Rozdział 1.

653 15 4
                                    

Rozdział dedykowany AshofFawkes, bo - aż wstyd się przyznać - trochę zasugerowałem się twoją postacią. W ramach zadośćuczynienia zapraszam wszystkich do jej fanfiction z Harry'ego Pottera ;)

-Dobrze, Albusie, zrobimy tak: my rozwiążemy twój problem i przyjmiemy ją do siebie z największą przyjemnością, ale ty ją unieszkodliwisz - mówiła kobieta. - Nie chcemy żadnych wybuchów aż nie pójdzie do szkoły.

Przez chwilę panowała cisza.

-Lindo, wpadłem dzięki tobie na bardzo dobry pomysł - powiedział jakiś stary głos z zadowoleniem. - Ty i Ethan możecie robić z nią co chcecie. Ale nigdy nie...

Nie usłyszała paru słów, skupiając się na dziwnej zabaweczce, którą trzymała w dłoni.

-Pomogę wam się ukryć skutecznie bez osłon.

Poczuła nagle ogromny ból, jakby kłucie w sercu, a z oddali słychać było krzyk.To ona krzyczała.

Lilianne otworzyła oczy. Każdej nocy śnił się jej dokładnie taki sam koszmar, z dokładnie takimi samymi silnymi emocjami i dokładnie takim samym mocnym bólem - co, szczerze mówiąc, mocno ją po jedenastu latach życia znudziło. Na całe szczęście nauczyła się już nie krzyczeć ani nie wierzgać, bo nie powiedziałaby, żeby było to wygodne, a skutkowałoby zapewne karą.

Dziewczynka ogólnie stroniła od wszelkiego rodzaju odgłosów - co było również powodem jej reakcji na sen - sama odzywała się jedynie raz dziennie w celu zdania sprawozdania z wykonanych przez nią danego dnia prac. Wypracowała nawet bardzo przydatne sztuki bezgłośnego poruszania się po budynku, cichego operowania przedmiotami codziennego użytku oraz niereagowania na pomniejsze obrażenia. Były to umiejętności niezbędne do prawidłowego funkcjonowania w dworze wysoko postawionej rodziny Croake, bo jej rodzice wzięli sobie za cel uświadomić jej, że jest inna, dziwna, za to natomiast należy się kara.

A przecież Lilianne była absolutnie normalna! Miała szarą twarz, niczym prócz małych, niewidocznych piegów niewyróżniającą się z tłumu innych twarzy, orzechowe oczy - co było aż nazbyt pospolite w miejscu, gdzie mieszkała - a włosy w tak ciemnym odcieniu rudego, że dla większości ludzi były najzwyczajniej w świecie brązowe. I choć zawsze nosiła ciemne ubrania, co mogłoby być odebrane jako zbytnia konserwatywność, dla wszystkich innych było to po prostu dostosowywanie się do wymogów szlacheckiej rodziny. Jej zachowanie, ponownie, było dla niewtajemniczonego w jej sytuację jak najbardziej normalne - no, oprócz niechęci do mówienia. Sumiennie wykonywała wszystkie swoje obowiązki, uczyła się i nosiła rękawiczki, by niczego niepotrzebnie nie ubrudzić.

Dopiero tam, gdzie leżała, zaczynała się jej nienormalność - ale to opowieść na inny czas.

Dziewczyna wyszła z łóżka, robiąc przy tym dwa razy mniej hałasu niż przeciętny człowiek. Poprawiła koc na twardej konstrukcji służącej jej za łóżko i w półmroku panującym w piwnicy zaczęła się ubierać. Był czwartek, dzień porządków. Z tego powodu założyła elegancko przerobiony strój lokaja, by w razie ewentualnego przyjścia niespodziewanego gościa nie wyglądała na tego, kim była - służkę. Bo że państwo Croake byli w istocie jej panami, królami wręcz, a ona ich służącą - nie wątpiła. Ta teza potwierdzała się każdego ranka. Tego dnia nie mogło być inaczej;

-DZIEWCZYNO! - po domu rozległ się krzyk pani Croake.

Bez zwłoki stanęła przed rodzicami, stając na baczność. Nie przychodziło jej to z trudem, wiedziała, że taka jest kolej rzeczy i nie narzekała na nią.

-Dziś jest wielki dzień - zaczęła Dalia, młodsza od niej o niespełna rok córka Croake'ów.

Lilianne mimochodem zarejestrowała, że był 1. lipca, jej jedenaste urodziny. To nie o tym wydarzeniu mówiła jej siostra, rzecz jasna, a ona sama była zdziwiona tym, że o nich pamiętała. Chodziło o wielką uroczystość organizowaną przez rząd, na której Narcyz, Hortensja i Dalia mieli pojawić się jako hojni sponsorzy i odebrać specjalne ordery, a o niej powiedzieć, że zachorowała.

Zemsta po Ślizgońsku smakuje najlepiej • Tom Marvolo RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz