Jasmine
– Dzięki, wujku! – Uścisnęłam mocno przyjaciela mojego ojca, kiedy zatrzymał wóz przed małym domkiem, który dla mnie znalazł na czas studiów.
– Nazwij mnie jeszcze raz wujkiem, a przywiozę do ciebie bliźniaki na miesiąc – warknął, ale uśmiechnął się szeroko.
– Nie ma problemu, chętnie zajmę się Darkiem i Sapphire. – Puściłam do niego oko.
– Nie wiesz co mówisz, dziecko. To małe potwory.
– Nazwij mnie jeszcze raz dzieckiem, a pokażę ci prawdziwego potwora – parsknęłam.
– Wyskakuj, młoda. Pomogę ci z tymi bagażami, żebyś nie poskarżyła się ojcu, że Black jest chujem.
– Jesteś chujem – droczyłam się z nim. – Przestań się oszukiwać.
– Czuję, że naprawdę chcesz objąć stałą opiekę nad moimi dziećmi – prychnął i wysiadł z wozu.
Otworzył drzwi z mojej strony i wyciągnął do mnie rękę, jak prawdziwy dżentelmen. Szkoda, że moi rówieśnicy z kulturą byli na bakier i nie rozumieli, że takie na pozór proste gesty mogą rozmiękczyć nawet najtwardsze kobiece serce. Ujęłam ją pewnie i wysiadłam z samochodu.
Cesar podszedł do bagażnika, wypełnionego moimi walizkami i torbami i westchnął.
– Masz żonę, powinieneś być przyzwyczajony do takiej ilości bagażu. – Trąciłam go łokciem w bok. – Ale wybacz, zapomniałam, że jesteś już stary i kilka ciężarów jest dla ciebie wyzwaniem – dogryzałam mu i złapałam za jedną z większych toreb.
Wiedziałam, że mogę pozwolić sobie na takie poufałości, ponieważ znałam tego człowieka praktycznie od dziecka. Może i nie był u nas częstym gościem, ale mój ojciec ufał mu bezgranicznie. Właśnie dlatego, po moim rocznym buncie, żeby nie rozpocząć studiów w Edynburgu, w końcu uległ i zgodził się, żebym aplikowała na Harvard.
– Jeszcze słowo, a wyrzucę te walizki i pojedziemy na przejażdżkę. Ty w bagażniku, rzecz jasna.
– Dobra! – Zarzuciłam torbę na ramię i uniosłam ręce w geście poddania.
Wtedy dostrzegłam, że on również podniósł rękę, lecz nie do mnie. Odwróciłam się w kierunku, w którym spoglądał, ale nikogo nie dostrzegłam. Usłyszałam natomiast trzaśnięcie drzwiami.
– Dalej, młoda. Nie mam całego dnia – mruknął i bez trudu złapał w ręce kilka toreb. Postawił je na małej, drewnianej werandzie i wyjął z kieszeni klucze. – Wokół masz samych emerytów, więc nie szalej z imprezami. – Wręczył mi pęk kluczy. – Otwieraj, to teraz twój dom.
Drzwi do nowego, spokojnego życia...
Przekroczyliśmy próg i ujrzałam gustownie urządzone wnętrze. Musiałam powstrzymać się przed piśnięciem. Zrzuciłam torbę z ramienia i przepełniona zachwytem, zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniach. Black w tym czasie przyniósł moje pozostałe bagaże.
– Do kogo kiwałeś? – zapytałam, kiedy stanął w progu.
– Do starego znajomego. Jeśli miałabyś jakiś problem, bez wahania zwracaj się do niego.
– Ja i problemy trzymamy się z daleka – rzekłam dumnie.
– Oby. – Puścił do mnie oko. – Baw się dobrze, ucz pilnie. Mój numer masz, tylko nie przeginaj.
– Jasne. Będę dzwonić tylko wtedy, kiedy będę umierać. Jestem już dużą dziewczynką. – Skrzyżowałam ręce na piersi, by podkreślić wagę swoich słów.
– Jesteś jeszcze dzieciakiem – parsknął. – Na razie, Gold! – rzucił i wyszedł.
Słyszałam jeszcze, jak z kimś rozmawiał, ale nie zainteresowałam się tym. Rzuciłam się na swoje walizki i przeciągnęłam je do sypialni, w której znajdowała się szafa i potężne łóżko, a także nowiuteńkie biurko, toaletka i dwie spore komody. Młodej studentce nie było potrzeba niczego więcej. Wystarczyło miejsce do spania i do nauki. Kiedy uporałam się z częścią ubrań, przeszłam do łazienki i zaczęłam rozpakowywać kosmetyki.
Rozejrzałam się jeszcze wielokrotnie po całym domu, który z zewnątrz wydawał się być niewielki, a tak naprawdę krył dość przestronne pomieszczenia. Mogłabym mieszkać w takim na stałe. Zdecydowanie różnił się od naszego domu w Edynburgu. Miał w sobie znacznie więcej ciepła.
Po męczącym rozpakowywaniu, rzuciłam się na kanapę i zamknęłam oczy. Miałam dwa tygodnie do rozpoczęcia pierwszych zajęć, a to oznaczało, że mogłam wyspać się za wszystkie czasy i odpowiednio przygotować do najważniejszej życiowej przygody.
Zamknęłam oczy, ale natychmiast je otworzyłam, kiedy usłyszałam jakiś ryk. Chryste, hałas jak przy silniku samolotowym! Zerwałam się z miękkiej sofy i wyszłam na zewnątrz, ale buczenie ucichło i poza parą staruszków, siedzącą przed domem naprzeciwko, nie dostrzegłam nikogo innego. Przewróciłam oczami i wróciłam do środka.
To będzie najlepszy okres w moim życiu. Dopilnuję tego!
CZYTASZ
Miss Gold #4
ChickLitDwudziestoletnia Jasmine Gold, z pomocą Blacka - przyjaciela jej ojca, przenosi się z Edynburga do Bostonu, by rozpocząć studia. Wprowadza się do niewielkiego domku na przedmieściach, planując w spokoju poświęcić się nauce. Niewielkie osiedle, na kt...