Rozdział 19 (H, V)

441 7 0
                                    

Harmoni

Jestem pod kawiarenką Mongchia.
Czym ja się tak stresuje? Chyba oszalałam, to tylko Shin. Jednak przez ten brzuch, który nie jest małych rozmiarów.Czuje się gorzej, być może dlatego, że jestem teraz gruba..

Weszlam do kawiarenki i zajęłam miejsce koło okna, uwielbiam to miejsce, mogę w tym miejscu zawsze obczajać, kto, gdzie idzie.

Shin mi wysłał wiadomość , że za chwilę powiniem być. Jestem podekscytowana, nawet nie wiem czym, chyba za długo go nie widziałam . Ciekawe co robi, bez mnie w pracy. Pewnie borok się nudzi. No przepraszam, ale on w pracy nie ma znajomych. Dziwne trochę to jest . Chlop jest przystojnym i miłym (jak sie go pozna) facetem. A ma znajomych tyle ile palców jest na jednej dłoni. Ale niech się nie martwi, urodzę dzieci, skończy mi się urlop macierzyński i wrócę do roboty, pełna zapalu. Chociaz mam taką nadzieję.

Po dobrych 10 minutach, patrzenia się przez okno, i wyczekiwania aż łaskawie książę, sie zjawi. Widzę biegnącego go z torbą ktorą najczęściej brał do pracy. Czyżby dopiero wracał z pracy?

-No w końcu - Wstaje by się przywitać.-Ile można czekać?

-Dobra tam, korki były. - Podchodzi do mnie, i przytula.Dobrze, że nie widzi tego Vien, bo by się wściekł.

-Jasne, jasne. - kiwam glowa-dobra co zamawiamy. - pytam, naprawdę zgłodniałam, czekając na niego.

-Hmm? - Są tu same ciasta.-Stwierdza.

-To chyba dobrze? Nie gadaj, że nie lubisz.

-Lubie, lubie, ale dziś już jadłem więc podziękuję. Wezmę kawe.

-Shin. - zmierzyłam go wzrokiem.

Popatrzył sie na mnie, ze zdziwiona mina.

-Czy ktoś? - Staram sie nie za śmiać .

-No co? - nie denerwuj mnie!-A jednak kiedy, by nikt go nie podrywał w pracy , to nie byłby taki zły.

-Wiedziałam . - mówię ze zrezygnowaniem.

Jednak w pracy bez mnie sie nie nudzi..

-Co wiedziałaś?

-Nic, nic. Idz zamów mi moczi z arbuzem, czekoladą, Shaike waniliowego i..

-I?

-No poczekaj zastanawiam się, - po cholere dali 10 różnych ciast.

-Dobra wiem, ciasto borowkowe z czekoladą i waniliowe z malinami poproszę. A i do tego shake podwójna bita śmietana. Dziękuję.

Shin patrzy sie na mnie jak na debila.

-Boże święty dobrze, że ja dzis nie stawiam. - Powiedział sam do siebie.

Cicho się śmieje.

Po dobrych 20 minutach, przychodzi nasze zamówienie. Wszystko tak pięknie wygląda, aż szkoda zjeść . Podczas posiłku (znaczy tylko ja jem) rozmawiamy, bardziej to ja gadam a on slucha, ale okej,śmiejemy się. Poprostu świetnie się bawimy. Jednak naszą świetną rozmowę przerywa telefon. Nie zgadniecie kto dzwoni. Vien.

-Przepraszam muszę odebrać - Mówię do mojego towarzyszą, odchodzę od stolika i przy okazji odbieram telefon.

-No? Vien? Czego? - Bylam lekko podenerwowana, że zepsuł nastrój.

-Gdzie jesteś? Jest już 18. Mieliśmy dzis spędzić razem czas. Chciałem pojechać do sklepu dziecięcego.

-Vien, o 19 będę w domu? W porządku?

Rozłączył się. Jest zły.Cholera jasna, jak myśli, ze przylecę do niego to jest w błędzie. Nie będzie mnie ograniczać. Jeśli mu coś się nie podoba to jego problem.Musi zrozumieć, że też chcę się spotykać z moimi znajomymi, a nie tylko czekać aż on wróci z pracy.

Wróciłam do stolika, gdzie siedział w komórce Shin.

-Wróciłam.

-Wlasnie widzę - popatrzyl się na mnie z pogardą.

-A ten wzrok co miał znaczyć ? - Pytam.

Wywrocił oczami i, znowu skupil swój wzrok na ekranie telefonu .

-Bezczelny gówniarzy - powiedziałam cicho sama do siebie, jednak na moje szczęście on to uslyszał.

-Slucham? - Powiedział oburzony. - Odezwala sie szajbuska prosto urwana z filmu "Godzilla"

-Że co? - Ale sie zdenerwowałam. - Żeby czasem cię ta "Godzilla" w dupe nie ugryzła, wiesz - Pokazalam mu język.

-Skoro nalegasz - Puścił mi oczko i miał już wstać .

-Ooo, może lepiej nie wstawaj - Zatrzymalam go, łapiąc za rękę.

-Gardzisz moim tyłkiem? - Nie wytrzymałam, zaczęłam sie głośno śmiać , a ludzie z kawiarni zaczęli się na nas dziwnie gapić. - Moja dupa jest tak gładka , jak pupa niemowlaka. Żałuj

-Yhym, nie zaprzeczam. - Ledwo wydusiłam z siebie te 3 słowa, przez atak śmiechu .

-Nieno, ale wiocha, wychodze stąd. - Wziął torbe i skierował sie w stronę drzwi, wychodząc dodał - Nie zapomnij zapłacić - Znowu przy tym puszczając mi oczko.

Boże, gorzej niż z Vienem.

Zapłaciłam i wyszłam na dwór, gdzie czekał już na mnie Shin. Cholera, ale pada.

-Chodź odwiozę cie do domu - Rzucił Shin, i skierował się w stronę, swojego auta, a ja za nim podążyłam.

-Dawaj mój prywatny kierowco, zawieź mnie na chatę.

Shin nawet tego nie skomentowal, tylko zaśmiał się pod nosem.

Kiedy byliśmy juz blisko mojego domu, wysiadłam z auta. Nie chciałam, żeby Vien widział, że Shin mnie odwiózł.

Wleciałam do domu, jak z procy cała mokra.Ostatni raz nie biorę parasolki.

-Vien, jestem!-podniosłam glos, by mnie słyszał, jednak żadnej odpowiedzi nie usłyszalam.

-Halo? jesteś ?
Znowu brak odpowiedzi.

Wszędzie było ciemno. Nic nie widziałam . Chciałam zapalić, jednak w tym momencie , zostałam uderzona czym twardym w tył głowy. Poczułam ogarniający całe ciało ból, i pojawiły sie czarne plamy przed oczami.






Kill me if you can/erotyk Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz