Rozdział 12

4.2K 444 12
                                    

Jasmine

Przestawałam rozumieć, co się wokół mnie działo. Aiden nie odezwał się do mnie przez całą drogę powrotną z centrum, a kiedy podjechał pod mój dom, wniósł do niego wszystkie zakupy i rzucając mi tylko krótkie „zaraz wracam” wyszedł na ogród. Od godziny zerkałam, jak stawiał nerwowe kroki wzdłuż płotu, dzielącego nasze działki i słuchałam, jak bluzgał podczas rozmowy telefonicznej.
Zaczęłam się zastanawiać, czy uraziłam go w jakikolwiek sposób podczas naszego wyjazdu do miasta i analizowałam każde słowo, które pomiędzy nami padło. Wciąż dochodziłam do jednego wniosku – domyślał się, że ktoś mnie skrzywdził i stracił ochotę, by spędzać ze mną czas. Z pewnością doszedł do wniosku, że nie będzie tracił czasu na zepsutą małolatę, która jest brudna.
Skończyłam rozpakowywać zakupy i złapałam za torbę z książkami, by zanieść ją do sypialni. Kiedy wychodziłam z nią z kuchni zderzyłam się z Aidenem z taką siłą, że upadłam na tyłek, a książki rozsypały się na podłodze.
– Przepraszam! – jęknęłam i zaczęłam zbierać je pospiesznie. – Przepraszam – mamrotałam, a wtedy on ukląkł obok mnie i wyjął z moich rąk książki, które zdążyłam podnieść. Odłożył je na bok, a po chwili jego dłonie przylgnęły do moich policzków, stanowczo unosząc moją głowę. Spojrzałam na niego niepewnie, a kiedy w jego oczach ponownie zobaczyłam troskę, zamiast chłodu, który spodziewałam się ujrzeć, z trudem przełknęłam narastającą w moim gardle gulę.
– Nigdy za nic mnie nie przepraszaj, promyczku. Nie jesteś niczemu winna – powiedział z czułością i wędrował wzrokiem po mojej twarzy. – Dziś mam nocną służbę, dlatego chciałbym, żebyś spała w moim domu.
– A-ale... Sama? – zdołałam wykrztusić.
– Tak. Przyjadę rano.
– Ale dlaczego u ciebie?
– Mam wygodniejsze łóżko. – Błysnął nieskazitelnym uśmiechem i pomógł mi wstać, by po chwili pochylić się ponownie i pozbierać książki, które wypuściłam z rąk podczas upadku.
– Dla mnie żadne łóżko nie jest wygodne – stwierdziłam nieco enigmatycznie, kiedy się podniósł.
– Bo nie trafiłaś jeszcze na odpowiednie – odparował i puścił do mnie oko.
Zaniósł książki do mojej sypialni i w tej samej chwili rozdzwonił się mój telefon. Wzięłam go w dłonie i pokazałam wracającemu do kuchni Aidenowi, żeby był cicho.
– Cześć, tato – przywitałam się, starając się brzmieć jak najbardziej radośnie.
– Cześć, córeczko, co słychać?
– W porządku, dokupiłam dziś resztę podręczników, a pojutrze zaczynam zajęcia.
Aiden zacisnął szczękę z taką siłą, że zazgrzytał zębami. Stanął bliżej mnie i dostrzegłam, że jego pięści również były zaciśnięte. Zachowywał się tak, jakby przeszkadzało mu, że rozmawiałam z ojcem.
– Przylatuję jutro na kilka dni. Mam do omówienia z Blackiem kilka spraw, zaproponował mi wspólny biznes.
– To cudownie, tato. Cieszę się na spotkanie z tobą – powiedziałam ucieszona.
– To do zobaczenia, kwiatuszku – rzucił i się rozłączył.
Odetchnęłam ciężko, bo ogarnęła mnie nagła słabość. Oparłam się pośladkami o brzeg kuchennego stołu i zamknęłam oczy. Nagle moja talia została otoczona silnym ramieniem. Ten niespodziewany dotyk pierwszy raz nie wywołał we mnie strachu. Nie otworzyłam oczu, tylko pozwoliłam sobie, by przytknąć policzek do twardej piersi.
– Też się cieszę na przyjazd twojego ojca – mruknął, a jego usta przywarły do mojego czoła.
– Nie będę mogła spać w twoim domu – zauważyłam z nutą rozczarowania. – Byłoby niezręcznie, gdyby ojciec zamiast zastać mnie tutaj, zobaczył, że byłam u ciebie.
– Nie zdąży – otrzymałam w odpowiedzi. – zapewniam – dodał i złożył kilka delikatnych pocałunków na mojej skroni.
– Tak, właściwie to... Wyjdę od razu, kiedy wrócisz – stwierdziłam.
– Zdążysz jeszcze odespać ze mną nocną służbę. – Jego kciuk powędrował do mojego policzka, a po chwili spłynął po dolnej wardze, pobudzając moje zmysły.
Znów odbierałam sprzeczność sygnałów. Nagle sprawiał wrażenie całkowicie rozluźnionego. Silna dłoń zaczęła gładzić moje plecy, drażniąc każdy krąg i sprawiając, że moje zakończenia nerwowe rozpoczęły pracę na wysokich obrotach. Nie chciałam przerywać tej chwili, ponieważ zdawałam sobie sprawę, że mogłaby się już nie powtórzyć. Korzystałam z chwilowej bliskości, którą mi ofiarował, bo od dawna nikt nie okazywał mi bezinteresownej czułości. A tej łaknęłam najbardziej.
Trwaliśmy tak przez dłuższą chwilę, a ja wciąż nie otwierałam oczu. Wsłuchiwałam się w miarowe bicie jego serca. Był tak niewiarygodnie zrównoważony i spokojny, a ja pragnęłam by podzielił się tym ze mną. Poruszyłam się nieznacznie, a wtedy on wypuścił mnie z objęć i odsunął się. Na jego ustach błąkał się tajemniczy uśmiech.
– Ciężko cię rozgryźć – zauważyłam, a wtedy on uśmiechnął się jeszcze szerzej.
– Nie tak ciężko, jak mogłoby ci się wydawać, maleństwo. – Puścił do mnie oko. – Weź wszystko, czego potrzebujesz i idziemy. Muszę dać ci kilka wskazówek zanim wyjadę.
– Wskazówek? – Uniosłam brew w zaskoczeniu.
– U mnie jest alarm, kochanie. Nauczysz się go uzbrajać.
Kochanie...
– Nieskuteczny, skoro nie zaczął wyć, kiedy... – zawahałam się na wspomnienie, jak złapał mnie na gorącym uczynku.
– Kiedy mnie podglądałaś?
– Nie podglądałam! – Zrobiłam buńczuczną minę i skrzyżowałam ramiona pod piersiami, żeby dodać mocy swoim słowom.
– Więc co? Sprawdzałaś, czy byłabyś pierwszą pyskatą sąsiadką zakopaną w moim ogrodzie? – parsknął.
– Naprawdę chciałam sprawdzić, czy zabrały cię gliny.
– Mogłaś po prostu zapukać do drzwi.
– Sadzisz, że odważyłabym się? Śmiertelnie się ciebie bałam! – pisnęłam.
– Gdybyś się nie zakradała, to nie zrobiłbym ci krzywdy, promyczku – powiedział z czułością i znów zbliżył się do mnie. – Nie chciałem tego. – Jego dłoń spoczęła na mojej twarzy.
– Wiem.
– Wybaczysz mi to? – zapytał i oparł drugą dłoń na moim biodrze.
– Myślę, że będę twoje przewinienie wykorzystać przeciwko tobie  - odparłam z psotnym uśmiechem.
– W jaki sposób, panno Gold? – Pochylił się i zrównał nasze twarze.
– Dla swoich własnych korzyści.
– Na przykład jakich? – dopytywał.
– Mógłbyś w ramach zadośćuczynienia... – zacięłam się, nie będąc pewną, czy powinnam ponownie go o to prosić.
– Co mógłbym zrobić, żebyś mi wybaczyła? – nie odpuszczał.
Czułam, jak moje policzki pokrywały się szkarłatem. Z pewnością wiedział, co miałam na myśli, ale nie wiedzieć czemu, wciąż wymagał, żebym otwarcie mówiła, czego chcę. Jakby tylko jasne komunikaty miały moc, podczas gdy on nie mówił niczego, a jego zachowanie wobec mnie wciąż nie było dla mnie czytelne.
– Pocałuj mnie – wyszeptałam, pomimo swojej niepewności.
– Zdajesz sobie sprawę, jak bardzo testujesz moją wytrzymałość? – mruknął i w ułamku sekundy złapał mnie za biodra. Posadził mnie na stole, o który stałam oparta i stanął pomiędzy moimi nogami. Jego dłoń przylgnęła do moich lędźwi, rozpraszając ciepło na całe moje ciało. Mój oddech przyspieszył, a serce załomotało nierówno, gubiąc rytm. Drugą dłonią oplótł mój kark i złączył nasze wargi w długim, intensywnym pocałunku. Wtargnął językiem pomiędzy nie, skrupulatnie badając wnętrze moich ust. Przylgnęłam do niego całym ciałem, chcąc czuć ciepło, które od niego biło.
Warknął przeciągle, kiedy zassałam lekko jego język i wsunęłam dłoń pod jego koszulkę, drażniąc paznokciami napiętą skórę.
– Będę przez ciebie stracony, promyczku – wyszeptał, pomiędzy kolejnymi muśnięciami warg. – Nie powinno mi się to podobać.
– A podoba? – odważyłam się zapytać, kiedy przeniósł usta na mój policzek i linię szczęki.
– Chryste, jesteś jak narkotyk – jęknął i odsunął się ode mnie z niezadowoloną miną.
– Panie władzo, czy pan właśnie przyznał, że zna smak narkotyków? – spytałam psotnie.
– Jednego. Właśnie poznałem smak jednego – wychrypiał i znów przywarł do mnie wargami.

Miss Gold #4 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz