XXII

472 33 5
                                    

Siadam na końcu restauracji do ,której umówiłam się z reporterem z Bravo.Nie popuszczę draniowi.Wpatruję się jak w szyby bębni deszcz i gdzie niegdzie widać błyskawice.Szaleje burza od samego rana i nie może się skończyć.Wszyscy chyba czują się podle przez tą paskudną pogodnę i nie czuję się samotna ,że tylko ja mam złe dni i prawdopodobnie się nie skończą.Zostałam zwolniona z pracy ,ponieważ przyjechała Musta córka z Włoch i dał jej robotę na miejscu a więc mam wakacje ,Connora telefon milczy a więc liczę tylko na siebie a Lucy wysłała mi tylko numer do bravo ,gdzie dowiedziałam się kto napisał te wyjęte z rękawa jokery i się nie odzywa ,ponieważ ma pracę.Dziękuję za cudownych przyjaciół.Moja kawa chyba już wystygła ale nie mam ochoty jej pić.Stukam palcami o ładny biały stolik gdy za mną ktoś się odzywa :

- Dzień dobry.Wybaczy pani za spóźnienie ale ta pogoda.- Podaje mokrą dłoń i ściąga przemoczoną kurtkę.Uśmiecham się lekko i przechodzę od razu do rzeczy.

-Skąd wziął pan te wszystkie bzdury ?

-O czym pani mówi ? -Unosi swoje ciemne,grube brwi.
- O wydarzeniach ,które nigdy nie miały miejsca.!
- Prawda w tej branży się nie liczy.Liczy się nowinka  którą ludzie łapną na chaczyk.- Wybucham śmiechem.Racja.W tym świecie prawda nie ma wartości.
- Nalegałabym aby pan odwołał swoje zdanie albo przeprosił mnie.Zrobił mnie pan na zdzirę ,którą nie jestem ! - Mówię trochę za głośno i klienci zaczynają się w moją stronę patrzeć.
- Przykro mi ale nic nie mogę już zrobić.- Kręci głową i się współczująco uśmiecha.Wzdycham i czuję jak krew mi pulsuje w żyłach.Zabieram bluzę z krzesła i podrygam się na nogi.
- W takim razie straciłam tylko czas.Spotkamy się w sądzie.- Mówię i zakładam kaptur na głowę.Dosłyszam jednak ,,Nie ma pani szans'' i w tym momencie trzaskam drzwiami.Co mi da ten sąd skoro i tak nikt nie odda mi juź swojej prywatności ? Idę szybkim krokiem po mokrym chodniku.Deszcz leje z nieba ale to mi nie przeszkadza.Jestem wściekła na siebie.On ma racje nie mam szans ! Po co proponowałam ten głupi sąd ? Skąd ja wezmę pieniądze na prawnika.Czuję łzy na swoich policzkach.Który to już dzień płaczę ? Nie mam pojęcia.Zostałam sama.Connor nie odbiera i nawet nie odpisuje na moje tweety a Lucy pracuje. Rodzice nic nie wiedzą.Jeszcze.Póki nie zobaczą w Dino ,,Bravo'' ze mną w roli głównej.Przemoknięta siadam na przystanku i wpatruję się w ciemną i pustą ulicę.Obejmuje się rękami i przypominam sobie Londyn.Zawsze jeździły auta niezależnie o jakiej porze.Trochę tęsknię za tymi błogimi dniami.Kostka jeszcze czasem daje po sobie znać ale to nic.Gdybym nie czuła bólu nie wiedziałabym ,że żyję.Po chwili parkuje ciemnoniebieski autobus i do niego wsiadam.

*

- Wróciłam ! - Krzyczę beznamiętnym głosem i rzucam mokrą torbę z Nike na podłogę.Pomińmy ,że cała jestem mokra.Mama na mój widok marszczy brwi i mówi ,że wyglądam jak mokra kaczka i każe mi się iść umyć a ona naszykuje mi herbatę oraz tabletki.Gdy odkręcam korek z ciepłą wodą zdaje mi się ,że słyszę dzwonek do drzwi ale potem stwierdzam ,że mi się tylko wydaje.Ściągam mokre rzeczy ,które się do mnie kleją i rzucam je do pralki.Mruczę z zadowolenia kiedy jestem już w wannie i upatula mnie ciepła woda.Zmarzłam a więc teraz jest mi gorąco.Myję się i dokładnie spukuje mydło z ciała oraz szampon z włosów.Później otulam się niebieskim ręcznikiem i przysiadam na wannie.Trochę poprawił mi się chumor ale nadal czuję się fatalnie.Mama puka i oznajmia ,że herbata czeka na mnie w pokoju i ,że pod drzwiami czekają na mnie czyste ubranie.Dziękuję i gdy na głowie mam już turban ,otwieram drzwi i zabieram rzeczy.Ubieram turkusowy sweterek Free hugs a do tego czarne rurki.Wyglądam okej i nie widać śladów łez.Wychodzę z łazienki i kieruję się do swojego pokoju.Widzę ,że na biurku czeka na mnie ciepła malinowa herbatka z miodem i cytryną oraz tabletka abym nie zachorowała.Wypijam trunek szybko choć jest gorący i włączam muzykę.Kładę się na kanapie i zasypiam.Budzi mnie moja mama ,która mnie szturcha.
- Co jest ? - Pytam zaspanym głosem i mróżę oczy.
- Ktoś przyszedł do ciebie.- Kiwam głową i wstaję.W drzwiach widzę lekko uśmiechniętą Lucy.Mama gdy  wychodzi puszcza mi oko oraz mówi ,że musimy później poważnie porozmawiać.Połykam ślinę i nie wierzę ,że moja mama przeczytała już gazetę.Boję się.Co jak mi nie uwierzy ,że to nie prawda?.Spoglądam na Lucy.
- O a jednak raczyłaś ze mną poro...- Zamarłam.Moja przyjaciółka się odsuneła i patrzyłam prosto w twarz Connora Balla.Zaschło mi w gardle.
- Niespodzianka.- Uśmiecha się ciepło i staje w progach mojego pokoju.
--------------------------------------------------
Ta dam ! Ae niespodzianka co ? Hah mam nadzieję ,że się nie domyślacie co miało tu być.

Dream or dream|| Connor BallOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz