Jasmine
Czułam ciepło i spokój, których nie było mi dane czuć od dawna. Wiedziałam, że był ze mną. Moja głowa spoczywała na jego piersi, a nasze nogi były ze sobą ciasno splecione. Nie sądziłam, że męskie ciało będzie dla mnie czymś, co da mi poczucie bezpieczeństwa. Poruszyłam się nieznacznie, a wtedy szeroka dłoń zacisnęła się na moich plecach.
- Śpij. Jest jeszcze wcześnie - przyjemny pomruk zawibrował tuż nad moją głową.
Dopiero wtedy rozchyliłam powieki i spojrzałam w górę. Miał zamknięte oczy, ale jego twarz była skupiona, jakby rzeczywiście czuwał nad spokojem mojego snu.
- Muszę jechać do centrum - wymamrotałam. - Brakuje mi kilku podręczników. - Chciałam się podnieść, ale znów oplótł mnie ciaśniej ramieniem.
- Mam dziś wolne, pojadę z tobą.
Nagle uderzyła we mnie niepożądana myśl. Mimowolnie się spięłam.
- Nie tknąłem cię - powiedział tak, jakby czytał mi w myślach i w końcu otworzył oczy. - Nie zrobię niczego, czego nie będziesz chciała - dodał i zwrócił wzrok na mnie.
- Przepraszam... Ja...
- Nie przepraszaj bez powodu. To zły nawyk, Jasmine.
Westchnęłam cicho i wyswobodziłam się z jego ramion, nieuważnie ściągając z niego kołdrę. Miał na sobie wyłącznie szorty. Mój wzrok mimowolnie zatrzymał się na sporym wybrzuszeniu, wypychającym materiał spodenek. Aiden widząc, gdzie patrzyłam, uśmiechnął się lekko i na powrót się zakrył.
- Przepraszam - wymamrotałam ponownie, a on pokręcił głową.
- Chodź tutaj. - Poklepał miejsce obok siebie i podciągnął się do siadu. - Nie musisz się wstydzić, ani tym bardziej bać i przepraszać.
Wróciłam do łóżka i usiadłam sztywno obok niego. Wtedy objął mnie ramieniem i przyciągnął tak, że znów opierałam głowę na jego piersi. Czułam, jak biło jego serce. Mocno, ale miarowo, jakby nie było w nim nawet ułamka zdenerwowania. Pogładził dłonią mój policzek i wskazującym palcem uniósł moją brodę, żebym spojrzała na niego. Wtedy pochylił się i pocałował mnie w czoło.
- Zabiorę cię na śniadanie, a później pojedziemy po podręczniki. Będę zawoził cię na zajęcia i z nich odbierał.
- C-co? - zająknęłam się.
- Nie będziesz jeździć uberem - mruknął.
- Ale jak to sobie wyobrażasz?
- Sąsiedzka przysługa, Jasmine. Tak, jak to, że zostałem z tobą na noc, bo tego potrzebowałaś.
Sąsiedzka przysługa...
Moje serce ścisnęło się boleśnie na te słowa. Ogarnęło mnie poczucie odrzucenia tak silne, że zapiekły mnie oczy. Ja traktowałam go jak mężczyznę, którego bliskości pragnęłam, a on mnie jak gówniarę, której trzeba pomóc.
- Poradzę sobie sama - burknęłam i wstałam energicznie, przez co pociemniało mi w oczach i się zachwiałam. Silne ramię natychmiast oplotło się wokół mojej talii.
- Nastoletnie fochy? - zawarczał i posadził mnie na swoich kolanach. - Jestem dla ciebie za stary, promyczku. Dzieli nas osiemnaście lat i nie powinnaś patrzeć na mnie inaczej niż na sąsiada, który stara się być dla ciebie dobry.
Osiemnaście lat?! Boże!
- Wobec tego, ty również nie patrz na mnie, jak na kogoś innego niż nieporadną idiotkę, którą w nocy całowałeś z sąsiedzkiej uprzejmości - odwarknęłam i wyszarpnęłam się, po czym uciekłam z sypialni.
CZYTASZ
Miss Gold #4
ChickLitDwudziestoletnia Jasmine Gold, z pomocą Blacka - przyjaciela jej ojca, przenosi się z Edynburga do Bostonu, by rozpocząć studia. Wprowadza się do niewielkiego domku na przedmieściach, planując w spokoju poświęcić się nauce. Niewielkie osiedle, na kt...