Jasmine
Upewniłam się chyba już setny raz, czy aby na pewno uzbroiłam alarm tak, jak tłumaczył mi to Aiden. Czułam się nieswojo, ponieważ jego dom, choć z zewnątrz wyglądał całkiem podobnie do tego, w którym mieszkałam, okazał się być całkiem odmienny. Wnętrze było znacznie bogatsze, nowocześniejsze i większe. Podczas kiedy u mnie był wyłącznie parter, on miał sypialnię na potężnej antresoli.
Wyłączyłam światła w całym domu, wzięłam z lodówki wodę i przytrzymując się metalowej poręczy, weszłam po kręconych schodach na górę. Jego łóżko było ogromne , jakby sypiał w nim z wieloma kobietami na raz. Kobiety... Z pewnością niejedna miała okazję znaleźć się w jego sypialni i z na pewno nie robiły tego, co miałam robić ja. Nie spały.
Zdjęłam z siebie bluzę i spodnie, pod którymi miałam lekką, satynową koszulkę i szorty do kompletu. Złożyłam je starannie i położyłam na pufie, stojącej w kącie. Miałam wrażenie, że panował u niego taki porządek, jakby każdego dnia dom był sprzątany przez profesjonalną ekipę. Wszystko ze sobą doskonale współgrało.
Zatopiłam się w czarnej pościeli i owinęłam szczelnie ciepłą kołdrą. Wiedziałam, że i tak nie zmrużę oka, przez szalejące w mojej głowie myśli. Czułam się dobrze, spokojnie, ale nie potrafiłam wyzbyć się obaw, które zakorzeniły się we mnie jak zaraza. Już nigdy się ich nie pozbędę, zawsze będę zepsuta.
Przywoływałam miłe wspomnienia i przyjemne dla mnie obrazy, a te zaczęły pojawiać się w moim życiu całkiem niedawno. Aiden w mundurze, całujący mnie w czoło, zapewniający, że rano do mnie wróci. Jakbym była żoną, oczekującą powrotu ukochanego. To było całkiem... miłe. Ale nieosiągalne.
Zamknęłam oczy i próbowałam wyłączyć swój nieposłuszny mózg. Nie rozmyślać, nie analizować, nie wspominać, nie planować, nie wyobrażać sobie. To tylko zwykła uprzejmość i troska o zagubioną dziewczynę. Jego pocałunki z pewnością są wynikiem słabości, z której wkrótce się otrząśnie. Kiedy zacznę naukę i będę spędzać długie godziny na uczelni, z pewnością straci zainteresowanie mną.
Objęłam mocno poduszkę i wtuliłam w nią twarz. Czułam na niej jego obezwładniający zapach, dzięki czemu mogłam sobie choć wyobrazić, że mnie przytulał. Lubiłam, kiedy to robił, czułam się wówczas bezpieczna, zaopiekowana, jakby w jego ramionach rzeczywiście nic mi nie groziło. Ufałam mu. Zaufałam tak szybko, jak początkowo się do niego uprzedziłam.
Wielokrotnie analizowałam niefortunny początek naszej znajomości i za każdym razem dochodziłam do wniosku, że to ja nakręciłam tę nieprzyjemną atmosferę. Chciałam podkreślić, jak jestem pozornie harda. Od wielu miesięcy właśnie tego się uczyłam. Kryłam cierpienie za opryskliwością i udawaną siłą. Może to głupie, ale nauczyłam się tego z filmu przyrodniczego. Usłyszałam wówczas, że nawet potężny niedźwiedź wystraszy się i nie podejdzie, kiedy przybierze się odpowiednio groźną i postawną pozę. A ja dotąd właśnie tego chciałam – odpychać od siebie, odstraszać wrogością, którą wokół siebie roztaczałam.***
Usłyszałam trzaśnięcie, przez co szybko poderwałam się do siadu. Po chwili do moich uszu dobiegł dźwięk rozbrajanego alarmu. Nagle poczułam zawstydzenie i strach, jakbym była w tym miejscu nielegalnie.
Położyłam się ostrożnie z powrotem, jakbym obawiała się, że szelest pościeli mógłby go rozdrażnić i nasłuchiwałam jego ciężkich kroków. Włożył klucze do szklanej wazy, która zdobiła komodę w jego salonie. Słyszałam dźwięk odpinanej klamry paska, kolejnych kroków, tym razem już bez ciężkich butów. Po chwili jego ruchy ucichły, a zastąpił je szum wody, dobiegający z łazienki.
Poczułam pulsowanie w dole brzucha na myśl, że stał pod prysznicem całkiem nagi, na wyciągnięcie ręki. Wystarczyłoby, żebym zeszła na dół i bezwstydnie dołączyła do niego. Moje podniecenie zaczęło narastać, a ja nie wiedziałam, jak sobie z nim poradzić. Nie czułam tego od... od dawna.
Bezwiednie zsunęłam dłoń pomiędzy nogi i z wyobrażeniem jego nagiego ciała, zaczęłam masować się przez materiał cienkich szortów. To było nieprzyzwoite, ale sprawiało mi choć odrobinę przyjemności. Chciałabym, żeby to on mnie dotykał, żeby jego dłoń wsunęła się pod moje ubranie.
Nie powinnam go pragnąć, był ode mnie o wiele starszy i stanowił niemal zakazany owoc. Pomimo tego, a może właśnie przede wszystkim dlatego, że był tak dojrzały, pożądałam go całą sobą.
Wsunęłam dłoń pod gumkę spodenek i poczułam pod palcami, jak bardzo wilgotna się zrobiłam. Kontynuowałam zadowalanie siebie i czułam, jak zaczęłam zbliżać się do spełnienia, kiedy schody, prowadzące do sypialni skrzypnęły. Zastygłam w bezruchu i szybko wyjęłam rękę spomiędzy ud, zaciskając je mocno i przewróciłam się na bok. Niezaspokojona i zawstydzona tym, co robiłam w jego łóżku.
Po chwili w moje nozdrza uderzył zapach jego żelu pod prysznic i materac za moimi plecami się ugiął. Udawałam, że śpię, by nie spłonąć ze wstydu. Aiden wsunął się pod kołdrę i objął ramieniem mój brzuch, po czym złożył pocałunek na tyle mojej głowy.
– Dokończ, promyczku – szepnął. – Nie chciałem ci przeszkodzić.
Całe moje ciało stężało. Widział, co robiłam? Dlaczego go nie słyszałam?
Przełknęłam ciężko ślinę i poruszyłam się nerwowo.
– Przepraszam, ja...
– Nie krępuj się – powiedział cicho i położył dłoń na mojej, tej, którą jeszcze niedawno masowałam swoją cipkę. Splótł nasze palce i zaczął wodzić naszymi połączonymi rękami po moim ciele. Po brzuchu, talii, biodrze. W końcu przesunął je tak, że spoczęły pomiędzy moimi udami. Z pewnością czuł, że byłam mokra i rozgrzana. – Dokończ, nie będę ci przeszkadzał – powtórzył i zabrał swoją dłoń.
Nie będąc pewną, czy powinnam, nie poruszyłam się. Było w tym coś niezwykle podniecającego, że chciał być przy tym, a jednocześnie mnie tam nie dotykać. Zsunął z mojego ramienia włosy i zaczął kreślić na nim ścieżkę delikatnych pocałunków. Jego ciężka dłoń opadła na moje udo. Podciągnął je nieco, jakby chciał ułatwić mi dostęp do mojej kobiecości.
– Nie wstydź się, to jest naturalne, zdrowe – szeptał pomiędzy kolejnymi muśnięciami. – Nie dotknę cię – zapewnił. Nieśmiało wsunęłam dłoń pod spodenki i już przy pierwszym dotyku westchnęłam. – Właśnie tak, kochanie. Spraw sobie przyjemność.
Poddałam się temu i całkowicie odrzucając wstyd, zaspokajam się, podczas kiedy on całował delikatnie moje ramię, szyję i kark. Moje westchnienia stały się częstsze, a przez ciało zaczęły przechodzić dreszcze.
Odwróciłam się na plecy i otworzyłam oczy. Wtedy napotkałam jego przepełnione zachwytem spojrzenie, które podziałało na mnie jak zapalnik. Opierał głowę na dłoni i patrzył na mnie z mieszaniną pożądania i szacunku. Poczułam przetaczający się przeze mnie spazm przyjemności. Z gardła wydobył się cichy jęk. Wtedy przywarł do moich ust i scałował go żarliwie, pochłaniał moje kwilenie, a ja wiłam się pod wpływem rozkoszy, którą bezwstydnie dawałam sobie na jego oczach, w jego obecności. To było perwersyjne, niepoprawne, ale pierwszy raz czułam, że było również dobre.
Kiedy moje ciało przestało drżeć, a ja pławiłam się w swojej przyjemności, złapał mnie za nadgarstek i powoli wysunął moją rękę spod szortów. Podsunął ją sobie do ust i pocałował jej wierzch, a później każdy z palców, którymi się dotykałam.
– Od dziś – szepnął, nie odrywając ust od mojej dłoni. – to jest mój ulubiony smak – Musnął koniuszkiem języka mój wskazujący palec. – i zapach – dokończył schrypniętym głosem i ponownie splatając nasze palce, objął mnie naszymi rękami w pasie i przyciągnął tak, że przywarłam do jego gorącego ciała całymi plecami. Na pośladku poczułam jego twardy wzwód. Moje mięśnie mimowolnie drgnęły. – Nie przejmuj się. Nic ci nie zrobi – powiedział przy moim uchu, a ja czułam, że się uśmiechał. – Teraz pójdę spać. Jeśli będziesz chciała wstać, nie krępuj się, ale nie wychodź z domu, dobrze?
– Dobrze – przytaknęłam.
Nie chciałam wychodzić. Było mi zbyt dobrze. Zamknęłam powieki i wkrótce pogrążyłam się w spokojnym śnie, otulona ciepłem i bezpieczeństwem.***
– Nikt ci nie uwierzy, szmato – cedził mi w twarz, coraz mocniej zaciskając palce na mojej szyi. – Myślałaś, że cię kocham? Byłaś tylko dobra do jednego, a teraz się awanturujesz i płaczesz? – kpił, a po moich policzkach płynęły łzy.
– Puść mnie – wychrypiałam z trudem. – Nie rób mi krzywdy... Błagam...
– Lubię, jak błagasz. – syknął i znów ścisnął mocniej. – Nikomu nie powiesz, bo zabiję ciebie i zniszczę twoich starych.
Zaczęłam się szarpać, próbując zaczerpnąć powietrza, ale na nic się to zdało. Ogarnęła mnie ciemność. Spadałam w otchłań.***
– Jasmine! – Słyszałam krzyk. – Obudź się!
– Błagam! Nie!
– Kurwa mać! Ocknij się, proszę! – Czułam szarpnięcie, a później ciepły, kojący dotyk na twarzy. Nagle zrobiło mi się błogo, przyjemnie, ciało zwiotczało. – Otwórz te piękne oczy, kochanie.
– Nie... Teraz mi dobrze. – Wtuliłam się oplatające mnie ramiona. – Nie każ mi. Jest mi dobrze – powtórzyłam.
Byłam na granicy świadomości. Umierałam... Chciałam umrzeć.
– Nie, nie! Otwieraj oczy, słyszysz?! Nie odpływaj, promyczku! – W tej chwili rozpoznałam nawołujący mnie głos. – No, już, otwórz oczy. To był tylko sen, maleństwo – mówił łagodnie, a ja w końcu rozchyliłam powieki.
Pomrugałam kilkukrotnie, żeby wyostrzyć sobie obraz. Siedziałam na kolanach Aidena, a jego ramiona ciasno oplatały moje ciało. Przytykał usta do mojego czoła i kołysał mną lekko.
– Już dobrze – szepnął. – To tylko sen. Nic ci nie grozi.
CZYTASZ
Miss Gold #4
ChickLitDwudziestoletnia Jasmine Gold, z pomocą Blacka - przyjaciela jej ojca, przenosi się z Edynburga do Bostonu, by rozpocząć studia. Wprowadza się do niewielkiego domku na przedmieściach, planując w spokoju poświęcić się nauce. Niewielkie osiedle, na kt...