Stan zdrowia

55 2 4
                                    

~~~~ANNA~~~~

Ta rozmowa, była bezsensowna. Instynktownie położyłam rękę na prawą stronę brzucha. Od razu wyczułam 2 blizny po kółkach i kilka kresek. Diego leżał obok moich nóg, jak wstałam i poszłam do okna, aby je otworzyć. Kręciło mi się w głowie, złapałam się parapetu. Diego zaczął szczekać na mnie. Ostatnie, co widziałam to Dylana podbiegającego i łapiącego mnie.

~~~~DYLAN~~~~

Podniosłem ją położyłem na kanapie. Wszyscy zamilkli.

-Podaj mój telefon zadzwonię do Luny.

Matteo podał i usiadł obok siostry. Przyglądał się jej.

-Luna musisz przyjechać do Ani. To pilne.

-Dobra już, chwila Ania. Co się stało?

-Zemdlała.

-Będę za 10 minut. Pa.-Rozłączyła się.

-Za 10 minut będzie Luna.-Oznajmiłem wszystkim.

-Coś się dziś stało, rozmawiała z kimś przez telefon o jakimś zdjęciu, aby usunął i pilnował następnych. Na emaila ma jej wysłać treść.-Powiedział młodszy Corrado.

***

Luna badała Anię już z 30 minut. My siedzieliśmy w kuchni. Usłyszałem.

-Trzeba im powiedzieć. Nie można tego zataić Ania. To dla twojego dobra.

-Nie trzeba. Radze sobie.

Popatrzyłem na Matteo a on na mnie. Ruszyliśmy do salonu.

-Poprzednio się zgadzałam nie mówiłam, ale teraz nie mogę. Rozumiesz. Jest gorzej.

-Jest dobrze, nic im nie mów. Jasne?

-Czego mamy nie wiedzieć.-Powiedział brunet.

-Nic wszystko jest dobrze.-Powiedziała siostra i patrzyła na Lunę.

-Luna mów prawdę. Jak?-Powiedziałem zły. Czemu ona nigdy nie da sobie pomóc?

-Przepraszam, ale muszę. Wyniki są złe. Organizm jest wykończony, bez snu, mało jedzenia tylko napoje. Długo tak nie da rady. Będzie mdleć często. Jeżeli się nie poprawi. Musi spać, chociaż kilka godzin i jeść.

-Wcześniej nie mdlała.

-Bo spałą, chociaż kilka godzić teraz ani minuty.

Ania patrzyła wszędzie tylko nie na nas. Bawiła się palcami. Zawsze tak robiła, gdy się denerwowała.

-Jeszcze doszło bardzo dużo stresu. Musicie jej pilnować.

~~~~ANIA~~~~

Nie chciałam na nich patrzeć. Znowu zawiodłam. Bawiłam się palcami. Bałam się, że zaczną na mnie krzyczeć. A bez tego byłam bliska płaczu. Chciałam stąd iść, ale nie czułam się na siłach. Więc siedziałam i słuchałam o stanie zdrowia. Chciałam zniknąć, pogłaskałam psiaka, który cały czas przy mnie siedział.

-Pilnujcie jej. Ma się nie przemęczać i jak najmniej stresować. Jasne?

-Tak.-Odpowiedzieli razem. Za dużo spędzają razem czasu. Już zaczęli mówić w tym samym czasie. To, co będzie potem?

-A ty idziesz się teraz położyć. Jasne?- Zwróciła się do mnie.

-Mhm. Powoli wstałam i ruszyłam na górę. Weszłam do pokoju, położyłam się i zadzwoniłam do Liama.

-Wszystko opanowane, wyszło kilka artykułów. Wszystkie masz na poczcie a z neta usunąłem. Nie masz się, czym martwić. Próbuje usunąć też powstawiane na np. Instagrama. Jest ciężej, ale dam radę. Do wieczora powinno być wszystko załatwione.

Wszedł brunet zabrał mi telefon.

-Nie może teraz rozmawiać.-Rozłączył się. Musisz odpocząć.-Powiedział zmartwiony.

-I tak nie zasnę.

~~~~MATTEO~~~~

Wyszedłem z pokoju, udałem się do Grety. Przygotowywała tacę z jedzeniem rozmawiając z Dylanem.

-Nic nie było widać. Nie wiedzieliśmy nic o jej stanie zdrowia.-Mówiła zmartwiona Greta.

-Jestem jej bratem powinienem z nią częściej rozmawiać. Wtedy bym coś zauważył.-Obwiniał się Dylan.

-Nie obwiniaj się, zaniesiesz tacę i pogadasz.-Powiedziałem.

-Mhm.-Wziął tacę i poszedł na górę.

Zostałem na dole, dałem czas rodzeństwu. Siedziałem w salonie. Sprawdzałem na Instagramie. Zobaczyłem dość dziwny post.

„OMG! Mam zdjęcie z kobietą sukcesu! Gdybym tylko wiedziała, że to ona... Mam z nią zdjęcie!!!"

'zdjęcie z galerii Ania idzie z ochroniarzem a ten ktoś robi selfi.

Z kąt wie jak wygląda dziewczyna? Przecież nigdzie nie ma jej zdjęcia?

Wszedłem na Internet pierwszy artykuł, jaki się pojawił to: "Z niewiadomych przyczyn zdjęcia Anny La Rosy zostały usunięte. Szczęściarze to ci, którzy zrobili screena."

Czyli o to zdjęcie chodziło. Wszystko zaczyna się układać w całość. Siedziałem w salonie do czasu zejścia Dylana. 

~~~~ANIA~~~~

Z bratem porozmawiałam o mało istotnych sprawach. Takich jak samopoczucie i inne pierdoły. Gdy wyszedł zadzwoniłam do Liama, muszę z nim pilnie obgadać jedną sprawę. A druga też pilna, ale nie na telefon. Muszę wyjść tak, aby nie zauważyli. Czułam się dużo lepiej po zjedzeniu małej bomby witaminowej.

Przebrałam się w czarne skórzane spodnie, pasek ze złotą klamrę, czarny koronkowy stanik i szary kardigan wsadzony w spodnie. Wyjątkowo buty na płaskim. Szare Jordany. Będę się dziś w nich czuła pewniej. Może nie pasuje za bardzo do siebie, ale po dzisiejszych wydarzeniach no. Wyszłam z domu oczywiście nie obyło się bez opierniczyć, jaka ja jestem rozważna i odpowiedzialna. Wróciłam do domu po 2 godzinach ciężkiej rozmowy z informatykiem. Ciężko było mu zrozumieć mój plan. Po 4 razie tłumaczenia mu go, prawił kazania, jakie to niebezpieczne itp. Tylko ja dobrze wiem, na co się pisze. W dwóch przypadkach będę wygrana. Jeżeli zginę super rodzice się ucieszą, jeżeli przeżyje będę mogła iść na zakupy. Uczcić przeżycie. Jej.

~~~~MATTEO~~~~

Ona nie myśli czy co. Zemdlała niedawno, ale jakąś ważną sprawę musi załatwić. Jeszcze z jakimś Liamem. Czy jej pomagają sami mężczyźni? Do cholery! Nie mogą dziewczyny jej pomagać? Dobrze, że lekarza nie ma. Tylko lekarkę. Wróciła po 2 godzinach uśmiechnięta. Co oni tam robili? Ja się pytam. 

Nie, że jestem zazdrosny. Tylko... ciekawy. Tak, ciekawy. 

Blue RoseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz