Florian nigdy nie czuł się bezpieczniej. Nigdy. Anthony był jego bezpiecznym miejscem. Spałby głęboko i spokojnie aż do samego rana, gdyby nie... płacz. Nie, nie płacz. To było niemal zawodzenie bliźniaków. Rozbudził się bardzo szybko, bez problemu rozpoznając, że coś było nie w porządku. Podniósł się do siadu, zrzucając z nich kołdrę, a zmienny tygrys podniósł się zaraz za nim, z minimalny opóźnieniem.
– To dzieciaki – wymamrotał, tak, jakby nie było to oczywistą oczywistością.
– Mam wrażenie, że coś jest nie tak – szepnął Florian. – Płaczą inaczej niż zawsze – dodał i powoli zsunął się z łóżka.
– Twój braterski instynkt jest niezawodny – stwierdził ufnie tygrys, wstając i szybko zakładając na siebie jakąś koszulkę.
– Albo instynkt omegi – szepnął Florian, zanim spiął się cały, słysząc grzmot gdzieś ponad ich głowami. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że deszcz również głośno bębnił w dach.
– To prawie to samo – odparł tygrys, wciąż trochę sennie, zanim jako pierwszy opuścił sypialnię.
Florian szybko go dogonił i, w chwili wyjątkowej odwagi, chwycił jego dłoń. Sekundę później rozległ się głośny grzmot. Zadrżał, a jego chude palce mocno zacisnęły się na dłoni mężczyzny.
Zeszli na dół, prosto do pokoju dziecięcego. Julia była sama i właśnie próbowała uspokoić rozbudzone, płaczące bliźniaki. Florian puścił dłoń Anthony'ego i podszedł do matki, przejmując od niej jedno dziecko. Objął chłopca i znieruchomiał.
– Mamo, on jest rozpalony – wyszeptał, gdy mała, niemal zawodząca puma wtulała się w jego pierś.
– Obaj są. Nie wiem, co im jest – przyznała Julia, widocznie spanikowana.
Anthony wszedł do pokoju wyjątkowo niepewnie, jednak gdy usłyszał o gorączce chłopców, szybko do nich podszedł. Pozwolił sobie dotknąć czoła małej pumy, którą Flo trzymał na rękach.
– Lekarz powinien je zobaczyć – oznajmił, patrząc na matkę chłopca.
Chłopczyk na krótką chwilę przestał płakać, czując palce zmiennego na swoim czole... Było bardziej niż rozpalone.
– Wyjechał – odpowiedziała Julia, podnosząc się z drugim bliźniakiem na rękach. – Zadzwonię do niego, ale miał wrócić dopiero za parę dni – dodała i bez słowa podała pumę tygrysowi, zanim szybko wyszła z dziecięcego pokoju.
Mężczyzna zamrugał zaskoczony, gdy nagle w jego ramionach znalazło się dziecko. Był jednak bardziej przejęty stanem chłopców niż własnym zaskoczeniem, więc szybko usiadł razem z nim na łóżku i położył rękę na jego czole. Potem sprawdził jeszcze kilka innych rzeczy i posłał Florianowi spojrzenie pełne niepokoju.
– Są odwodnione i mają bardzo wysoką temperaturę – powiedział. Sam nie był pewien, skąd to wiedział, ale... po prostu wiedział. – Jeśli lekarz nie przyjedzie najpóźniej do rana to... – zawiesił wymownie głos. Nawet nie był w stanie tego powiedzieć.
Białowłosy usiadł obok mężczyzny, nie spuszczając z niego wzroku. Nie, ani trochę nie bał się, że Anthony mógłby skrzywdzić jego braciszka. Czuł, że może mu zaufać. I że doskonale wiedział, co robi oraz mówi. Sam tulił do siebie bliźniaka, który wciąż cicho zawodził, ale powoli się uspokajał.
– Nie... nie! – Na twarzy Floriana pojawiło się głębokie zaskoczenie, które szybko zamieniło się w prawdziwy szok. – Przecież to niemożliwe... one nigdy nie chorowały... Anthony... – jego głos załamał się, a na twarzy pojawiło się niemal czyste przerażenie.
CZYTASZ
Opowieść o Tygrysie i Śnieżnej Panterze [bxb]
Hombres Lobo"Nasza dusza jest jak płomień, który został rozdzielony... dawno temu. Bliźniacza dusza jest tylko jedna, jedyna, jest jak lustro, odbicie wszystkiego, czym jesteś. Mówi się, że kiedy widzisz tę osobę, ten bliźniaczy płomień, po prostu wiesz, że...