XXIX. Złączenie dusz

276 29 5
                                    

Im bliżej ceremonii było, tym bardziej Anthony się stresował. Bardzo chciał pomóc, ale zgodnie ze słowami Julii – nie mógł. Miał jedynie czekać, przez okno z niecierpliwością obserwując wszystkie przygotowania. Członkowie dumy wynieśli na dwór krzesła oraz stół z jadalni, a także rozłożyli wokół parę mniejszych stolików. Na każdym stanęły naczynia, sztućce oraz kwiaty, mnóstwo kwiatów... Przygotowali również ognisko, w pewnej odległości od stołów. Początkowo to wokół niego miały zostać ustawione, lecz ostatecznie zrezygnowali z tego, by zrobić miejsce na tańce.

Na końcu, przy bacznej obserwacji babci, dokończyli ołtarz dla młodej pary. Tworzyli go przez parę ostatnich dni: złożony został z kilku wysokich belek, które zostały udekorowane przez kobiety przeróżnymi kwiatami i roślinami, tworząc przepiękny, kwitnący baldachim. Ołtarz został umieszczony niedaleko lasu, całkiem spory kawałek od miejsca, w którym mieli spożyć posiłek.

Robiło się już coraz później, gdy do pokoju, w którym przebywał Anthony, zapukała babcia. Gdy pozwolił jej wejść, okazało się, że wcale nie była sama: tuż za nią weszło parę innych kobiet–pum. Na całe szczęście, już kilka minut temu zdążył się przebrać.

– Przyszłyśmy, by dopełnić twój strój – wyjaśniła babcia. Jedna z kobiet przyniosła ze sobą specjalną, białą farbę.

– Mamy nadzieję, że nie masz nic przeciwko – wtrąciła. – To tradycja.

– Razem z Florianem będziecie mieć pasujące malunki – wytłumaczyła druga zmienna.

Anthony zerknął na białą farbę niepewnie. Wszystkie obrządki związane z ceremonią niezwykle go fascynowały, a gdy usłyszał o malunkach, poczuł, że serce znów bije mu szybciej.

– Oczywiście – odparł. – Oczywiście, że nie mam nic przeciwko – dodał i posłusznie usiadł, aby kobiety mogły go pomalować.

Babcia uśmiechnęła się szeroko, dumnie. Wyraźnie cieszyło ją to, że Anthony nie miał nic przeciwko ich zwyczajom.

– Swoje odbicie zobaczysz dopiero na ceremonii – powiedziała babcia, gdy zanurzała palce w farbie. – Florian nim będzie – wyjaśniła, a jej palce przesunęły się po policzkach zmiennego tygrysa.

Gdy tylko staruszka dotknęła jego twarzy, zamknął oczy. Farba była zimna, a palce kobiety ciepłe. Słyszał w swojej głowie bicie własnego serca i był niezwykle podekscytowany. Flo... Nie widział go tak długo...

– Druga połowa mojej duszy – wyszeptał.

– Tak, dziecko – szepnęła babcia, delikatnie dotykając skóry nad jego brwiami. – Druga połowa twojej duszy – uśmiechnęła się ciepło, mówiąc to. – Gdy pójdziemy do Flo, ty będziesz mógł już wyjść na dwór – oznajmiła. – Poczekaj na niego przy ołtarzu – poprosiła, sunąc palcem po jego nosie.

– Dobrze – odszepnął, niemal wstrzymując oddech, gdy babcia malowała znak na jego nosie. – Powinienem wziąć wianek?

– Tak – odparła, a palce przesunęły się od dolnej wargi przez brodę. – Weź go – poprosiła i dorobiła ostatnie kropki na czole, pomiędzy brwiami. – Idź, Anthony, i czekaj na niego – poleciła łagodnie, odsuwając się. Przyjrzała mu się od stóp do głów, wyraźnie zachwycona tym, jak wyglądał.

Zmienny tygrys otworzył oczy i spojrzał na babcię, akurat w tym samym momencie, w którym ta patrzyła na niego. Widział zachwyt na jej twarzy... i poczuł, że serce bije mu jeszcze szybciej. To działo się naprawdę.

Pokiwał głową i zabrał wianek, trzymając go w swoich dłoniach nad wyraz ostrożnie. Bardzo niepewnie wyszedł z pokoju na korytarz, a następnie na zewnątrz, z zachwytem przyglądając się tym wszystkim przygotowaniom...

Opowieść o Tygrysie i Śnieżnej Panterze [bxb]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz