Rozdział 13

70 10 13
                                    

❝𝐍𝐚𝐝𝐳𝐢𝐞𝐣𝐚❞

- Nie wierzę, że ten mysi móżdżek tak to zignorował! - Syknął Śnieżna Burza, który rozmawiał razem z Lwią Grzywą i Dębowym Zmierzchem.

 Zgaduję, że mówi o Jastrzębiej Gwieździe, który zignorował ostrzeżenie Ćmiej Gwiazdy na zgromadzeniu. Teraz przez calutki księżyc będzie robić wywód, jaki to okropny jest przywódca Klanu Cienia. I ja będę musiała tego wysłuchiwać.

 Aż mi się niedobrze robi.

 Minął księżyc odkąd Różany Zachód odeszła. Jednak wciąż nie mogę przestać o niej myśleć. Widzę ją w snach, jak walczy ze Śnieżną Burzą podczas tamtej bitwy. Wpakowała się w ogromne kłopoty... Ale to oznacza, że mogę ją jeszcze zobaczyć. Mogę ją jeszcze przekonać, że może wrócić. Naprawię wszystko. Na pewno spotkamy się jakiejś bitwie... Prawda?

 Muszę mieć nadzieję. Nie mogę się poddać. Nie mogę stracić jej na zawsze.

 Po prostu nie.

 - Pewnie ta zdrajczyni pomaga im ułożyć plan następnego ataku. To tylko kwestia czasu, aż napadną na Klan Rzeki - Śnieżna Burza wysunął pazury.

 On prędzej ją zabije, niż pozwoli jej wrócić do Klanu Rzeki.

 Kompletnie zignorowałam słowa kocura. Ruszyłam do legowiska wojowników. Była pora zielonych liści, ciepła pogoda... Nie potrafiłam się tym cieszyć. Schowałam się przed słońcem w legowisku wojowników. Cieszyłam się, że nie muszę już myśleć o trenowaniu Malwowego Pyska. Chociaż uwielbiałam nasze treningi, ostatnio byłam wytrącona z równowagi.

 Zobaczyłam jak puchata kotka wchodzi do legowiska wojowników. Malwowy Pysk położyła się koło mnie. Uśmiechnęłam się do niej. Zawsze będzie nas łączyła specjalna więź. Wiedziałam o tym od samego początku.

 - Mam nadzieję, że nic nie przeszkadzam - miauknęła.

 - Oczywiście, że nie - odpowiedziałam.

 - Uznałam, że nie powinnaś być sama...

 Westchnęłam. Nie dało się ukryć, że czułam się samotna.

 - A jak ci się podoba bycie wojowniczką? - Zapytałam, przechodząc na przyjemniejszy temat.

 - Świetnie! Miękka Paproć i Miedziany Wąs są ze mnie dumni!

 Szczerze, czasami zapominam, że Miedziany Wąs jest ojcem Malwowego Pyska i Nakrapianego Serca. Rzadko rozmawia ze swoimi córkami. Lwia Grzywa czy Ośnieżony Pazur rozmawiają ze swoimi kociętami. Ja z Burzową Gwiazdą też.

 - Tak to szybko przeminęło - mruknęłam, ale potem się zaśmiałam.

 - Już za księżyc kocięta Mokrej Skóry zostaną uczniami! - Pisnęła.

 I Różany Zachód to przegapi... Pamiętam, że Mokra Skóra chciała, żeby to jej siostra została mentorką jednego z jej kociąt. Nie wiem czy i moja Różyczka tego chciała. Nigdy nie wspominała nic o uczniu.

 - Już widzę, jak Lwia Grzywa nie może opanować radości - zaśmiałam się.

 - Ale będzie mu też smutno, bo jego kocięta nie będą już wcale takie małe.

 - Niestety, czas szybko leci.

 Do legowiska wojowników weszła Nakrapiane Serce i się rozejrzała. Gdy tylko napotkała kontakt wzrokowy z Malwowym Pyskiem, ta druga podbiegła do niej. Zaśmiałam się. Chociaż widziały się praktycznie codziennie, to i tak radość tej młodszej nie miała granic.

 - Lazurowy Ogonie, mogę porwać ją na chwileczkę? - Zapytała szylkretowa kotka.

 - Jasne.

 Malwowy Pysk i Nakrapiane Serce wyszły z legowiska. Ja położyłam głowę na łapach i zamknęłam oczy. Zasnęłam. Śniłam o Różanym Zachodzie. Jednak w moim śnie nie byłyśmy w obozie Klanu Wiatru w samym środku walki. Byłyśmy na polanie z kwiatami, moja przyjaciółka się śmiała. Różany Zachód była... Szczęśliwa.

 Już dawno nie miałam tak miłego snu.

❝𝐎𝐝 𝐚𝐮𝐭𝐨𝐫𝐤𝐢❞

Powiem wam, że bardzo nie chciało mi się pisać tego rozdziału
A jeszcze mam stresa, bo jutro piszę egzaminy

Wojownicy: Osąd GwiazdOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz