Rozdział 10

1K 34 2
                                        

Haiden

Wczoraj cały dzień leczyłam okropnego kaca, jednocześnie wysłuchując żartów Rito, że Saverio stał się przeze mnie pantoflem. Nie uważałam tak i nie zamierzałam nawet tak myśleć, bo to oznaczałoby, że coś zaczynał do mnie czuć. Choć coraz częściej łapałam się na tym, że wcale nie miałabym nic przeciwko temu, żebyśmy bardziej się do siebie zbliżyli.

Do cholery, ostatnio prawie sama się na niego rzuciłam!

Od kilku godzin spędzałam czas na zewnątrz, podziwiając roślinność, ale też rozpościerający się widok. Teoretycznie czytałam książkę, ale niezbyt potrafiłam się na niej skupić. W głowie nadal miałam rozmowę Sava z innymi, których poznałam dwa dni temu. O moim bezpieczeństwie i także szykującej się wojnie z Kanem, gdy się dowie. Nie wiedziałam co się stanie, w sumie nikt tego nie wiedział, a to przytłaczało mnie najbardziej.

Jak mogłabym zapobiec wojnie między rodzinami, nie wychodząc za mąż za Prospera? I jak mogłabym wyjść cało z sytuacji, w której rzeczywiście dostałby mnie w swoje ohydne łapska? Jedynym rozwiązaniem, jakie przychodziło mi do głowy to ewentualnie odgryzienie mu kutasa, ale wolałabym nie mieć go w ustach.

Przeszedł mnie dreszcz obrzydzenia, na samą myśl o tym, że mógłby... Jednak z całkowitego zamyślenia wyrwał mnie dźwięk pianina, wydobywający się ze środka domu. Nie było możliwe, żeby to ona grała, ona nie żyła... A jednak wspomnienia napłynęły na mnie ogromną falą, zmuszając do wstania i podążania za dźwiękiem.

Po cichu przemierzałam kolejne metry, aż moim oczom ukazał się Saverio. Siedział przy instrumencie, w skupieniu przebierając palcami, żeby wydobyć idealny dźwięk. Ewidentnie wyczuł na sobie mój uważny wzrok, bo odwrócił głowę, wcale nie przestając grać. Uśmiechnął się lekko, skinięciem zapraszając, żebym usiadła obok na niewielkiej ławie.

I tak też zrobiłam.

— Nie widziałem cię cały dzień — stwierdził, gdy skończył grać.

— Zagraj mi coś jeszcze, proszę — szepnęłam, wpatrując się w jego twarz, którą po chwili rozświetlił szeroki uśmiech.

Ułożył odpowiednio dłonie, aby po chwili zacząć grać. I od razu rozpoznałam co to jest, bo kto nie rozpoznałby Piratów z Karaibów? Zaczęłam niekontrolowanie chichotać, bez namysłu opierając głowę o jego bark. Trochę musiało mu to przeszkadzać, ale poradził sobie bez zarzutów.

— Mama często grała dla mnie i Harper, potem nas też nauczyła — oznajmiłam, wspominając w głowie te piękne chwile mojego dzieciństwa.

— Co się z nią stało? — zapytał, uważnie obserwując moją reakcję.

Spięłam się, ale nie oderwałam wzroku od klawiszy. Skoro mieliśmy zostać małżeństwem, powinien wiedzieć nawet o tej sprawie, którą starałam się ukrywać przed wszystkimi.

— Miałam czternaście lat, gdy któregoś razu nie wróciła do domu z tatą — zaczęłam. — Byli w restauracji, ona poszła do toalety i nigdy z niej nie wyszła. Nie wiem jak to się stało, nikt nic nie słyszał, nie widział...

— Wybacz, nie wiedziałem. Nie powinienem pytać.

— Powinieneś zapytać już dawno, Sav. Tata tamtego wieczoru wrócił do domu załamany. Płakał, nigdy nie widziałam go w tak złym stanie, jak wtedy. — Przymknęłam oczy, czując zbierające się w nich łzy. — Ruszył niebo i ziemię, żeby ją odnaleźć. Nic to nie dało, aż po kilku dniach na jego laptopa przyszedł mail z załącznikiem.

Wzięłam głęboki wdech, żeby nie zacząć płakać. Brunet, jakby czytając w moich myślach objął mnie mocno ramieniem, przez co wtuliłam się w jego tors.

Guns&KissesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz