Severus szedł powoli korytarzem, licząc na złapanie jakiegoś nieostrożnego ucznia. Było grubo po ciszy nocnej, bowiem dyrektor zwołał nagłe zebranie kadry nauczycielskiej i pedagogicznej. Nie było to dla niego nic dziwnego, Albus często bywał aż nazbyt towarzyski (to akurat zebranie zwołał z powodu omówienia sukcesów uczniów od początku roku szkolnego a mimo to głównym jego tematem były pogaduszki o dropsach, Potterze - no i o Kamieniu Filozoficznym, który został już objęty ochroną przez niemal każdego nauczyciela), co było dla Severusa mocno uciążliwe. Nie dość, że musiał się od czasu do czasu udzielać w rozmowie by starzec myślał, że jest zaangażowany, nie dość, że Minnie go zagadywała o jego uczniów to jeszcze nie mógł oddać się tego wieczoru swoim planom - o których zresztą musiał powiedzieć parę słów, gdy tylko rozmowa zboczyła w stronę panny Croake. Westchnął. Ta dziewczyna nawet nie wiedziała, jak bardzo została.. sławna, że tak powiem, w gronie nauczycieli i opiekunów. Potrafili minutami gadać o biednej dziewczynce, której magia postanowiła się zbuntować i dzielnie przy tym ignorując jej przynależność do Domu Węża.
Na nieszczęście dla niego, żadnego nieposłusznego bachora na którym mógłby się wyładować nie znalazł. Napotkał na droddze tylko Ślizgońskich prefektów, z którymi nie zamienił ani słowa. Otworzył drzwi swoich kwater i wszedł do środka, zamierzając tylko w międzyczasie odłożyć książki przygotowane ze względu na jego podejrzenia co do dziewczyny a następnie położyć się spać.
Drzwi tąpnęły głośno o framugę.
Książek nie było.
•••
Następnego dnia Lilianne wstała wcześnie; pomimo długiego wieczoru w niezbyt interesującym towarzystwie była świadoma, że musi zdążyć zrobić parę rzeczy już dzisiaj.
W pośpiechu zjadła śniadanie i udała się do banku. Wiedziała, że ta wizyta zajmie jej najwięcej czasu, więc wolała jak najszybciej mieć ją za sobą. Zresztą wcale się na nią nie cieszyła, szczególnie po zachęceniu jej przez Snape'a do stworzeń, które tam akurat pełniły funkcje władców.
Dziwnie się czuła, wchodząc do tak dużego lecz pustego budynku. Tylko połowa stanowisk goblinów była zajęta, zresztą z prostej przyczyny; w trakcie przerwy świątecznej praktycznie nikt nie przychodził do tej placówki. Widziała tylko starsze małżeństwo, które wykłócało się wzajemnie o to, które z nich powinno zabrać pensję zmarłego syna. Chociaż z drugiej strony pewnie było jeszcze za wcześnie, podejrzewała, że większość czarodziejów dopiero wstała z łóżka - a niektórzy pewnie jeszcze spali. Nie miała do nikogo pretensji, ale wolałaby, żeby uwaga goblinów nie skupiała się tylko na niej.
Podeszła do stanowiska gdzie wymieniała z Mistrzem Eliksirów funty na galeony. Ten akurat goblin nie wydawał jej się za bardzo uprzedzony do czarodziejów ani nie zwracał na nią uwagi, kiedy wchodziła, co zdecydowanie jej pasowało.
-Dzień dobry - powiedziała niepewnie, nigdy nie była jeszcze w sytuacji zachaczającej o prawo. - Chciałam zapytać jak zakłada się skrytkę w Banku Gringotta i jakie punkty prawne się z tym wiążą.
Uff. Odwrócili wzrok - pomyślała z ulgą, lecz od razu tego pożałowała.
Teraz ten, który siedział naprzeciwko niej, patrzył się na nią intensywnie.
-Czy przeczytała pani Zasady Powszechnego Korzystania z Banku Gringotta? - spytał.
Zmieszała się.
-Nie miałam możliwości, byłam wychowana w mugolskiej rodzinie, proszę pana - wyjaśniła.
Może i Snape coś by w tym kierunku załatwił, jednak nie wiedziała nawet, że istnieje taki... kodeks, takie przepisy.
CZYTASZ
Zemsta po Ślizgońsku smakuje najlepiej • Tom Marvolo Riddle
FanfictionLilianne nigdy nie miała normalnego dzieciństwa i nawet nie zdawała sobie z tego sprawy, bo rodzice izolowali ją od wszelkiego świata. Dowiedziała się o tym zupełnym przypadkiem, a wraz z nią - dwójka nieprzyjemnie wścibskich rudych diabłów. Co jesz...