Im bliżej ceremonii było, tym bardziej Anthony się stresował. Bardzo chciał pomóc, ale zgodnie ze słowami Julii – nie mógł. Miał jedynie czekać, przez okno z niecierpliwością obserwując wszystkie przygotowania. Członkowie dumy wynieśli na dwór krzesła oraz stół z jadalni, a także rozłożyli wokół parę mniejszych stolików. Na każdym stanęły naczynia, sztućce oraz kwiaty, mnóstwo kwiatów... Przygotowali również ognisko, w pewnej odległości od stołów. Początkowo to wokół niego miały zostać ustawione, lecz ostatecznie zrezygnowali z tego, by zrobić miejsce na tańce.
Na końcu, przy bacznej obserwacji babci, dokończyli ołtarz dla młodej pary. Tworzyli go przez parę ostatnich dni: złożony został z kilku wysokich belek, które zostały udekorowane przez kobiety przeróżnymi kwiatami i roślinami, tworząc przepiękny, kwitnący baldachim. Ołtarz został umieszczony niedaleko lasu, całkiem spory kawałek od miejsca, w którym mieli spożyć posiłek.
Robiło się już coraz później, gdy do pokoju, w którym przebywał Anthony, zapukała babcia. Gdy pozwolił jej wejść, okazało się, że wcale nie była sama: tuż za nią weszło parę innych kobiet–pum. Na całe szczęście, już kilka minut temu zdążył się przebrać.
– Przyszłyśmy, by dopełnić twój strój – wyjaśniła babcia. Jedna z kobiet przyniosła ze sobą specjalną, białą farbę.
– Mamy nadzieję, że nie masz nic przeciwko – wtrąciła. – To tradycja.
– Razem z Florianem będziecie mieć pasujące malunki – wytłumaczyła druga zmienna.
Anthony zerknął na białą farbę niepewnie. Wszystkie obrządki związane z ceremonią niezwykle go fascynowały, a gdy usłyszał o malunkach, poczuł, że serce znów bije mu szybciej.
– Oczywiście – odparł. – Oczywiście, że nie mam nic przeciwko – dodał i posłusznie usiadł, aby kobiety mogły go pomalować.
Babcia uśmiechnęła się szeroko, dumnie. Wyraźnie cieszyło ją to, że Anthony nie miał nic przeciwko ich zwyczajom.
– Swoje odbicie zobaczysz dopiero na ceremonii – powiedziała babcia, gdy zanurzała palce w farbie. – Florian nim będzie – wyjaśniła, a jej palce przesunęły się po policzkach zmiennego tygrysa.
Gdy tylko staruszka dotknęła jego twarzy, zamknął oczy. Farba była zimna, a palce kobiety ciepłe. Słyszał w swojej głowie bicie własnego serca i był niezwykle podekscytowany. Flo... Nie widział go tak długo...
– Druga połowa mojej duszy – wyszeptał.
– Tak, dziecko – szepnęła babcia, delikatnie dotykając skóry nad jego brwiami. – Druga połowa twojej duszy – uśmiechnęła się ciepło, mówiąc to. – Gdy pójdziemy do Flo, ty będziesz mógł już wyjść na dwór – oznajmiła. – Poczekaj na niego przy ołtarzu – poprosiła, sunąc palcem po jego nosie.
– Dobrze – odszepnął, niemal wstrzymując oddech, gdy babcia malowała znak na jego nosie. – Powinienem wziąć wianek?
– Tak – odparła, a palce przesunęły się od dolnej wargi przez brodę. – Weź go – poprosiła i dorobiła ostatnie kropki na czole, pomiędzy brwiami. – Idź, Anthony, i czekaj na niego – poleciła łagodnie, odsuwając się. Przyjrzała mu się od stóp do głów, wyraźnie zachwycona tym, jak wyglądał.
Zmienny tygrys otworzył oczy i spojrzał na babcię, akurat w tym samym momencie, w którym ta patrzyła na niego. Widział zachwyt na jej twarzy... i poczuł, że serce bije mu jeszcze szybciej. To działo się naprawdę.
Pokiwał głową i zabrał wianek, trzymając go w swoich dłoniach nad wyraz ostrożnie. Bardzo niepewnie wyszedł z pokoju na korytarz, a następnie na zewnątrz, z zachwytem przyglądając się tym wszystkim przygotowaniom...
CZYTASZ
Opowieść o Tygrysie i Śnieżnej Panterze [bxb]
Loup-garou"Nasza dusza jest jak płomień, który został rozdzielony... dawno temu. Bliźniacza dusza jest tylko jedna, jedyna, jest jak lustro, odbicie wszystkiego, czym jesteś. Mówi się, że kiedy widzisz tę osobę, ten bliźniaczy płomień, po prostu wiesz, że...