarnują – mruknął Tony i podniósł się na ramieniu, aby dosięgnąć do słodkich ust Flo.

Białowłosy pokiwał głową i obrócił się w jego stronę, aby ich wargi mogły się ze sobą spotkać. Pocałowali się czule, aż w końcu... brzuch Floriana zaburczał cicho.

– Obaj potrzebujemy śniadania i kąpieli – tchnął w usta Tony'ego.

– Kąpiel... tutaj? – Zaproponował. – Śniadanie... w domu... – mruczał tygrys, całując jego usta.

– Dobrze – Florian zgodził się od razu, raz jeszcze całując jego wargi, zanim w końcu się od niego odsunął. – Ale będziesz musiał pomóc mi wstać – oznajmił, posyłając mu uśmiech. Po tej nocy... był bardziej niż obolały. Piekł go nie tylko ugryziony kark, ale też inne miejsca na ciele... A jeszcze bardziej obawiał się, że gdy tylko wstanie, to coś zwyczajnie z niego wypłynie.

Anthony od razu pokiwał głową, podnosząc się na nogi. Przeciągnął się na oczach Flo, rozciągając spięte plecy i odrętwiałe ramiona. Dopiero potem obrócił się w jego kierunku i pochylił się, aby wziąć go na ręce.

Flo zagapił się na niego, na to przepiękne, boskie wręcz ciało. Objął ramionami jego szyję i westchnął cicho.

– Jesteś przepiękny – stwierdził, gdy Tony ruszył w stronę wyjścia z jaskini.

– Ty jesteś przepiękny – odpowiedział mu tygrys, obejmując go mocniej. – A teraz wstrzymaj oddech – dodał, zanim wszedł prosto pod wodospad. Przez chwilę tam stał, zanim... razem z Florianem wskoczył do wody.

Białowłosy posłusznie wstrzymał oddech i mocniej się go złapał. Poczuł się jak mały chłopiec, czując ogromną radość, gdy razem wpadli prosto pod wodę. Gdy tylko się wynurzyli, zaczął się głośno i radośnie śmiać. Anthony również roześmiał się, od razu go do siebie przyciągając. Uwielbiał każdą chwilę spędzoną z Florianem, właśnie taką, swobodną, pełną miłości... Beztroską. Przepłynął kawałek razem z nim, zanim zatrzymał się na środku jeziorka, nadal trzymając go w swoich ramionach.

Opowieść o Tygrysie i Śnieżnej Panterze [bxb]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz