Rozdział 24

4.1K 431 52
                                    

Jasmine

Po katorżniczych tygodniach na uczelni miałam ochotę zrezygnować. W błyskawicznym tempie rozniosło się, że mój facet jest o wiele starszym ode mnie policjantem, prowadzącym sprawę gwałtów, do których dochodziło na dwóch uczelniach. Nie czułam się z tym źle, nie wstydziłam się tego, że z nim jestem, ale podejście niektórych studentów wprawiało mnie w dyskomfort.
Leżałam na leżaku w jego ogrodzie i postanowiłam przeznaczyć weekend na odpoczynek zamiast nauki. Potrzebowałam oczyszczenia głowy od wszystkiego, co się działo, a jednocześnie chciałam zastanowić się nad tym, czy wybór Harvarda był słuszny. Rzuciłam się na głęboką wodę i bardzo szybko tego pożałowałam.
– Nie sądzisz, że powinnaś zrezygnować z wynajmu domu? – Dobiegł mnie głos Aidena. – To trochę dziwne, że robisz mi przelewy.
Poderwałam się do siadu i zrzuciłam z nosa okulary przeciwsłoneczne.
– Tobie przelewy? Przesyłam kasę Blackowi, on opłaca mój wynajem.
– Powinniśmy zburzyć ten płot.
Zamrugałam kilkukrotnie, nie rozumiejąc, co tak naprawdę do mnie mówił.
– Możesz mówić jaśniej?
– Nie powinnaś płacić za wynajem i chcę powiększyć ogród.
– Nadal nie rozumiem, przecież Black mówił, że...
– Wynajął dom od starszego małżeństwa, które zamieszkało ze swoimi dziećmi w centrum – wyrecytował. – A ja kupiłem go przed naszym wylotem do Edynburga, więc sama rozumiesz, że opłacanie domu, w którym ostatecznie i tak nie mieszkasz, nie ma najmniejszego sensu. Zwłaszcza, że jesteś ze mną – dokończył spokojnie.
– Kupiłeś? – pisnęłam. – Ze mną w środku?
– Kochanie, kiedy go kupowałem, ty dochodziłaś do siebie po całonocnych igraszkach w moim łóżku, więc nie, nie z tobą w środku – roześmiał się. – Chciałaś duży dom, więc przerobimy te dwa na jeden większy. – Podszedł do mnie i ukucnął przy moich nogach.
– Jesteś popieprzony.
– Nie zaprzeczę.
– Wcale nie chciałam dużego domu. – Wzruszyłam ramionami. – Taki jest odpowiedni dla nas dwóch.
– Nie zawsze będziemy tylko we dwoje. Jak skończysz studia, to chcę mieć z tobą dzieci – stwierdził beztrosko, a ja westchnęłam ciężko i opuściłam wzrok. – Chryste, ty nie jesteś pewna, czy...
– Nie! Nie chodzi o to! – wykrzyknęłam. – Chcę być z tobą, mieć dzieci, ale...
– Ale?
– Nie jestem pewna, czy... czy chcę studiować – wykrztusiłam, wyznając mu to, nad czym myślałam przez niemal cały dzień.
Wypuścił spomiędzy warg westchnienie, jakby doznawał ulgi i przyłożył dłoń do mojego policzka.
– Zrezygnuj. Zaczniesz, kiedy będziesz gotowa – zaproponował.
– Nie mogę. Nie powinnam. – Kręciłam głową. – Przyleciałam tu na studia, a wszystko tak się pokomplikowało, że już sama nie wiem, czego tak naprawdę chcę. Nie tak to sobie wyobrażałam – mówiłam coraz ciszej. – Nie chcę, żebyś pomyślał, że nie mam ambicji, ale ja... ja się boję – przyznałam.
– Doskonale – wypalił. – Sam chciałem cię prosić, żebyś zrezygnowała chociaż do chwili aż zamknę sprawę.
– Co?
– Boję się o ciebie. Będzie mi łatwiej, kiedy nie będziesz narażona na atak. Ktoś ewidentnie uparł się na kobiety, które... Są łudząco podobne do ciebie – wyznał, a ja zadrżałam.
Dotąd nie wtajemniczał mnie w szczegóły tej sprawy, a ja nie pytałam. Sam fakt, że dotyczyła gwałtów, napawał mnie przerażeniem, choć próbowałam udawać, że wcale tak nie jest.
– Zostaniesz w domu, a później zadecydujesz, co dalej. Bez nerwów i bez pośpiechu. Nie byłaś gotowa i nadal nie jesteś. Nie przyleciałaś tu na studia, tylko po to, żeby uciec od swoich oprawców i wspomnień, Jasmine.
Miał rację, lecz ja wciąż czułam się z tym źle, jakbym była bezużyteczna i do niczego się nie nadawała. Uniósł mój podbródek i uśmiechnął się pocieszająco.
– Decyzja należy do ciebie, promyczku – powiedział z czułością. – A teraz chodź, zmęczymy się trochę. – Pociągnął mnie do góry.
– Jesteś nienasycony! – pisnęłam.
– Ja? – roześmiał się. – Nie mówię o seksie, ty mała, niewyżyta wariatko. Będziemy rozbierać płot.
– Ach – westchnęłam i oblałam się rumieńcem.
– A później, jeśli będziesz miała siły, to spełnimy twoje fantazje – dodał, widząc moją minę.
Po godzinie stary, drewniany płot był już w połowie zdemontowany. Zajęcie czymś tak zwyczajnym pomogło mi pozbyć się niechcianych myśli. Kochałam tę normalność, którą Aiden małymi krokami wprowadzał w nasze życie. Zaskakujące było dla mnie to, że pomimo fortun, jaką gromadził na koncie, on był całkiem zwyczajnym facetem. Skromnym, wytatuowanym gliną, który nie wiedzieć dlaczego, pokochał właśnie mnie.
Odrywał kolejne deski i odrzucał je na bok, kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały. Uśmiechnął się uwodzicielsko i zbliżył do mnie.
– Obijasz się, panno Gold – mruknął i brudnym od ziemi palcem musnął mój nos.
– Absolutnie, panie władzo. – Wyszczerzyłam się. – Podziwiam.
– Nad czym myślisz? – zapytał, jakby rzeczywiście siedział w mojej głowie.
– Jak dorobiłeś się takich pieniędzy? – zapytałam wprost. – I jak to się stało, że cię nie popsuły?
– Nie zawsze byłem gliną, promyczku.
– No nie, wcześniej służyłeś w wojsku.
– A jeszcze wcześniej inwestowałem tam, gdzie się to opłacało.
– Czyli gdzie? – nie odpuszczałam.
– W nieruchomościach i... – urwał na moment i pocałował mnie w usta. – w szkockich trunkach – dokończył przy moich wargach.
– Musiałeś mieć kasę, żeby inwestować.
– Kochanie, znasz się na tym? – zapytał pobłażliwie. – Zainwestowałem swoją pierwszą wypłatę i uwierz, że nie było tego dużo, bacząc na to, że pracowałem w myjni samochodowej – parsknął. – Wystarczy chcieć. – Mrugnął do mnie i znów pocałował.
Byliśmy brudni, spoceni i zmęczeni, ale w ogóle nam to nie przeszkadzało. Wtargnął językiem do wnętrza moich ust i silnymi rękami uniósł za pośladki. Oplotłam nogi wokół jego bioder i westchnęłam, kiedy przycisnął mnie do siebie mocniej, sprawiając, że materiał szortów drażnił mnie w najczulszym miejscu. Skierował się do wejścia, nie odrywając ode mnie swoich spragnionych ust i całując zaciekle każdy centymetr obnażonej skóry, kiedy wnętrze domu wypełniło się dźwiękiem przychodzącego połączenia.
Czułam, jak się spiął. Zawsze denerwował się, kiedy jego telefon się odzywał podczas wolnego dnia. Wiedziałam, że bał się informacji o kolejnej ofierze, a fakt, że ja również byłam potencjalną ofiarą, wcale nie ułatwiał mu sprawy.
Oderwał się ode mnie niechętnie i postawił na podłodze w salonie, po czym poszedł do kuchni, żeby odebrać. Mówił ściszonym głosem, a ja starałam się ze wszystkich sił, by nie podsłuchiwać. Im mniej wiedziałam, tym byłam spokojniejsza.
Wrócił do mnie blady, jak ściana, a w jego oczach, Chryste, w oczach miała łzy...
– Aiden? – Podeszłam do niego zaniepokojona.
– Black miał wypadek.
– Boże! Jedziemy do szpitala! – wykrzyknęłam i pociągnęłam go, ale on nawet nie drgnął. – No rusz się!
– Nie, Jasmine – wymamrotał. – Nie jedziemy do szpitala.
– Co ty mówisz, do cholery?! – wrzasnęłam. – Wolf! – brzmiałam coraz bardziej histerycznie.
– Nie, kochanie, nie jedziemy – wyszeptał. – Cesar nie żyje.
Moje wnętrze się rozpadło.

Miss Gold #4 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz