Aiden
Siedziałem w wozie i obserwowałem, jak Jasmine kierowała się w stronę budynku, w którym miała mieć zajęcia. Wprawdzie rok akademicki już się rozpoczął, ale z wiadomych względów ona zaczynała z opóźnieniem. Przez całą noc nie zmrużyła oka, denerwując się, czy sobie poradzi. Ja nie miałem co do tego wątpliwości, ale martwiło mnie coś zupełnie innego.
Kiedy zniknęła za wielkimi drzwiami, ruszyłem w kierunku posterunku, na którym utknąłem. I w kierunku sprawy, która również tkwiła w miejscu. Gość zdawał się być duchem. Nieuchwytnym, niewidzialnym, siejącym coraz większy postrach wśród młodych studentek.
– Ciężki dzień? – zagadnęła Martinez, kiedy usiadłem przy wielkim stole, z którego nawet już nie trudziłem się sprzątać papierów związanych ze sprawą.
– Kto zajmował się tymi gwałtami wcześniej? – zapytałem, a ona się zmieszała. – Tylko mi nie mów, że nikt.
– Władze uczelni chciały...
– Zamieść to pod dywan – dokończyłem z niezadowoleniem.
– Nic na to nie poradzę – westchnęła. – Dotąd nic takiego się tu nie działo, każdy bał się węszyć, a to leżało tylko kilka tygodni zanim się pojawiłeś.
– Wobec tego, dlaczego akurat mnie przypadła ta sprawa? Dziwny zbieg okoliczności, nie sądzisz?
Cholera, wyglądało na to, że ktoś za wszelką cenę chciał udowodnić, że jestem nieskuteczny... Fakt, że w moim życiu pojawił się rozpraszacz w postaci Jasmine wcale nie ułatwiał mi sprawy. Wszystko było mocno popieprzone.
Molly już nie odpowiedziała, tylko skupiła się na kolejnych materiałach dowodowych. Takich samych, jak poprzednie. Wyniki badań, z których wynikało, że studentkom podano środek zwiotczający mięśnie, a później zgwałcono i porzucono gdzieś na terenie kampusu. Każda z nich była odnajdywana przez innych studentów.
– Nazwiska – mruknąłem pod nosem.
– Hę?
– Nazwiska tych, którzy znaleźli każdą z ofiar. Tutaj i na Harvardzie.
– Są w aktach. – Kiwnęła głową na szare teczki.
Zacząłem je przeglądać i rozkładać kolejną warstwę papierów na stole. Rozłożyłem również mapy kampusów i zaznaczałem miejsca, w których porzucano skrzywdzone dziewczyny. Wciąż nie miałem żadnego punktu zaczepienia i usilnie próbowałem go znaleźć. Dodatkowym motorem napędowym było dla mnie to, że moja Jasmine aż za bardzo pasowała do profilu ofiary i nie mogłem dopuścić, by przyszła kolej na nią.
Nie chciałem jej ograniczać i pozbawiać swobody, ale prawda była taka, że najchętniej zamknąłbym ją w domu za każdym razem, kiedy nie mogłem być obok niej, żeby w razie zagrożenia ją ochronić. To nie było zdrowe i doskonale zdawałem sobie z tego sprawę, ale niestety też było silniejsze ode mnie.
– Dzwoni twój telefon. – Molly poklepała mnie po ramieniu.
Podniosłem na nią wzrok i ponownie uzmysłowiłem sobie, że spędziłem nad sprawą długie godziny, ani na chwilę nie odrywając się od niej. Spod sterty dokumentów i zdjęć wykopałem swój smartfon. Dzwoniła Jasmine. Cholera! Miałem ją odebrać!
– Jasmine, przepraszam, zasiedziałem się. Zaraz wychodzę.
– Wezmę ubera, nie przejmuj się.
– Nie ma takiej możliwości – powiedziałem ostrzej niż zamierzałem.
– Nie przesadzaj, będę czekać w domu.
– Nie ruszaj się beze mnie, rozumiesz? – zawarczałem. – Zaraz po ciebie przyjadę.
– To ja pójdę do biblioteki – westchnęła. – Daj znać, jak dojedziesz.
– Nie! – wrzasnąłem. – Trzymaj się z dala od biblioteki!
Nie otrzymałem odpowiedzi, bo zdążyła się rozłączyć.
– Kurwa mać! – Uderzyłem pięścią w stół i zacząłem zbierać swoje rzeczy.
– Wszystko gra? – zapytała Martinez.
– Nie, nie gra, kurwa... Moja dziewczyna wygląda identycznie, jak one. – Wskazałem na zdjęcia ofiar. – A ja nie potrafię go znaleźć – jęknąłem z frustracją.
– Dobrze rozumiem, że twoja dziewczyna jest studentką?
– A co to ma do rzeczy? – prychnąłem, kierując się do wyjścia.
– Może ktoś chce ci dokopać i dlatego wybiera dziewczyny podobne do niej?
– Gwałty zaczęły się zanim ją poznałem – odparłem. – To nie ma żadnego związku – rzuciłem jeszcze i pospiesznie opuściłem posterunek.***
Do uniwersyteckiej biblioteki wparowałem, jakby się paliło. Jasmine siedziała nieopodal wejścia i posłała mi tak samo karcące spojrzenie, jak wszyscy pozostali, którzy byli w środku. Pozbierała swoje książki i podeszła do mnie.
– Kupuję samochód – poinformowała mnie niespodziewanie i wymijając mnie, wyszła z biblioteki.
Od razu podążyłem za nią i złapałem ją za rękę. Nie sprzeciwiła się i dostrzegłem, że uśmiechnęła się pod nosem.
– Mnie też miło cię widzieć – mruknąłem z nutą niezadowolenia.
– Nastoletnie fochy, panie władzo?
– Starcze dziwactwa, panno Gold – odparłem i otoczyłem ją ramieniem.
Studenci, którzy nas mijali, przyglądali nam się badawczo, ale Jasmine zdawała się tym w ogóle nie przejmować i tego nie zauważać. Z pewnością myśleli, że ojciec gliniarz przyjechał po córkę.
– Gorszy dzień? – zapytała, kiedy byliśmy już w drodze.
– Teraz już nie. – Puściłem do niej oko i położyłem dłoń na jej udzie. Kiedy miałem ją blisko, byłem znacznie spokojniejszy. Co więcej, bardziej denerwowałem się, kiedy była na uczelni, niż jak uciekła i musiałem jej szukać. – Mogę zabrać cię na kolację?
– W mundurze? – Uniosła brew.
– Przeszkadza ci?
– Nie. – Uśmiechnęła się uroczo. – Jestem dumna, że mój facet jest gliną. – Położyła dłoń na mojej, spoczywającej na jej udzie i splotła nasze palce. Niespodziewanie przesunęła je wyżej tak, że teraz spoczywały pomiędzy jej udami. Czułem, że była rozgrzana.
– Chcesz spowodować wypadek? – mruknąłem.
– Chcę zacząć od deseru – powiedziała bez cienia zażenowania.
– Tutaj?
– Mhm.
– Zsuń spodnie – zażądałem, a ona ochoczo pozbyła się dolnej części garderoby i wysunęła zachęcająco biodra, rozchylając maksymalnie nogi. – Od kiedy stałaś się taka niegrzeczna? – zapytałem nieco rozbawiony i zacząłem gładzić ją po ciepłej i mokrej cipce.
– Od kiedy wiem, że w twoich rękach nie stanie mi się krzywda – zdołała wykrztusić zanim wsunąłem w nią palce.
Ona w rewanżu sięgnęła dłonią do mojego rozporka i masowała mnie przez materiał spodni, doprowadzając mnie tym do wrzenia. Finalnie zamiast pojechać do knajpy, zaparkowałem na uboczu, żeby móc skupić się na niej maksymalnie.
Odsunąłem fotel do tyłu i wciągnąłem ją na swoje kolana, jednocześnie uwalniając swojego kutasa. Nie robiłem takich rzeczy od czasów studenckich, a ona... Ona sprawiała, że cofałem się w czasie.
– Powinnaś dostać mandat – sapnąłem, kiedy nabiła się na mnie.
– Sądzę, że masz inne sposoby, żeby mnie ukarać – szepnęła mi do ucha i złapała zębami jego płatek. – Podnieca mnie twój mundur. Od rana myślałam tylko o tym – przyznała i zaczęła mnie ujeżdżać.
Pieprzyliśmy się bezwstydnie na przednim siedzeniu, stojąc na jakimś zadupiu. Dzięki niej robiłem się spontaniczny, ale też mniej uważny. Bez wątpienia była moją zgubą.***
Leżeliśmy w łóżku, ona na brzuchu robiąc jakieś notatki i machając nogami, a ja oglądałem jakiś film, na którym nie potrafiłem się skupić. Codzienność. Zwykła normalność, która zapanowała w moim życiu dzięki niej.
Nagle podniosła głowę znad zeszytów i spojrzała na mnie.
– Jak poznałeś Blacka i pozostałych? – zapytała.
– Blacka chciałem wsadzić za kraty.
– C-co? – parsknęła.
– Przecież wiesz, kim jest – powiedziałem pobłażliwie. – Nie ukrywa się z tym.
– N-no tak – wymamrotała niemrawo i oparła brodę na dłoni. – Dlaczego w takim razie go nie zamknąłeś?
– Bo działał w słusznej sprawie – odparłem zgodnie z prawdą. – Jest jednym z najlepszych ludzi, jakich było dane mi kiedykolwiek poznać.
– A Raven i Silver?
– Ich poznałem przez Blacka.
– Od ilu lat tworzycie swój team? To dość niespotykane: glina, lekarz, przestępca i milionowy przedsiębiorca.
– Każdy z nich jest milionowym przedsiębiorcą, kochanie. – Pogładziłem jej policzek.
– Lubisz otaczać się bogatymi ludźmi?
– Lubię otaczać się ludźmi podobnymi do mnie – stwierdziłem nieco tajemniczo.
– Ty nie mieszkasz w zamczysku, w którym można się zgubić, ani w wielkim, nowoczesnym domu. Jesteś od nich inny.
– Czuję, że schodzimy na temat moich finansów. – Uniosłem się trochę wyżej i oparłem o wezgłowie łóżka. – Boisz się czegoś? Że czyham na twój spadek? – dopytywałem, a ona pokręciła energicznie głową.
– Nie! Oszalałeś? Nawet o tym nie pomyślałam!
– Chodź tutaj. – Uniosłem ramię, żeby usiadła obok, a drugą ręką sięgnąłem po laptop, stojący na nocnym stoliku.
Kiedy usadowiła się wygodnie i oparła głowę o moją pierś, włączyłem aplikację bankową i zalogowałem się. Kiedy dostrzegła stan konta, podniosła na mnie zszokowany wzrok.
– Jestem gliną, bo lubię nim być, a teraz dodatkowo mam dziewczynę, którą podnieca mundur. I mieszkam tutaj, bo podoba mi się ten dom, a nie dlatego, że mnie nie stać na nic większego, Jasmine.
CZYTASZ
Miss Gold #4
ChickLitDwudziestoletnia Jasmine Gold, z pomocą Blacka - przyjaciela jej ojca, przenosi się z Edynburga do Bostonu, by rozpocząć studia. Wprowadza się do niewielkiego domku na przedmieściach, planując w spokoju poświęcić się nauce. Niewielkie osiedle, na kt...