XXXVII. Pierwszy zmienny

218 29 9
                                    

Jeszcze chwilę spędzili w księgarni z Margaret, aż w końcu Flo zamknął księgarnię. Odprowadzili staruszkę do domu, a potem wspólnie ruszyli w drogę powrotną, na rowerach, do dumy, gdzie nastoletnie pumy przygotowywały już miejsce na wieczorną kolację przy ognisku.

Florian czuł się o wiele lepiej niż rano. Cieszyło go to, że Anthony przyjechał do miasta dla niego i czerpał ogromną przyjemność z jego obecności. Gdy jechali do domu, przez cały czas czuł na sobie jego spojrzenie i wiedział, że Tony pilnuje, by nic mu się nie stało.

Był najedzony i szczęśliwy, przez co ani trochę nie miał ochoty na ognisko, zwłaszcza, że jedzone będzie głównie mięso. Oczywiście, jego mama przygotowała też coś wegetariańskiego dla Tony'ego... i Flo zamierzał z tego skorzystać.

Zaniósł na górę nowe książki, które wziął dla siebie z księgarni, a potem zszedł na dół, by pomóc w przygotowaniach. Skończyło się na tym, że usypiał dzieciaki, gdy reszta już zaczęła zbierać się przy ognisku. Dla Shanti i Anthony'ego ustawiono honorowe miejsca, bo to oni – a raczej głównie ona – mieli być bohaterami wieczoru.

Anthony również nieszczególnie miał ochotę pojawiać się na ognisku, ale... przecież obiecał. Odkąd Shanti pojawiła się w dumie, jeszcze silniej odczuwał potrzebę spędzania jak największej ilości czasu z Florianem, a do tego pragnął dobitnie pokazywać wszystkim, że chłopiec należał do niego. A może Shanti wcale nie miała z tym nic wspólnego...?

Pomagał w przygotowaniach, czekając na Flo przy ognisku. Jako pierwsza pojawiła się jednak Shanti – wieczór był bardzo ciepły, a jeszcze cieplej miało być przy ogniu, więc ubrała sukienkę – bardzo kolorową i bardzo hinduską. Na bosaka wyszła na zewnątrz, a swoje niespotykanie długie włosy zaplotła w piękny, ciasny warkocz.

– Jesteś taka piękna! – Powiedziała Nicole, podchodząc do niej. Wzięła ją pod rękę i poprowadziła w stronę Tony'ego, aby dziewczyna mogła usiąść na honorowym miejscu obok niego.

– Daj spokój, tylko ubrałam sukienkę – dziewczyna zaśmiała się cicho i uśmiechnęła się skromnie.

Gdy bliźniaki w końcu zasnęły, Florian był już bardzo zmęczony i najchętniej przemieniłby się w panterę, aby zasnąć obok braci. Nie przebrał się, więc miał na sobie zwykłe ciemne jeansy oraz długą bluzę z kapturem, przez co wyglądał... po prostu zwyczajnie i nijako. Wyszedł z domu chwilę po Shanti, ale nikt nie zwrócił na niego uwagi, bo wszyscy wpatrywali się z zachwytem w dziewczynę, która wyglądała... zjawiskowo.

Tylko nie Anthony. To nie była do końca prawda, że nikt nie zwrócił uwagi na Floriana... On zwrócił. Jego alfa. Podniósł się od razu, gdy tylko go zobaczył, choć w jego stronę Nicole już prowadziła Shanti. On jednak nie zamierzał siedzieć osobno, bez Floriana. Posłał mu uśmiech, patrząc tylko na niego i czekając, aż podejdzie bliżej.

Białowłosy podniósł wzrok i uśmiechnął się nieśmiało, gdy jego spojrzenie spotkało się ze spojrzeniem alfy. Jego alfy. Minął babcię i Julię, która posłała mu szeroki uśmiech, a potem podszedł do Tony'ego, nie przejmując się tym, że te honorowe miejsca nie należały dziś do niego.

– Czy wszystkie kobiety w Indiach są takie piękne? – Zapytał Jake, szczerząc się przy tym.

– Raczej na odwrót – odpowiedział Anthony, uśmiechając się jednym kącikiem ust. – Shanti jest najpiękniejszą kobietą w całych Indiach.

Hinduska aż zarumieniła się delikatnie, siadając na przydzielonym jej miejscu.

– Czy... przypomniałeś może coś sobie? – Zapytała nieśmiało.

Opowieść o Tygrysie i Śnieżnej Panterze [bxb]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz