Epilog

761 89 6
                                    

Pamiętaj, że przeciwnik musi być przekonany o twojej słabości. Utrata tego, co kochamy, staje się bolesną perspektywą, ale w ogólnym rozrachunku wychodzi nam na dobre.

Najsilniejsze ogniwo czasem musi okazać się najsłabszym, by te słabsze nabrały siły.

Cesar

Kochałem życie. Kocham je nadal. Perspektywa jego utraty była bolesna, ale musiałem zniknąć, by moja rodzina była bezpieczna. Ciężko było obserwować łzy i cierpienie najbliższych, ale w ogólnym rozrachunku wszystko ułożyło się tak, jak powinno.
Zdecydowanie łatwiej było działać z ukrycia, by dorwać tych, którzy od lat próbowali nas osłabić. Byliśmy nierozerwalni, a teraz staliśmy się również niezniszczalni. Łatwiej było uśmiercić mnie, niż pozwolić na śmierć najbliższym.
– Będziesz dziadkiem, dupku – Usłyszałem tuż przy uchu.
– Nazwij mnie jeszcze raz dziadkiem, a przysięgam, że...
– Wiesz... W gruncie rzeczy to jesteś martwy, więc się ciebie nie boję – odburknęła.
Dopiero w tej chwili dotarło do mnie, co powiedziała na początku.
– Czekaj, co ty powiedziałaś?! – Spojrzałem w rozpromienioną twarz Jasmine.
– Że jesteś mar...
– Jesteś w ciąży?! – przerwałem jej.
– Noo... Tak. – Wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się.
– Chodź tu. – Rozpostarłem ramiona, a ona bez zawahania wtuliła się w moją pierś. – Jestem z ciebie dumny, zadzioro, wiesz? – wyszeptałem i pocałowałem czubek jej głowy.
Miała rację. Od lat traktowałem ją, jak córkę. Poczułem, jak jej szczupłe ramiona zadrżały.
– Przestań się mazgaić, młoda.
– Dlaczego pozwoliłeś mi wierzyć, że nie żyjesz? – zapłakała i spojrzała na mnie z dołu.
– Musiałem.
– I tyle? Żadnych wyjaśnień? Kurwa! Płakałam nad twoją urną!
– Nie podobała mi się – parsknąłem i pochyliłem się tak, by zrównać nasze twarze. – Kiedy przeciwnik myśli, że jesteś słaba, on staje się słaby. Kiedy mnie nie było, gość, który cię skrzywdził stał się mniej czujny. Dzięki temu mogliśmy go złapać. Od lat zatruwał nam życie, a ty, Jasmine, niesłusznie przez to cierpiałaś – powiedziałem z żalem. – Przepraszam cię za to.
– Reszta wiedziała? – zapytała cicho.
– Tak – przyznałem.
– Ty chuju! – Uderzyła mnie pięścią w ramię.
– Ręce precz od mojej żony, bo wrócisz do piekła! – Usłyszeliśmy ryk Aidena, a dopiero po chwili zobaczyliśmy, jak wychodził z domu z tacą pełną drinków.
Podał wysoką szklankę Jasmine.
– Dla ciebie sok. – Cmoknął ją w czoło. – A dla ciebie krew wrogów – mruknął i podał mi szklankę whisky.
Mała Jasmine rzuciła nam przelotne spojrzenie i dołączyła do pozostałych, siedzących przy stole, zostawiając nas samych.
– Daliśmy radę. – Uniosłem szklankę.
– Z ledwością – mruknął z nutą niezadowolenia. – Jej krzywda była niepotrzebna. – Wskazał na swoją świeżo poślubioną żonę.
– Nie byliśmy w stanie tego przewidzieć, miały być na cholernych wakacjach.
– Mam nadzieję, że już nie będzie więcej śmieci po twoim bracie. – Stuknął szklanką o moją i również poszedł w stronę stołu, do którego podawano dania z grilla.
Rodzina... Czasem trzeba umrzeć, by ona trwała.

Koniec

#ColorsOfSecrets

Miss Gold #4 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz