Aiden
Kolejny raz przeglądałem zdjęcia ofiar, zrobione podczas obdukcji. Nie potrafiłem się skupić, ponieważ wciąż miałem przed oczami skrzywdzone, drobne ciało Jasmine. Zadawałem sobie pytanie, czy ona wówczas otrzymała pomoc lekarską, czy ktoś jej pomógł? Dlaczego starzy pozwolili jej na wyjazd do Stanów? Nie powinna być sama, do cholery!
– Wszystko gra? – Martinez położyła dłoń na moim ramieniu.
– Mhm – mruknąłem i przetarłem dłońmi zmęczoną twarz.
– Kiepskie uczucie, kiedy nie ma się żadnego punktu zaczepienia, co?
– Myślę, że to jest jakiś student. Ambitny, brzydki, odrzucony przez dziewczynę podobną do ofiar – podzieliłem się z nią swoimi podejrzeniami. – Spójrz. – Wskazałem na kilka rozłożonych przede mną fotografii. – Wszystkie są brunetkami, każda z nich jest atrakcyjna i inteligentna. Mają najwyższe wyniki, skupiają się tylko na nauce, nie mieszkają w kampusie, tylko wynajmują prywatnie mieszkania. Każda została zaatakowana, kiedy wychodziła późno z uniwersyteckiej biblioteki. Nikt nic nie słyszał, nie widział, kamery niczego nie zarejestrowały. Musi znać rozkład ich rozmieszczenia. Wszystko ma idealnie przemyślane.
– To nadal nam niczego nie daje.
– Mamy materiał genetyczny, trzeba przebadać studentów.
– Aiden, to jest kilkanaście tysięcy uczniów – jęknęła – Technicznie niemożliwe. – Rozłożyła bezradnie ręce.
– Praktycznie jest możliwe wszystko, Molly. Trzeba tylko mieć chęci.
– I środki – rzuciła z rezygnacją. – Nikt nie zgodzi się na taką akcję. Władze uczelni robią wszystko, żeby ta sprawa nie ujrzała światła dziennego. Obawiają się, że stracą dobre imię i studentów.
– Mam to w dupie. Za kilka dni moja... – zaciąłem się w porę. – Córka znajomego zaczyna naukę na Harvardzie i pasuje profilem do ofiary, nie mogę pozwolić, żeby...
– Czyli podchodzisz do tej sprawy zbyt osobiście – skwitowała. – Dobrze wiesz, że emocje nie są dobrym doradcą. Musimy działać według procedur. – Wzruszyła ramionami. – Idziesz?
– Dokąd?
– Do domu. Siedzisz tu już ponad piętnaście godzin – zganiła mnie i machnęła ręką, zostawiając mnie samego.
Dopiero wtedy uzmysłowiłem sobie, że za oknem panował już mrok, a ja rzeczywiście spędziłem cały dzień przy biurku, przed którym tak się broniłem. Zacisnąłem powieki i palce u nasady nosa, wypuszczając ze świstem powietrze. Zerknąłem na telefon i dostrzegłem nieodebrane połączenie z nieznanego numeru. Nie zwracając uwagi na późną porę, postanowiłem oddzwonić. Po kilku sygnałach usłyszałem zaspany, słodki, kobiecy głos:
– Halo?
– Jasmine? – zapytałem zaskoczony.
– Boże... Black podał mi ten numer. Mówił, że mogę dzwonić, gdyby się coś działo i... Ja nie wiedziałam, że to pana...
– Co się dzieje?!
– N-nic – bąknęła. – Wzywałam ubera i przez przypadek... Ja... Ja przepraszam.
– Ubera? Gdzie jechałaś?
– Jest pierwsza w nocy, możemy porozmawiać jutro?
– Dokąd jechałaś? – powtórzyłem z naciskiem.
– Byłam w bibliotece – wybełkotała sennie. – Dobranoc – stęknęła jeszcze i się rozłączyła.
Kurwa. W bibliotece.
Pozbierałem wszystkie swoje rzeczy i pospiesznie opuściłem budynek, kiwając tylko ręką dyżurnemu. Czułem potrzebę, żeby jak najszybciej znaleźć się w domu, bliżej tej małej, żeby móc jej pilnować. Rozejrzałem się po pustej ulicy i wsiadłem do wozu, po czym szybko odjechałem.
Kiedy dojeżdżałem na miejsce, dostrzegłem, że w jej domu włączone było światło. Szybko odtworzyłem w pamięci rozkład pomieszczeń. Kuchnia. Zaparkowałem na jej podjeździe zamiast swoim, wysiadłem i bez zastanowienia podszedłem do drzwi. Zapukałem energicznie, a już po chwili lekko je uchyliła, jednocześnie ziewając i przecierając zaspaną twarz.
– P-pan? – Otworzyła szeroko oczy.
– Ja.
– Ale co pan...
– Aiden – mruknąłem i popchnąłem lekko drzwi, żeby wejść do środka.
Omiotłem wzrokiem wnętrze i po chwili skupiłem go na jej zaskoczonej twarzy.
– Zdaje sobie pan... – urwała. – Zdajesz sobie sprawę, która jest godzina? Cywilizowani ludzie śpią o tej porze.
– Nie jestem cywilizowanym człowiekiem i ty zdaje się też nie. – Kiwnąłem głową na kuchnię. – Coś ci się przypala, promyczku.
– Cholera! – warknęła i pobiegła do skwierczącego garnka. – Przypaliło się! – jęknęła.
Stanąłem w progu i oparłem się ramieniem o framugę, przyglądając się jej nieco rozedrganej sylwetce.
Smukłe, zgrabne nogi, kształtne pośladki, odziane w krótkie szorty i zakryte dodatkowo długą, szeroką bluzą. Ciemne włosy spięte niedbale na czubku głowy i urocza, delikatna twarz. Pełne usta, zielone oczy. Tak wyglądał ideał. I ofiara.
– Jesz o tak później porze? – zapytałem, kiedy zalewała przysmalony garnek wodą.
– Chciałam napić się mleka. Ciężko mi się zasypia, kiedy przebudzę się w nocy, było mi zimno i... Przepraszam, zwykle tak dużo mówię, kiedy...
– Denerwujesz się. Wciąż się mnie boisz, pomimo tego, że stoję przed tobą w mundurze. Powinnaś mieć stuprocentową pewność, że nic ci nie zrobię i ufać mi bezgranicznie, ale coś cię przed tym powstrzymuje – stwierdziłem pewnie i zrobiłem krok w jej stronę. – Powiesz mi, co?
Stanąłem tuż za nią, a ona odwróciła się energicznie i zadarła wysoko brodę, odchylając głowę do tyłu. Na jej szyi nerwowo pulsowała tętnica, a na policzku wciąż widniał zaróżowiony ślad po tym, jak przycisnąłem jej twarz do ściany. Bardzo powoli, tak, żeby jej znów nie wystraszyć, podniosłem rękę i pogładziłem kciukiem jej delikatną skórę. Z ulgą przyjąłem, że się nie wzdrygnęła i nie zasłoniła, zato przymknęła powieki, jakby sprawiło jej to przyjemność.
– Przepraszam - wyszeptałem.
– Ja boję się mężczyzn – wyznała niespodziewanie, a ja zastygłem.
Nie mogłem jej powiedzieć, że widziałem film. Nie chciałem, żeby w ogóle pamiętała, co jej wówczas zrobili. Pragnąłem, żeby nigdy ją to nie spotkało.
Odsunąłem się od niej o krok, żeby nie przekraczać jej strefy komfortu.
– Wybacz. Nie powinienem cię nachodzić. – Ruszyłem do wyjścia. Masz mój numer, gdybyś potrzebowała... – Nie dokończyłem, ponieważ złapała mnie szczupłymi palcami za dłoń. Spojrzałem na jej zarumienioną twarz i dostrzegłem w jej oczach wyraźne błaganie i znów strach. – Musisz mówić, promyczku – mruknąłem.
Jej oddech przyspieszył, a usta rozchyliły się lekko. Doskonale wiedziałem, czego pragnęła w tej chwili. Wystarczyłoby, żeby powiedziała.
Położyła drobne dłonie na mojej piersi. Nie drgnąłem. Miała dwie opcje: odepchnąć mnie, albo przyciągnąć.
– Teraz bym chciała, żeby... – Przełknęła ciężko ślinę. – Żebyś...
– Zostawił cię? – zapytałem lekko zachrypniętym głosem i zbliżyłem się do niej, a ona pokręciła głową. – Musisz mi powiedzieć.
– Pocałujesz mnie?
– Tylko jeśli tego chcesz.
– A ty? Chcesz?
– Ja chcę znacznie więcej, ale nie o moich fantazjach teraz rozmawiamy.
Cholera, co ja wyprawiałem?! Wparowałem do jej domu o drugiej w nocy i myślę o tym, jak będę ją pieprzył, podczas kiedy powinienem ją chronić?!
Zarumieniła się i zacisnęła drobne piąstki na materiale mundurowej koszuli. Pochyliłem się do niej, a wtedy ona stanęła na palcach i śmiało przytknęła swoje usta do moich. Ostrożnie objąłem ją jednym ramieniem w pasie i przyciągnąłem bliżej. Wtedy jęknęła cicho i rozchyliła wargi. Wsunąłem pomiędzy nie język, a ona przylgnęła do mnie jeszcze mocniej. Oddawała mi pocałunki z zapałem, jakby czekała na to od dawna, ale bała się poprosić. Powiodłem dłonią do tyłu jej głowy i zatopiłem palce w jej włosach, masując delikatnie skórę. Westchnęła przeciągle i zdawała się maksymalnie rozluźnić, jakby rozpływała się w moich rękach.
Pomimo dzielącego nas wieku, jej pieszczoty były dojrzałe, pozbawione chaosu. Ssała lekko mój język, dolną wargę, podgryzała je delikatnie, postękując przy tym rozkosznie. Była jednocześnie krucha i twarda. Zlękniona i odważna. A ja po tym jednym pocałunku zapragnąłem, żeby do tego wszystkiego stała się moja. Choć na chwilę.
Chryste... Oszaleję...
Niechętnie oderwałem się od jej słodkich ust i przycisnąłem czoło do jej.
– Czy ja mogłabym – zaczęła nieśmiało. – zasnąć przy tobie? – dokończyła i spuściła głowę, jakby było jej wstyd, że potrzebuje czyjejś obecności.
Wówczas zrozumiałem, jak bardzo była nieprzystosowana do dorosłego życia. Była zagubiona, a mimo wszystko rzuciła się na głęboką wodę i postanowiła żyć samodzielnie z dala od rodziny. Pod fasadą zarozumiałej i pyskatej, którą usilnie pokazywała mi od samego początku, kryła się złamana dziewczyna, potrzebująca opieki. Nie wiedzieć dlaczego, odważyła się obnażyć właśnie przede mną. Przed kimś, kogo od pierwszej chwili bała się najbardziej.
– Wtedy będziesz czuła się bezpiecznie?
– Tak – szepnęła.
– Więc chodźmy. Przypilnuję twojego spokojnego snu.
Chwyciła mnie za rękę, jakby potrzebowała pewności, że nie odejdę i zaprowadziła mnie do swojej sypialni, skąpanej w delikatnym świetle nocnej lampki. Z pewnością wiedziałbym, co z nią w niej zrobić, gdyby nie to, że musiałem zostawić swoje żądze w tyle. Zrzuciłem ze stóp buty, a ona szybko wskoczyła do łóżka, kryjąc się w miękkiej pościeli.
Usiadłem na brzegu, jakbym układał do snu dziecko. A ona, do cholery, nie była dzieckiem.
– Połóż się ze mną – sapnęła i przesunęła się, żeby zrobić dla mnie miejsce.
– Muszę zostawić to – Wskazałem na pas, przy którym miałem między innymi kaburę z bronią. – U siebie w domu.
– D-dobrze, ale...
– Wrócę.
CZYTASZ
Miss Gold #4
ChickLitDwudziestoletnia Jasmine Gold, z pomocą Blacka - przyjaciela jej ojca, przenosi się z Edynburga do Bostonu, by rozpocząć studia. Wprowadza się do niewielkiego domku na przedmieściach, planując w spokoju poświęcić się nauce. Niewielkie osiedle, na kt...