Wyszła z Uczty Powitalnej wcześniej niż pierwszoroczni; ci musieli czekać aż do jej końca, bo nie znali drogi do lochów ani hasła do wejścia. Co prawda ona też go nie znała, ale widziała, że jeden z Ślizgonów z jej rocznika też wychodzi z Wielkiej Sali, więc zamierzała wejść wtedy, kiedy on będzie wchodził. Trzymał się z Panem Jestem-Pępkiem-Świata, Draconem Malfoyem, na pewno znał hasło. Kojarzyła go. To był ten sam chłopak, który rok temu jako jedyny przywitał się z nią cywilizowanie w pociągu. Theodor Nott, jeśli się nie myliła.
Doszła do portretu Salazara Slytherina, będąc paręnaście metrów za chłopakiem. Co prawda nie zdążyła przejść przez przejście z nim, ale usłyszała, jak podaje hasło. Tenebris animae. Powtórzyła je po nim i także weszła do Pokoju Wspólnego. Był prawie pusty. Prawie, bo tuż obok drzwi stał Nott.
-Skąd znałaś hasło, Croake? - zapytał nagle.
Była zaskoczona, zarówno, że zapamiętał jej nazwisko, jak i, że zapytał się o coś takiego. Nie okazała tego jednak.
-To chyba jasne, Nott - przyjęła postawę mówiącą: jestem Ślizgonką i co? - Jesteś ze świty Malfoya, więc musiałeś znać to hasło. Poszłam za tobą i usłyszałam.
Wzruszyła bardzo lekko ramionami. Średnio obchodziła ją jego opinia, a Nott prawdopodobnie nie był osobą, która mogłaby ją jawnie skrzywdzić za taką błahostkę.
Prychnął. Wcale nie ociepliła swojego wizerunku w jego oczach, wręcz sprawiła, że zaczął wierzyć w to, że po jakimś czasie mogłaby stać się prawdziwą Ślizgonką. W zeszłym roku kilka razy zastanawiał się, dlaczego niby została przydzielona do Domu Węża. Zawsze, kiedy ją widział; w Wielkiej Sali, Pokoju Wspólnym, na lekcjach - wydawała się pasować dużo bardziej do Hufflepuffu. Nie wychylała się, nigdy nie szukała kłopotów ani nie rozmawiała z innymi Ślizgonami, nie licząc tych rozmów, których doświadczała na początku roku szkolnym. Z drugiej strony i teraz, i wtedy, kiedy poznali się w przedziale pociągu, a także w momentach, w których wydawało jej się, że nikt na nią nie patrzy, zachowywała się znacznie bardziej pewnie. Nie to, żeby ją jakoś specjalnie obserwował, ale wiele Ślizgonów również sprawdzało, czy się nadaje. Też patrzyli się na nią i rejestrowali jej ruchy w wielkiej grze, którą była przynależność do Domu Węża. Był pewien, że choćby połowa starszych uczniów zauważyła to samo, co on.
Nie zorientował się, kiedy dziewczyna energicznie poszła do swojego dormitorium, rzucając: Koniec przesłuchania? To żengam. Nieco mu zaimponowała. Naprawdę myślał, że trzeba ją będzie spisać na straty. Jednak wychodziło na to, że po prostu miała naturalny - a zarazem wysoko rozwinięty przez nią samą - talent aktorski, skoro zachowywała się totalnie inaczej w tłumie ludzi, a inaczej w samotności. Postanowił, że w najbliższym czasie spróbuje ją sprawdzić - przetestować, czy aby na pewno jest warta jego uwagi.
Ale teraz - pomyślał - muszę przygotować się na apokalipsę. Draco pewnie znów nie wziął szamponu.
Następnego dnia wychodził wcześnie z dormitorium w paskudnym humorze. Malfoy nie przestawał się krzątać w poszukiwaniu swoich rzeczy i biadolić o jego złym losie aż do północy, a nawet potem nie dawał współlokatorom zasnąć. Doszedł do wniosku, że Dracon Malfoy był jednym z najgorszych możliwych kandydatów na dzielenie z nim dormitorium.
Nott nawet się z nim nie kumplował; według niego blondyn był może inteligentny, ale za dużo czasu i uwagi poświęcał rzeczom, które wcale tego nie wymagały. Przez to zatracał w sobie maniery czystokrwistych, które z kolei Theodor bardzo sobie cenił. Poza tym, był irytujący i zachowywał się jak rozpuszczony dzieciak. Według Notta było to mało Ślizgońskie, a już na pewno nie dostojne czy chociaż cywilizowane.
CZYTASZ
Zemsta po Ślizgońsku smakuje najlepiej • Tom Marvolo Riddle
FanfictionLilianne nigdy nie miała normalnego dzieciństwa i nawet nie zdawała sobie z tego sprawy, bo rodzice izolowali ją od wszelkiego świata. Dowiedziała się o tym zupełnym przypadkiem, a wraz z nią - dwójka nieprzyjemnie wścibskich rudych diabłów. Co jesz...