Rozdział 21

793 19 0
                                        

Saverio

W trakcie nocy przespałem może dwie godziny. Co chwilę budziłem się, sprawdzając czy Haiden nadal leży obok, czy oddycha i jest spokojna. Czuwałem nad nią, chcąc zaznać choć chwilowego ukojenia. W głowie nadal odtwarzał mi się film, który był na pendrive'ie.

Na całe szczęście nie było to nagranie tortur nad Orsonem, a gdy Haid to zobaczyła, odetchnęła z ulgą. Nie wiem, czy poradziłaby sobie widząc taki film z drugim rodzicem w roli głównej. Jednak na nagraniu byliśmy my. Z dnia, w którym zabrała mnie do swojego apartamentu, żeby wypełnić zlecenie. Ktoś musiał zamontować kamerę nad wejściem głównym do jej mieszkania, ale nie znała odpowiedzi, jak ten ktoś się tam dostał.

Około piątej spojrzałem kolejny raz tej nocy na swoją kobietę. Wyglądała niewinnie i uroczo z poplątanymi włosami, których kosmyki spadały jej na oczy. Uśmiechnąłem się pod nosem, powoli wychodząc z łóżka. Naciągnąłem dresy na biodra, po cichu wychodząc z sypialni. Wiedziałem, że nie dam rady zasnąć, dlatego zszedłem na dół.

Cisza jaka mnie otaczała, napawała grozą. Choć wiedziałem, że tutaj nic mi nie grozi, cisza była wkurwiająca. Często mój ojciec mówił o ciszy przed burzą i właśnie tak się czułem. Jakby za chwilę miało coś srogo pierdolnąć. Wszedłem do siłowni, zaczynając krótką rozgrzewkę przed treningiem.

Po kilkunastu minutach zacząłem zawijać bandaże na dłoniach, nie chcąc rozwalić knykci. Każde uderzenie w worek sprawiało, że czułem się lepiej. Wyobrażałem sobie, że uderzam w Kane'a i Quentina, co zdecydowanie pomagało w silniejszych uderzeniach. Nigdy wcześniej nie używałem tyle siły na głupim worku, ale potrzebowałem jakiegoś mocnego odstresowania. Alkohol ani narkotyki nie wchodziły w grę, gdyż musiałem być trzeźwy przez cały czas.

Skrzypnięcie drzwi od razu zwróciło moją uwagę, przez co spojrzałem w tamtym kierunku. Haiden w satynowej koszuli nocnej stanęła w progu, wyglądając na bardzo zaspaną i z lekka przerażoną. Jednak gdy mnie spostrzegła, na jej twarzy pojawiła się ulga.

— W porządku, freccia? — zapytałem, przytrzymując worek, żeby przestał się bujać na łańcuchu.

— Nie było cię w łóżku — zaczęła, przecierając oczy. — Martwiłam się, myślałam, że zniknąłeś.

Ciepło rozlało się po moim sercu, a na usta wpłynął lekki uśmiech. Podszedłem do niej, pocierając knykciami o jej policzek.

— Nie potrafiłem spać, nigdzie nie zniknąłem. — Musnąłem ustami jej głowę.

Odetchnęła cicho, pochylając głowę i oparła ją o mój tors. Zaczesałem jej włosy do tyłu, zaczynając masować skórę jej głowy. Mruknęła z przyjemności, przez co uśmiechnąłem się szeroko.

— Możemy wrócić do łóżka? — szepnęła, na co westchnąłem. — Nie musimy spać. Tylko poleżymy i...

— Hej, w porządku — przerwałem jej. — Zostawię tylko owijki i możemy iść poleżeć.

Podniosła głowę z uśmiechem, mrużąc lekko oczy. Chwyciła moje dłonie, zaczynając zdejmować z nich materiał, który później rzuciła na ławkę. Złapałem za jej dłoń, splatając z nią palce, na co delikatnie się spięła i na początku tego nie zrozumiałem. Szybko jednak rozwiała moje pytania, jakby czytała w myślach.

— Nigdy tego nie zrobiłeś — stwierdziła, spoglądając na nasze splecione palce.

Rozczuliło mnie, że zwracała uwagę na takie szczegóły. Może to głupie, ale przy niej czułem się jak nastolatek, który dopiero co poznaje, czym są uczucia względem drugiej osoby.

Guns&KissesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz