Epilog

371 23 3
                                    


To taki mój mały prezent świąteczny dla Was. Szczęśliwych, spokojnych oraz rodzinnych Świśt Bożego Narodzenia kochani :* <3
P.S. Kolejna niespodzianka już po nowym roku ^^
****
2032 rok

Leżę na kanapie i spoglądam w sufit,dłonią uderzając o podłogę. Dzisiaj kończy się ostatnia trasa The Vamps. Gdyby nie Cassandra pojechałabym razem z nimi, niestety czteroletnie dziecko nie zostawię z szesnastolatkiem który ciągle słucha rockowego zespołu i gada o swoim zespole. Bradley i Connor zawsze się z niego śmieją, kiedy zaczyna swój monolog o swoim przyszłym zespole, fanach, płytach i Vegas. Pewnie przypomina im ich kiedy byli w jego wieku i wrzucali pierwsze covery na YouTube. To było tak dawno. 17 lat temu poznałam Connora. 18 lat temu mi się oświadczył a po pół roku zostałam oficjalnie jego żoną. Na początku mieszkaliśmy w Londynie ale kiedy urodził się Jakob stwierdziliśmy, że przeprowadzimy się do Polski. Wtedy miał nastąpić ten smutny dzień. Ewidentny koniec zespołu ale chłopcy mieli po dwadzieścia dwa lata i nie mogłam zabronić im koncertować. Mieli wielkie plany na dalszą karierę. Pomysły rodziły się na nowe piosenki, nowe trasy, na nowe albumy i tekedyski, w nich nie było miejsca na pieluszki, płacz i dziecko, którym trzeba się zajmować. Może to brzmi jakbym miała żal ale tak nie jest. Po prostu wtedy byłam przygotowana na koniec zespołu a teraz nie. Łza kręci mi się w oku. To najsmutniejszy koncert na którym nie mogę być. Ciekawe czy spotkałabym przez przypadek dziewczęta przez które ładne pare lat temu upadłam. Pewnie posłałabym w ich stronę uśmiech a pod nosem zaśmiałabym się cicho na ich speszone miny.  Wstaję z kanapy aby sięgnąć po chusteczki, które są na komodzie. Po chwili poczułam, jak czyjeś ręce oplatają mnie od tyłu i odchyliłam lekko głowę, by oprzeć ją na ramieniu Connora.
- Myślałem, że się wystraszysz
- Też tak myślałam- Connor zaśmiał się cicho i musnął ustami mój policzek, a ja uśmiechnęłam się i wtuliłam w jego tors.
- Jak było?
-To był najgorszy koncert w moim życiu. Nigdy nie widziałem tylu dziewczyn płaczących w jednym miejscu. Nie wiedzieliśmy jak zareagować więc zeszliśmy ze sceny i wręczaliśmy chusteczki- uśmiecha się jednak lekko i wzdycha- ale oprócz tego fajnie odpocząć na dłużej. Gdzie Jakob?
- Śpi...
- ...Tata wrócił?!- odwracamy się w stronę drewnianych schodów, skąd krzyczy nasz syn.
- Nie drzyj się tak bo obudzisz siostrę
- Dobrze, dobrze...tato a gdzie jest Brad?
- Młody dla ciebie wujek. Zabiera gitary z samochodu- spoglądam na niego gniewnie- coś musimy zrobić z tym sprzętem kochanie- całuje mnie w policzek ale od razu się odrywa spoglądając na Jakoba, który patrzy na nas zniesmaczony. Po chwili wchodzi loczek do domu a ja się załamuję jego wyglądem. Policzki ma czerwone, oczy podkrążone chyba od płaczu a na czole widnieją lekkie zmarszczki. Podchodzę do niego i rzucam mu się na szyję. Przytula mnie mocno ale po chwili puszcza aby przybić żółwika z młodym.
- Bradley.... Znaczy wujku pamiętasz o naszym koncercie?
 - Pamiętam, będziemy tam wszyscy - zapewnił go, niszcząc mu fryzurę. Jęczę, ponieważ wiem, że teraz zacznie kolejne cudowne opowiadanie o swoim przyszłym zespole. Siadamy na kanapie a mój mąż obejmuje mnie jedną ręką w pasie, natomiast loczek poszedł do kuchni po piwo jak stwierdził ,, na trzeźwo tego wieczora nie wytrzyma''. Jakob gada o swoich planach na przyszłość i   odgarnia brązową czuprynę  z czoła, wyglądając jakby się nad czymś zastanawiał.
 - Najwięcej lasek leci na wokalistów i gitarzystów, prawda? - mruknął z niezadowoleniem. Zaśmiałam się lekko i pokręciłam głową, kiedy Connor wziął kapcia i wcelował w naszego syna.
- Masz coś do basistów synu? To też gitara!
- Ja gram na basie przecież tato ale.... Dziewczyny wolą gitarzystów grających miłosne piosenki a nie rockowe piosenki
- Jakob twoja matka poleciała na basiste więc pewnie jakaś poleci i na ciebie a co do gitarzystów... To trochę łamacze serc- wzdycha nasz przyjaciel i rosiada się na kanapie. Chłopak patrzy ze zdziwieniem na swojego wujka nie rozumiejąc o co mu chodzi i sama chciałabym wiedzieć co ma na myśli ale jednak kontynuuje swoją wypowiedź- właśnie dzisiaj złamaliśmy milion dziewczęcych serc. To najgorsze uczucie świata ale w sumie było warto- Jakob zaśmiał się cicho a ja popatrzyłam na nich krzywo. Brad posłał mi smutny uśmiech na co wtuliłam się w Connora.
- Wszystko jest dobrze Vanessa. Nam przejdzie. Kochanie – usłyszałam nad sobą. Uniosłam głowę ku górze, jednocześnie spoglądając w hipnotyzujące, niebieskie tęczówki, które niegdyś świecił radośnie a teraz smutno wpatrują się we mnie usiłując mnie pocieszyć. Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza. Mój mąż jak na rozkaz lekko rozmazał ją na policzku. Bradley przysunął się do mnie i objął mnie lekko ramieniem. Po chwili cała nasza czwórka twi w jednym mocnym uścisku ale oni mają racje. To dopiero początek
----
Jezu jak mi smutno. Przepraszam za taki smutny epilog ale myślę, że też ma trochę radości w sobie. Życzę Wam jeszcze raz Wesołych Świąt i do zobaczenia w nowej powieści :* :(

Dream or dream|| Connor BallOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz