Rozdział 64

283 22 18
                                    

Rok później...

Mijają godziny a ja patrzę wciąż w lustro. Zegar wybija upragnioną godzinę osiemnastą. Zdążyłam.
- Vanessa pospiesz się  nikt nie   będzie na ciebie czekać! Rusz się- burczy  Lucy i odgarnia mi włosy do tyłu. Uśmiecha się lekko do naszego odbicia w lustrze. Tyle się zmieniło. A to już koniec. Samotna łza spływa mi po policzku. Nie to nie koniec. To dopiero początek. Nie wiem czemu tak pomyślałam. Może dlatego, że minął równo rok od poznania się z Connorem. Od drugiego koncert. Od pierwszego pocałunku. Od pierwszej kłótni. Od sprawy w sądzie. Od cudownych ferii.  Wierzchiem dłoni wycieram łzę przypominając sobie o makijażu, który musi wytrzymać do późnej nocy. Tak naprawdę ten ,,makijaż'' składa się tylko z pudru, kresek tak cieńkich że ledwo je można dostrzec oraz lekko szarym, błyszczącym cieniu na powiekach. Moje włosy są lekko pofalowane i spływają po moich odkrytych ramionach.
Moja przyjaciółka uparła się, że mam iść w rozpuszczonych włosach bo tak mi będzie o wiele ładniej, a w spiętych wyglądam jak stara baba. Najśmieszniejsze jest to, że powiedziała to samo ponad rok temu, kiedy jako niczego nieświadome, dwie nastolatki szykowałyśmy się na koncert aby po raz pierwszy zobaczyć swoich ,,idoli''  oraz usłyszeć za nasze ciężko zarobione pieniądze. Czy wtedy myślałam, że ich spotkam osobiście? Nie jednakże dziękuję Bogu, że miałam taką wspaniałą możliwość poznania ich. Pomyślcie tylko. Jakby każda dziewczyna mogłaby poślizgnąć się na schodach i nagle podniósłby ją jej idol, czy to nie byłoby cudowne? Niestety dziewczyn jest miliony a idol jest tylko jeden. Musiałby chyba harem zrobić aby móc być z tyloma fankami. Cóż taka jest ironia lodu a może chichot losu? Życie lubi nam podkładać kłody pod nogi. Tak już jest i będzie jednak warto wierzyć w marzenia. Nawet te szalone. W końcu jestem przykładem, że nawet i najbardziej niewyobrażalne marzenia mogą się spełnić. Na każdego przyjdzie moment spełnienia marzenia. A wracając ten upadek i poznawanie się z Connorem był najwspanialszy okres w moim życiu. Patrząc przez pryzmat tych wszystkich przebytych kłótni, fochów i innych przykrych rzeczy oraz tych cudownych, z czystym sercem sercem mogę stwierdzić, że było warto.
-Chodź musimy już jechać-przyjaciółka klepnęła mnie lekko w ramie na co obróciłam oczami i wzięłam torebkę do której spakowałam husteczki, telefon, słuchawki i pomadkę nadającą lekko różowy kolor.
-Gotowa?-zapytała Lucy wiążąc swoje trampki.
-Chyba tak- odpowiedziałam niepewnie.
-Czym ty się właściwie stresujesz? Hello idziesz na koncert swojego chłopaka, gdzie ten szeroki uśmiech, który zawsze masz na twarzy ? Pomyśl przez chwilę, że idziesz na ten koncert nie żeby zobaczyć swojego chłopaka tylko swoich idoli.
-Po ostatnich wydarzeniach nie jestem pewna czy nadal mogę ich nazywać swoimi idolami.-spojrzała na mnie dziwnie więc szybko wytłumaczyłam- Idol to osoba, która ma dawać dobry przykład co nie? Patrząc na nich, powiedz, czy oni dają jakikolwiek przykład?-zapytałam retorycznie a ona wybuchła śmiechem i poprawiła swój czarny sweter.
-No tak, chyba że w tym sensie-zaśmiała się i wyszłyśmy, bo pod domem czekała już na nas taksówka.
Wsiadłyśmy i ruszyłyśmy. Droga upłynęła nam w ciszy i błogich przemyśleniach. Przypominałam sobie wszystkie momenty, które były warte zapamiętania. Moje urodziny na których zjawili się chłopcy i uroczyście zostałam dziewczyną basisty swojego ulubionego zespołu. Uśmiecham się lekko na to wspomnienie i czuję dziwny niepokój.  Im bliżej jestem areny tym bardziej się denerwuję. Czym? Sama chciałabym wiedzieć. To jest chyba ta kobieca intuicja, kiedy wiesz, że coś się zdarzy ale nie wiesz co. Taka wielka niewiadoma, która ma cię zaskoczyć.
Dojechałyśmy na miejsce, a ilość ludzi mnie po prostu przeraziła.
-Koleżanka zadzwoni do swojego chłopaka żeby po nas wyszedł może?-spytała Łucja.
-Taak to bardzo dobry pomysł ale wątpię aby odebrał więc chyba musimy radzić sobie same- wzdycham a ona mierzy mnie wzrokiem.
- Tu jest milion osób! A my nawet biletów nie mamy bo Connor powiedział, że wszystkim się zajmie
- Widzę, że bierzesz przyklad z mojego zachowania Lu- blondynka kręci głową a ja się pod nosem śmieję  podając taksówkarzowi odpowiednią sumę i wysiadamy. Przeciskamy się przez tłumy nastolatek i kiedy jakimś cudem znajdujemy się jak najbliżej wejścia,  dzwonię do Connora.
'Abonament jest tymczasowo niedostępny prosimy spr...'
Serio? Serio?
Cholera my nawet nie mamy biletów, bo zabronił nam kupować. Powiedział że wszystkim się zajmie. Moment. Panikuję jak Lucy. Wdech. Wydech. Tym razem nie możemy się zgubi..
- Lu nie odbiera co robimy? -mówię do mojej  przyjaciółki i się do niej obracam. Otwieram szeroko oczy. Tylko nie to. W miejscu gdzie przed chwilą stała wysoka blondi jej już nie ma.  Zgubiłam się. Jedyna rzecz ,która w tym momencie mogła się zdarzyć. Cholera co ja mam robić? Ze wszystkich sił próbuję wyglądać na opanowaną. Lekko się uśmiecham i kieruję się do wejścia. Przechodzę przez szklane drzwi i szukam blondynki.
- To niemożliwe, żebym ją tutaj znalazła - jęczę i lustruję twarze nieznajomych w poszukiwaniu tej jedynej. Kręcę się po wielkim holu i szukam Lucy. Obracam się z milion razy aby zobaczyć czy przypadkiem się nie minełyśmy. Napisałam już chyba do niej z milion smsów ale żadnego nie wyświetliła. Akurat teraz musiało się to stać?!
Kilka minut później rezygnuję z poszukiwań. Siadam na schodku i przepuszczam każdą osobę do kasy z biletami. Cudownie. Nawet na arenę nie wejdę bo nie mam biletów. Ciekawe jak Connor to przemyślał. W oczach stają mi łzy i stwierdzam, że i tak mogę się rozpłakać skoro już raczej nie dostanę się na sale. Kilka razy podchodzi do mnie ochroniarz i pyta czy wszystko w porządku a ja odpowiadam, że tak. Co mam niby mu powiedzieć? Że jestem dziewczyną Connora Balla i czekam aż może przyjdzie oraz że zgubiłam przyjaciółkę? Wyśmiałby mnie od razu i rzucił tekstem ,, tak a ja jestem ojcem Justina Bebera. Dziewczyno wstrzymaj wyobraźnię! Ha dziewczyna Connora.. Ah te fanki''  Nagle czyjaś dłoń ląduje na moim ramieniu.
- Tylko się nie przewróć tym razem- niski śmiech a ja się obracam. O wilku mowa. Brunet we własnej osobie. Posyłam mu wściekły uśmiech.
- Zgubiłam Lucy. Znowu
- Hmm... Tak- drapie się po karku a ja marszczę brwi nad jego dziwnym zachowaniem. Stresuje się pewnie koncertem. Posyłam mu uśmiech a on wyciąga w moim kierunku ręke i mnie podnosi.
- Chodź musimy  iść a Lucy.... Znajdzie się
- Zaraz. Ty wiesz gdzie ona jest?-zapytałam niewinnie, widząc, że sporo osób się nam przygląda.
- Może. Zapraszam za mną- prowadzi mnie pewnie w głąb wielkiej areny koncertowej.
Tak strasznie chciało mi się śmiać, ale nie mogłam. Oni to zaplanowali? Dlaczego? Nic z tego nie rozumiem.
Złapał mnie za rękę i szliśmy pod ścianą aby nikt go nie rozpoznał ale od czasu słyszę za nami pisk fanek.  W końcu zatrzymujemy się pod sceną i Connor obraca się do mnie przodem. Zauważam dopiero teraz jak cudownie wygląda. A wygląda naprawdę przystojnie w niebieskiej koszuli i czarnych dopasowanych rurkach. Swoje brązowe włosy ma w artystycznym nieładzie a to wszystko dopełnia uroku jego szeroki uśmiech połączony z niebieskim spojrzeniem. Wygląda naprawdę bardzo przystojnie. Puszcza moją dłoń i posyła w moją stronę uśmiech i nagle słyszę perkusję. Tristan już jest na scenie a więc czas pożegnać się z chłopakiem.
- Muszę już lecieć. Mam nadzieję, że będziesz się świetnie bawić i dasz sobie radę? Jak coś wezmę cię na scenę- śmieję się przypominając sobie pomysł Bradleya, że jak zaczną śpiewać ,,Girls on TV'' to wezmą fanki na scenę. Tym razem też to planują? Oby nie. Kiwam głową i mu macham, kiedy kieruje się na zaplecze. Patrzę na scenę i podziwiam Tristana. Wchłaniam jego widok i się szeroko uśmiech nad jego skupieniem. Nagle słyszę piski i chłopcy w tym czasie wpadają na scenę. Brad szuka kogoś wzrokiem i po chwili piwne oczy wpatrują się w moje. Loczek uśmiecha się łobuzersko i puszcza oko. Przewracam oczami a on zaczyna śpiewać ,, I Found a Girl''. Śpiewam czasem z Bradem ale tańczę przez cały czas do piosenki. Jedna piosenka, druga piosenka aż w końcu jest. ,, Girls on TV''
- Chciałbym coś powiedzieć- mówi brunet i każe przestać grać Tristanowi na co ten głupio się uśmiecha. O co chodzi? Bradley poprawia swoje czarne rurki i podchodzi na skraj sceny. Piski.
- Zaraz będziecie jeszcze bardziej piszczeć ale najpierw chciałem coś powiedzieć. Dzisiaj jest wyjątkowy dzień. Dlaczego? Nie żaden z nas nie ma dziś urodzin- śmieje się i posyła uśmiech do pulchnej blondynki, która stoi kawałek dalej niż ja. - Dobra, dobra! Już mówię. Rok temu nasz kolega spotkał kogoś na koncercie. W sumie nie mam pojęcia jak się spotkali ale gdy byliśmy na podpisywaniu płyt on ją znał. Dziwnie to brzmi ale poetą nie jestem tylko piosenkarzem. A więc...
- Bradley daj głos Connorowi bo bredzisz jak moja babcia!- blondyn za perkusji krzyczy na mojego ,,idola'' na co wybucham śmiechem jak reszta fanek. Simpson kiwa głową i oddaje mikrofon Connorowi. Robi mi się duszno. O co chodzi? Dlaczego mówią o nas? Widzę rumieńce na jego policzkach na co lekko się uśmiecham. Wygląda słodko kiedy się stresuje.
-  A więc ta dziewczyna, którą spotkałem bardzo lubi się wywalać się na schodach - śmiech na sali a ja kręcę z politowaniem głową. Do końca życia mi tego nie zapomni. - ale jest cudowna. Chciałbym ci powiedzieć, że bardzo cię kocham i ta piosenka jest dla ciebie - uśmiecha się szeroko w moją stronę i zaczyna grać ,,Be with you'' a w moich oczach pojawiają się łzy.
Chcę być z Tobą gdy miłość jest właściwa
Chcę być z Tobą nawet jeśli walczymy
Chcę być z Tobą do dnia w którym umrzemy
Ja tylko chcę, ja tylko chcę
Muszę, muszę, muszę być z Tobą
a tylko chcę, ja tylko chcę
Muszę, muszę, muszę być z Tobą*
Więc wyjdziesz za mnie?
Jak się oddycha? Ostatnie zdanie nie występuje w piosence. Czuję na sobie wszystkich tutaj obecnych wzrok. James zaczął śpiewać ,, I do '' nie pamiętam kogo to piosenka ale w tym momencie nie ma żadnego znaczenia. Liczy się tylko Connor, który właśnie zeskoczył ze sceny i kleknął przede mną na jedno kolano. Speszony uśmiecha się lekko i wyciąga z tylnej kieszeni pierścionek.
- Więc... Vanesso Wyjdziesz za mnie? - przełykam z trudem ślinę i drżącym głosem odpowiadam
- Tak
***************
Witajcie w ostatnim rozdziale tej książki,  powieści, fanfiction! Jak się podobała ta historia? Szczerze dla mnie nie ma żadnego morału oprócz tego, że marzenis czasem najbardziej nierelane mogą się spełnić. Dziękuję Wam za wszystko, ponieważ to koniec. Dziękuję za Wasze miłe słowa, Weronice, Alicji, Wiktorii, które są od początku, kiedy zaczynałam pisać tą opowieść. Każdej z Was podziękuję z osobna :)
Weronice- Bardzo Ci dziękuję. Cieszę się, że poznałam Ciebie. Za to, że zawsze mogę liczyć na Ciebie, kiedy ja nie mam pomysłów ty coś piszesz a ja choć zmieniam całość i jest to zupełnie inne niż Ty to napisałaś bardzo mi pomaga. Jesteś niesamowitą osobą, zawsze radosną i z komentarzami, że ja nie mogę. Hah bardzo Ci dziękuję :*
Alicji- dziękuję Ci za to że jesteś ze mną od początku. Bardzo lubiłam czytać Twoje komentarze! Ja uwielbiam komentarze hah.  Uwielbiam Twoje opowiadania i to, że taka autorka cudownych książek akurat czyta moje beznadziejne ff jest wielkim zaszczytem. Mam nadzieję, że u Ciebie już wszystko w porządku. Naprawdę bardzo Ci dziękuję :*
Wiktorii- Dedykuje Ci to ff. To Ty mnie zmotywowałaś abym go pisała, czekałaś na każdy rozdział do 24 czasami. Bardzo Ci dziękuję. Jesteś mega cudowną osóbką i życzę Ci abyś nigdy się nie zmieniała i nie słuchała ludzi. Słuchaj tylko przyjaciół. Lucy jest Tobą w przyszłości i mam nadzieję, że uda Ci się ( jestem tego pewna) spotkać Harrego. Wczesne Wszystkiego Najlepszego! Jestem pierwsza? Tyle wygrałam! A więc życzę Ci spełnienia marzeń i pamiętaj, że to dopiero początek. Ily :*
Dziękuję Wam wszystkim! Naprawdę nie spodziewałam się 8000 tys. wyświetleń. Jestem mega dumna. Dziękuję za wszystko i może do zobaczenia z nową historią? Nigdy nic nie wiadomo :*
Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku. <3

Dream or dream|| Connor BallOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz