Rozdział 48.

123 12 6
                                    

   Lilianne odnowiła Zaklęcie Poduszkowca, które przez przypadek przerwała, gdy usłyszała, o kim rozmawiają z Potterem pan Black i profesor Lupin. Była w stanie, który mogła porównać do szoku pourazowego; niemal nie zniosła też Zaklęcia Kameleona, pod którym była ukryta. Ci dwaj wiedzieli o jej istnieniu. I właśnie powiedzieli o nim jej bratu.

-W takim razie dlaczego ona nie mieszka ze mną u Dursleyów? - zapytał Potter.

Bo Dumbledore tak chciał - skwitowała gorzko.

-Nie wiedziałeś o niej? - zdziwił się zbieg.

-Syriuszu, właściwie... - wtrącił się profesor - nikt nie wiedział. Świat czarodziejów mocno się zmienił przez te dwanaście lat - westchnął. - Lily miała zostać ukryta przez Dumbledore'a, żeby nie musiała dźwigać brzemienia twojej sławy. Nie rozumiem jednak, dlaczego nie powiedział o tym tobie, Harry... w końcu jesteś jej starszym bratem. Masz prawo wiedzieć.

Przez chwilę panowała cisza. Potter prawdopodobnie potrzebował kilku sekund, żeby przetrawić tą informację.

-Właściwie chyba mówił mi, gdzie ją umieścił - zastanawiał się na głos wilkołak, nadal kierując różdżką w stronę Pettigrewa. - Ale nie jestem w stanie sobie przypomnieć, gdzie...

-Mam siostrę? - upewniał się Potter, nadal będąc w szoku. - Młodszą? Nazywa się Lily? I profesor Dumbledore mi o niej nie powiedział?!

Przestań się drzeć. Ja też tak miałam, ale myślę że mi dyrektor zrobił większą krzywdę. Całkowicie obiektywnie mówiąc, zesłanie do miejsca gdzie traktowano mnie cruciatusem i legilimencją? To chyba nie jest coś co można zrobić legalnie.

-Tak, szczeniaku - zaśmiał się szczekliwie pan Black, jednak bez faktycznej radości w głosie - zabiję go za to! Mój chrześniak i córka Jamesa nie powinni żyć osobno!

Chrześniak...?

-Jamesa i Lily, pamiętaj - mruknął Lupin z bladym uśmiechem. - Ciekawe, do kogo jest bardziej podobna.

-Myślę - odezwał się Potter - że raczej do taty, tak jak ja.

Ale wiesz, że to tak nie działa?

-Gdyby była taka jak Lily, pewnie nie mogłaby się odpędzić od chłopaków - zaśmiał się Lupin, wspominając dawne czasy.

Wolała się na ten temat nie wypowiadać. Wycofała się do tyłu, mając nadzieję, że będzie w stanie potem wyczyścić ich pamięć.

Kiedy wyszli z tunelu, ich rozmowa została przerwana; zza chmur wyłonił się księżyc w pełni. Lilianne wyrwała różdżkę z dłoni pana Blacka i natychmiast uwolniła profesora Snape'a z powietrza. Zbieg nawet tego nie zauważył, pochłonięty uwalnianiem swojego przyjaciela z kajdan, którymi skuł się z Peterem Pettigrew i Ronaldem Weasleyem.

Mistrz Eliksirów zajął się złapaniem Pottera, Weasleya i Granger, by odciągnąć ich od niebezpieczeństwa. Jej nawet na tym nie zależało, zależało jej natomiast na tym, aby profesor Lupin był bezpieczny zarówno dla siebie jak i dla otoczenia. Pomogła więc panu Blackowi rozpiąć alohomorą łańcuchy (najwyraźniej te dwanaście lat bez możliwości używania magii przyzwyczaiły go do robienia wszystkiego własnoręcznie, przez co nawet pewnie nie pomyślał o użyciu zaklęcia) i rzuciła mu różdżkę z powrotem do rąk.

Lilianne wiedziała, jak działał eliksir tojadowy. Znacznie zmniejszał agresywność wilkołaka podczas pełni, ale gdy jego wilk uważał, że jest przez coś ograniczany lub w niebezpieczeństwie, wszystkie jego instynkty brały górę. Właściwie profesor Lupin tylko i wyłącznie siłą woli próbował powstrzymywać przemianę, by dać im czas na uwolnienie go. Gdy tylko poczuł, że nie jest już więziony kajdankami, odpuścił, a po kilku sekundach stał przed nimi w swojej wilczej formie. Uciekł jak najdalej, a z nim pan Black, pilnując, by przypadkiem nie utracił kontroli.

Zemsta po Ślizgońsku smakuje najlepiej • Tom Marvolo RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz