Rozdział 2

107 10 6
                                    

❝𝐍𝐢𝐞 𝐫𝐨𝐳𝐮𝐦𝐢𝐞𝐬𝐳. 𝐉𝐚 𝐣ą 𝐤𝐨𝐜𝐡𝐚𝐦❞

 Słońce leniwie zachodziło. Leżałam w legowisku wojowników. Nie chciałam spać samotnie. Brakowało mi ciepła Różanego Zachodu. W każdą noc spałyśmy razem. Nie było siły, która by nas rozdzieliła... Chyba jednak była. Nieodwracalna siła. Tamtego dnia nawet myślałam, żeby zawrócić. Zawrócić i przemówić jej do rozsądku. Dlaczego tego nie zrobiłam? Dlaczego pozwoliłam jej odejść? Dlaczego nie zatrzymałam jej tylko poszłam powiedzieć Burzowej Gwieździe, że Różany Zachód odeszła?

 Zamknęłam oczy. Nawet gdybym chciała ją teraz odnaleźć, to nie wiem gdzie są ci cali Zapomniani. Szukanie ich obozu zajęło by za dużo czasu. O ile mają jakiś obóz. Możliwe, że są włóczęgami. Jeśli tak, to już nigdy jej nie zobaczę. Niezaprzeczalnie mam mysi móżdżek.

 - Lazurowy Ogonie, wszystko w porządku? - Usłyszałam głos.

 Nic nie było w porządku.

 Otworzyłam oczy i zobaczyłam Stokrotkowy Ogon. Szara kotka położyła się obok mnie, żeby dodać mi otuchy. Chociaż byłam już od paru sezonów wojowniczką, to moja matka wciąż mnie wspierała. Mogłam z nią porozmawiać o wszystkim.

 - Nie. Tęsknie za Różanym Zachodem - miauknęłam.

 - Wszyscy za nią tęsknimy, ale widocznie nie była tutaj szczęśliwa, kochanie - powiedziała łagodnie.

 - Nie potrafiłam dać jej tego szczęścia.

 - To nie twoja wina.

 Oczywiście, że moja. Powinnam powiedzieć jej, że ją kocham. Powinnam zrobić wszystko, żeby jej nie stracić. Tak pokazałam jej, że jest mi obojętna.

 - Nie rozumiesz. Ja ją kocham.

 W legowisku wojowników nastała cisza. Śnieżna Burza podszedł do naszej dwójki oburzony. Widziałam furię w jego niebieskich oczach. Jego futro było zjeżone. Wysunął pazury.

 - Czy przypadkiem takie związki nie są zakazane? - Warknął biały wojownik.

 - Były, ale od bardzo dawna nie są - z głębi legowiska wynurzyła się Miękka Paproć.

 Śnieżna Burza strzepnął ogonem i sobie poszedł. Wtuliłam się w futro mojej matki.

 - Kocham ją, a nie potrafiłam jej tego okazać - z moich oczu popłynęły łzy.

 Stokrotkowy Ogon zaczęła lizać mnie między uszami, tak jakbym była małym, zagubionym kocięciem.

 - Słońce... Różany Zachód miała złamane serce - szepnęła moja matka.

 Co?

 - Ale jak to? - Zapytałam zdziwiona.

 O czym ona mówi?

 - Wiele razy widziała jak Śnieżna Burza cię podrywa. Pamiętasz ten dzień, w którym wyznał ci swoje uczucia? - Pokiwałam głową, a ona mówiła dalej. - Wtedy powiedział ci, że zasługujesz na kogoś lepszego niż ona, a ty się wtedy zaczęłaś śmiać. Różany Zachód to widziała. Myślała, że wtedy zostaniesz partnerką Śnieżnej Burzy.

 Co?! Różany Zachód cały czas żyła w przekonaniu, że jestem zakochana w Śnieżnej Burzy?! Ale jak?

 - Skąd to wiesz? Powiedziała ci? - Ledwo wydusiłam z siebie te słowa.

 Teraz czułam się jeszcze bardziej winna za jej odejście. Powinnam była jej powiedzieć! Powinnam była jej wyznać swoje uczucia! Wtedy wszystko byłoby dobrze. Byłaby tu. Ze mną. Przy mnie. A teraz jest w zupełnie innym miejscu. Co jeśli tam będą ją źle traktować? Nie chcę, żeby cierpiała przez mój mysi móżdżek!

 - Nie, ale nie musiała. Wychowywałam ją, kiedy Iglaste Futro nie chciała, pamiętasz? Matka zawsze wie, nawet jeżeli jest tylko przybrana. Z czasem zaczęłam traktować ją jak córkę, chociaż w późniejszym czasem widziałam, że jesteście dla siebie kimś więcej niż przyjaciółkami. Wszyscy to widzieli, Lazurowy Ogonie.

 - Jaka ja byłam głupia! - Miauknęłam żałośnie, jak kociak.

 - Każdy popełnia błędy, skarbie - Stokrotkowy Ogon dalej mnie lizała między uszami.

 - Ale ja jej już nigdy nie zobaczę...

 - Klan Gwiazdy sprowadzi ją do domu. Musimy w to wierzyć.

 Pokiwałam głową. Będę w to wierzyć do mojego ostatniego oddechu. Do mojego ostatniego uderzenia serca.

 - Mogę dzisiaj spać przytulona do ciebie? - Zapytałam.

 Czułam się jak malutki kociak, który potrzebuje matczynej opieki. Stokrotkowy Ogon się uśmiechnęła.

 - Oczywiście. Dobranoc, Lazurowy Ogonie.

 - Dobranoc, mamo - odpowiedziałam.

 Dobranoc, Różyczko.

Wojownicy: Osąd GwiazdOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz