Rozdział 18

4.5K 426 13
                                    

Jasmine

Leżałam w łóżku otoczona dziećmi. Kiedy podczas śniadania dowiedziały się, że przyjechała ciocia Jas, płakały tak długo aż pozwolono im do mnie przyjść. Byłam nieco osłabiona, ale nie przeszkadzało mi to. Sapphire bawiła się z Darkiem i Vincentem na brzegu łóżka, gdzie wyraźnie prym wiódł młody Raven, podkreślając co jakiś czas, że jest z nich najstarszy. Lilly, która stawała się już coraz większą i jeszcze mądrzejszą niż zwykle dziewczynką, zaplatała mi na głowie cienkie warkoczyki.
Czułam się trochę nieswojo, ponieważ do niedawna ja byłam zaliczana właśnie do grona tych dzieci. Byłam córką kogoś, ktoś spotykał się z Ravenem i Blackiem w interesach. Nie wiedziałam natomiast, kim stawałam się w tej chwili. Hope i Olympia zawsze przyjmowały mnie z otwartymi ramionami, traktowały jak jedną z nich. Michelle nie znałam zbyt dobrze, ponieważ widziałyśmy się zaledwie parę razy. Kilka miesięcy temu urodziła małego Louisa, więc skupiona była przede wszystkim na macierzyństwie.
Wszystkie te kobiety łączyły dwie rzeczy: Były żonami mężczyzn, którzy otaczali mnie zawsze większą opieką niż rodzony ojciec i kochały swoje dzieci bezgranicznie. Ci ludzie byli przeciwieństwem tego, czego ja doznawałam przez całe życie.
– Ciociu Jas... – zagadnęła Lilly.
– Hm?
– Weźmiesz ślub z wujkiem Aidenem? – zapytała, a ja zakrztusiłam się własną śliną.
– Skąd ci to przyszło do głowy? – wykrztusiłam, ocierając łzy z kącików oczu.
– Ale nie powiesz nikomu? – szepnęła konspiracyjnie.
– Słowo harcerza. – Położyłam dłoń na piersi i uśmiechnęłam się szeroko.
– Słyszałam, jak mama rozmawiała z ciocią Olympią i Michelle. Mówiły, że... – zastanowiła się przez chwilę. – historia lubi się powtarzać i że jest tak samo jak z nimi, a to zawsze kończy się ślubem.
Westchnęłam i spojrzałam na nią z lekką pobłażliwością. Czy chciałabym, żeby ich przypuszczenia okazały się słuszne? Z pewnością. Zdawałam sobie jednak sprawę, że Aiden po prostu otaczał mnie opieką dlatego, że gwałtownie wkroczyłam do jego życia i w niezrozumiały sposób czuł się zobowiązany. To wszystko z pewnością minie...
– Jestem chyba trochę za młoda dla wujka Aidena – powiedziałam w końcu, przełykając gorzką prawdę, formującą się w ciężką gulę w moim gardle.
– Mama mówi, że wiek nie ma znaczenia. – Wzruszyła ramionami. – Zawsze powtarza, że miłość jest najważniejsza, a nie liczby. Tata powiedział, że są jak czterej muszkieterowie i tylko jednemu z nich nadal brakuje szczęścia.
– Kiedy zrobiłaś się taka mądra? – zapytałam, targając jej blond loczki.
– Zawsze byłam. – Wyszczerzyła się i wstała. – Chodźcie małe potwory – powiedziała tak, jakby sama jeszcze niedawno nie była takim niesfornym maluchem. – Ciocia Jas musi odpoczywać. – Wyciągnęła rękę, a dzieciaki posłusznie zsunęły się z łóżka i chichocząc ustawiły się w rządku, po czym wyszły. White-Raven, Black, a gdzieś w końcu korytarza kwilący mały Silver. Czy było tu jeszcze miejsce na duet Gold-Wolf? Czy mogłabym być traktowana, jak kobieta, a nie dziecko, któremu należy zapewnić opiekę?
Osunęłam się na miękką poduszkę. Słyszałam w oddali rozmowy, śmiechy, czystą radość, której chciałabym być częścią. Serce ściskało mi się boleśnie na myśl, że nie miałam rodziny, którą ludzie przebywający w tej ogromnej posiadłości z pewnością tworzyli.
Aidena nie widziałam od poprzedniej nocy, kiedy przyjechał po mnie do centrum. Nie wiedziałam, czy spał ze mną, ponieważ rankiem, kiedy się obudziłam, nie było go. Śniadanie przyniosła mi Hope, nie pozwalając wyjść z łóżka, później przyszedł Lucas i podał mi jakieś leki, a na końcu małe domowe przedszkole, które przed momentem opuściło sypialnię. Niespodziewanie ogarniało mnie poczucie samotności tak dojmujące, że czułam w żyłach chłód. Brakowało mi tego jednego człowieka.
Ułożyłam się wygodniej i zamknęłam oczy. Wtedy drzwi za moimi plecami otworzyły się cicho, a po chwili brzeg materaca ugiął się pod naporem ciężkiego ciała.
– Cześć, promyczku – przyjemny szept owionął mój policzek. – Tęskniłem.
– N-naprawdę? – wydukałam i odwróciłam się na plecy, żeby go dojrzeć.
– Mhm – zamruczał i trącił mój nos swoim. – Potrzebujesz czegoś? Chcesz porozmawiać?
– Chyba już wszystko wiesz – westchnęłam z żałością, wspominając to, czego dowiedziałam się o rodzicach. Że byli bezduszni i wyrachowani, a ja nigdy się dla nich nie liczyłam.
– Rozumiem, że w tej sytuacji nie jedziemy na pogrzeb?
– Chciałam ich chronić – wyszeptałam. – Shawn groził, że... że jeśli komuś powiem, to zrujnuje moją rodzinę. Jego ojciec jest... jest ministrem i...
– Cii – uciszył mnie i pogładził czoło. – Teraz idziemy do przodu. Już nic złego się nie wydarzy. Wyłącznie same dobre rzeczy, obiecuję – zapewniał.
– Dlaczego tu jesteś? – wypaliłam.
– Sprecyzuj, kochanie.
– Przy mnie.
– Bo jesteś dla mnie ważna – odpowiedział bez cienia zawahania. – Niedługo będzie obiad, zejdziesz?
– Musiałabym się przygotować, czuję się nieświeżo – stwierdziłam z lekkim zawstydzeniem.
– Jeśli nie czujesz się na siłach, to przyjdę zjeść z tobą tutaj – zaproponował, wodząc wzrokiem po mojej twarzy, ostatecznie zatrzymując go na moich ustach.
– Nie, nie, wezmę kąpiel i... – Nie dokończyłam, ponieważ złapał mnie za kark i przyciągnął do siebie, rozbijając swoje wargi na moich.
– Tak bardzo chciałbym wziąć ją z tobą – jęknął, odrywając się ode mnie.
Ten pocałunek, choć krótki, był zupełnie inny od tych, którymi obdarowywał mnie wcześniej. Jakby dawał mi nadzieję. Zdjął ze mnie kołdrę, którą byłam okryta i oplatając mnie ciasno w pasie, przyciągnął bliżej.
– Wobec tego, co cię powstrzymuje? – zapytałam.
– Nie jesteś gotowa – sapnął i zaczął żarliwie całować moją szyję i obojczyki. – a ja z trudem się powstrzymuję, promyczku – mówił pomiędzy pieszczotami. Robił coś zupełnie przeciwnego do tego, co wypływało z jego ust.
Odchyliłam głowę do tyłu i zatopiłam palce w jego lekko zmierzwionych włosach.
– Więc przestań się katować – wyszeptałam. – Chcę tego.
– Oszaleję – warknął i bez trudu podniósł mnie i zmusił, żebym oplotła go nogami w pasie, po czym skierował się do łazienki, jednocześnie nie odrywając ode mnie ust. – Muszę mieć pewność, że cię nie skrzywdzę – powiedział twardo i posadził mnie na brzegu wanny i odkręcił kurki.
– Chcę tego – powtórzyłam. – Tylko z tobą.
– Najpierw pomogę ci się wykąpać – zadecydował już całkiem trzeźwo i odsunął się odrobinę.
Kiedy wanna była już niemal pełna, bez skrępowania zrzuciłam z siebie koszulkę. Z pewnością widział mnie nago, ponieważ byłam przekonana, że nie pozwalał nikomu innemu mnie przebierać. Opierał się o brzeg łazienkowej szafki i badał wzrokiem moją sylwetkę. Zsunęłam ramiączko biustonosza i sięgnęłam do tyłu, by go odpiąć. Wtedy podszedł do mnie i położył dłonie na moich.
– Pozwól – szepnął, a kiedy wzięłam ręce, bez trudu rozpiął haftki i bardzo powoli, niemal z nabożnością zdjął mi stanik i odrzucił go na podłogę. – Musisz być pewna. – Pochylił się i pocałował wierzch każdej z piersi.
Zadrżałam, a on zastygł w miejscu.
– Nie przerywaj – powiedziałam cicho i zamknęłam oczy.
– Nie, kochanie. Patrz na mnie. Musisz widzieć, kto cię dotyka – mruknął i wziął do ust mój sutek, drugi pieszcząc pomiędzy palcami. Wolną dłonią powiódł do brzegu moich majtek. Zahaczył o nie kciukiem i pociągnął, rozrywając w szwach. Gładko zsunęły się na moje kostki. Pisnęłam zaskoczona, a wtedy znów się zatrzymał. – Nie chcę cię wystraszyć.
– Nie jestem z porcelany, Aiden.
– Zgadza się, jesteś znacznie cenniejsza.
Poruszyłam się niespokojnie, napotykając wybrzuszenie w jego spodniach. Zacisnął powieki i westchnął, po czym nagle się odsunął.
– Nie wycofuj się, proszę. Ja... Ja tego potrzebuję – wymamrotałam.
– Wejdź do wanny, maleństwo. Dołączę do ciebie.
Szybkim ruchem zdjął przez głowę koszulkę i rozpiął pasek spodni, a ja, zamiast wykonać jego polecenie, podziwiałam go z rozchylonymi ustami. Otrząsnęłam się po chwili. Zrzuciłam z kostek rozdarte figi i umościłam się w przyjemnie ciepłej wodzie. Wciąż nie odrywałam od niego wzroku. Zsunął z wąskich bioder spodnie razem z bokserkami, przez krótką chwilę prezentując mi swoją pokaźną erekcję. Nagle zaschło mi w ustach. Przygryzłam dolną wargę i odważyłam się spojrzeć w jego roziskrzone oczy.
Myślałam, że usiądzie za mną, ale on zajął miejsce po drugiej stronie ogromnej wanny i wyciągnął do mnie ręce.
– Chodź. – Pociągnął mnie tak, że opadłam na jego pierś, a woda zaczęła wypływać na podłogę. Siedziałam na nim okrakiem, ocierając się o jego twardego penisa, a twardymi sutkami o jego tors. – Ty masz władzę, zrobisz wyłącznie to, czego będziesz chciała, a ja się temu poddam, rozumiesz?
– T-tak – potwierdziłam i oplotłam jego kark ramionami i przytknęłam nieśmiało usta do jego.
Nie byłam niedoświadczona. Zanim Shawn mnie skrzywdził, sypiałam z nim, uprawialiśmy dziki seks, a tamta noc w hotelu miała być naszym kolejnym szaleństwem. Zgodziłam się na zasłonięcie oczu i skrępowanie. Obiecał mi wówczas niezapomniane doznania. Były niezapomniane, ale w najgorszym znaczeniu.
Poczułam, jak Aiden rozprowadzał na moich plecach pachnącą pianę, gładził moje pośladki, ramiona, a ja przeniosłam pocałunki na jego szyję. Czułam na brzuchu napierającego członka, ale bałam się wykonać kolejny ruch. Nie ze względu na siebie, a na niego. Obawiałam się, że się wycofa.
Niepostrzeżenie uniósł mnie nieco i odwrócił tak, że teraz spoczywałam na nim plecami, a jego penis wbijał się pomiędzy moje pośladki. Rozchylił mi nogi i zaczął wodzić dłońmi po wewnętrznej stronie moich ud, wciąż nie posuwając się dalej.
– Dotknij mnie – sapnęłam, niecierpliwiąc się. Wtedy, jak na komendę pogładził moją pulsującą z oczekiwania cipkę. – Boże...
– Chcę tylko, żeby było ci dobrze – zamruczał tuż przy moim uchu i wsunął we mnie palec, po chwili dokładając drugi. – Żebyś się nie bała. – Poruszył nimi w moim wnętrzu, uderzając dokładnie w najczulszy punkt. Drugą dłonią gładził moje piersi, podszczypywał sutki. Jego ruchy były wyważone, uważne, jakby badał każdą moją reakcję i skrupulatnie je zapamiętywał.
Poruszałam biodrami w rytm jego ruchów, łaknąc więcej. Zaciskałam palce na brzegach wanny, kiedy przyspieszał, byłam już na skraju, a on zdawał się chcieć sprawić przyjemność wyłącznie mnie. Złapałam go za nadgarstek i uniosłam biodra, uwalniając spod siebie jego członka.
– Wejdź we mnie – zażądałam, a on znów odwrócił mnie przodem, sadzając mnie na sobie okrakiem. W jego rękach byłam bezbronna i słaba, a jednocześnie najsilniejsza.
– Ty tu rządzisz – powtórzył.
Zsunęłam się niżej, znów ocierając o niego i pewnie wzięłam jego penisa w rękę. Przesunęłam dłonią po całej jego długości, a on odchylił głowę do tyłu i mocno zacisnął palce na moich biodrach. Uniosłam się i naprowadziłam jego czubek na moje wejście. Wtedy poderwał głowę do przodu i wbił we mnie przepełnione żarem spojrzenie.
– Nie mam gumki – mruknął.
– Biorę pigułki.
– Po co? – zapytał i ściągnął ku sobie brwi.
Wtedy opadłam na niego, pozwalając, żeby zagłębił się we mnie po samą nasadę. Jęknęliśmy w tym samym czasie i przywarliśmy do siebie ciasno. Obejmował moje drżące plecy, dając mi czas na przyzwyczajenie się do jego wielkości. Całował moje ramię, szyję i skroń, a ja czułam w każdej tej pieszczocie szacunek i oddanie.
– Nie powinnaś była tego robić. Mogłaś zrobić sobie krzywdę – szeptał tuż przy moim uchu i poruszył biodrami. Poczułam lekkie pieczenie i rozpieranie. – Nie odpowiedziałaś, promyczku. – Odnalazł ustami moje wargi i musnął je subtelnie. – Po co bierzesz pigułki?
– Bałam się, że jeśli to... to by się kiedyś powtórzyło... Nie chciałam ciąży z gwałtu – wyznałam szczerze.
– Chryste – jęknął i znów przycisnął usta do mojej skroni. – To już nigdy się nie powtórzy. Przysięgam.
Nie odpowiedziałam. Nie o tym chciałam myśleć. Wyprostowałam się i tym razem ja zaczęłam poruszać biodrami i powoli go ujeżdżać. Widziałam, że wkładał najwyższy wysiłek w to, żeby nie dać się ponieść. Oparłam dłonie na brzegach wanny po bokach jego głowy i zamknęłam oczy, całkowicie oddając się przyjemności. Czułam na piersiach jego usta, a na pośladkach zaciskające się rytmicznie długie palce. Już nie kazał mi patrzeć, ponieważ zrozumiał, że mu ufam.
Pozwalał mi całkowicie prowadzić, oddawał mi siebie tak, jak obiecał. Niczego nie przyspieszał, ale kierował moim ciałem w taki sposób, żebym odczuwała jak największą satysfakcję.
Gdy przez moje ciało przeszedł pierwszy, obezwładniający dreszcz, przytknęłam czoło do jego naprężonego ramienia i zakwiliłam cicho. Złapał mnie wówczas za biodra i uniósł, wysuwając się ze mnie.
– Pozwól mi – poprosił, a kiedy skinęłam głową, wyrzucił biodra w górę, nabijając mnie na siebie. Powtórzył to jeszcze kilkukrotnie, aż napięłam się do granic, a z mojego gardła wydarł się jęk rozkoszy.
Woda była już całkiem zimna, ale nie dbaliśmy o to. Jego pchnięcia stały się silniejsze, stanowcze, ale nie napawały mnie strachem. Jego władza mnie nie przerażała, poddawałam się jej, ponieważ to właśnie ona sprawiała, że czułam spokój.

Miss Gold #4 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz