Rozdział XXXXIII

308 24 4
                                    

Trzaskam drzwiami i osuwam się na ziemię.Wszystko runeło.Całą drogę ryczałam i wszyscy pasażerowie patrzyli tylko na mnie. Nic nie mogłam zrobić. Dlaczego mi to zrobił ? Dlaczego tu przyjechał ? Obiecał mi.Maskara spływa mi po policzkach i ląduje na drewnianej podłodze. Trudno , zmyje się. Lucy i Harrego chyba nie ma w domu , ponieważ zaraz przyszliby tu sprawdzić , dlaczego trzaskam. Łzy spływają po moich policzkach a krew zaczyna pulsować mi w żyłach. Nienawidzę go. Za głupie obietnice, za kąpiel w wannie , za pikniki na najpiękniejszej polanie, za łapanie mnie , kiedy się przewrócę. Za wszystko. Wstaję i kieruję się do pokoju Lu. Co mogłabym zniszczyć ?Złość miesza się ze smutkiem a to tworzy mieszankę wybuchową. Muszę na czymś rozładować swoje emocje. Zauważam kaktusa na parapecie i wpadam na pomysł. Biorę go i rzucam o podłogę. Doniczka pęka i wszystkie kawałki , walają się po podłodze. Wybucham zimnym śmiechem. Mam ochotę jeszcze coś rozwalić ale , gdy już chwytam następny wazonik , słyszę za sobą zdziwiony głos.
- Vanes ? Co tu się dzieje? - Obracam się i głośno oddycham. Mam ochotę rzucić się na blondynkę za to , że mi przerwała. Za to , że nie mogłam pomyśleć , że ten kaktus to Connor i mogę go zniszczyć. Zbieram się na odwagę i spoglądam w jej oczy.
- Connor.... Lauren... Są razem. Prawda , że cudownie ? - Wybucham śmiechem i znów łzy napływają mi do oczu. - Obiecał mi , że spotkamy się na ferie i ,że bardzo mu zależy na mnie i gdyby zależało to od niego dawno byśmy .... - Wybucham płaczem. Lu zrzuca torebkę i mnie przytula. Głaszcze moje włosy i każe mi się uspokoić. Lauren zabrała mi go. Kolejny raz. Nigdy nie marzyłam aby mnie pocałował, spojrzał na mnie tak jak na nikogo innego ale teraz chciałabym aby tak było. Nie doceniałam jego obecności , pragnełam aby tu był , ponieważ nie czułam się samotna. Czy go kochałam ? Na pewno. Były urywki , kiedy chciałam być jego dziewczyną , trzymać go za rękę, zawsze budzić się koło niego a teraz ? Teraz nie chcę go znać. Zaraz będzie tatą. To chyba dobrze , że wrócili do siebie prawda ? Dziecko potrzebuje obydwojga rodziców , szkoda tylko , że moim kosztem.
  Leżę w łóżku i nie mam ochoty nikogo i niczego słuchać. Co chwila mój telefon wibruje a ja zakrywam dłońmi , uszy.
- Vanessa odbierz do cholery ten telefon ! Uszy już mnie bolą od tej wibry! - Krzyczy Lucy i słyszę w jej głosie wściekłość. Rzucam komórkę w końcu na podłogę i się rozpadł na dwie części. Świetnie. Odwracam się do ściany i przykrywam się szczelnie kołdrą. Czuję nagle czyjeś umieśnione dłonie , które mnie tulą. Harry.
- Co jest Vanessa ? - Pochylił się nade mną i jego loki ,łaskoczą moją twarz.Łzy znów napływają mi do oczu i zbiera mi się na płacz.
-Wiesz ,on wrócił do Lauren. - Przytula mnie do siebie a ja rękami oplatam jego szyję. Łzy spływają po moich policzkach i spadają na jego biały T-shirt.Czuję jego aromatyczne perfumy i je wdycham. Czuję na sobie czyjeś spojrzenie i podnoszę głowę. Blondynka opiera głowę o szafę i patrzy się na nas. Mam nadzieję , że nie jest zazdrosna. Puszczam chłopaka i w tym momencie on też się odwraca. Posyła mi smutny uśmiech i się podnosi.
- Musisz coś zjeść- Mówi cicho Lu i teraz brunet oparł brodę o jej ramię. Wyglądają słodko. Kręcę głową i znów się kładę.
- Co stało się z komórką ?
- Nie chciałaś ,żeby dzwoniła to już nigdy więcej nie zadzwoni. - Wybucham głośnym płaczem. Szlocham w poduszkę , wciąż czując smutne i pełne żalu spojrzenia.
- Mamy zostać ? - Kręcę głową i słyszę dzwięk , zamykanych drzwi.
------------------------------------------------------- Smutny :( Taki jak ta pogoda.
Chciałabym Was serdecznie zaprosić na moje drugie opowiadanie , które znajdziecie w tym linku i może również się Wam spodoba :))
http://w.tt/1D2Bwaz

Dream or dream|| Connor BallOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz