Rozdział 25

688 18 7
                                    

Saverio

Od półtorej tygodnia nie wyszedłem z sali żony dalej, niż do łazienki, która była w tym samym pokoju. Jej organizm doskonale radził sobie z leczeniem, co niezmiernie mnie cieszyło. Lekarze powoli zmniejszali dawkę leków, żeby mogła się zacząć wybudzać ze śpiączki.

Codziennie z nią rozmawiałem, opowiadając różne historie z mojego życia. To, jak spędzałem czas na studiach, to jak razem z braćmi kiedyś się nawaliliśmy, wracając z imprezy po dwóch dniach. Miałem nadzieję, że mnie słyszy, a czasem nawet miałem wrażenie, że ścisnęła lekko moją dłoń.

Nie chciałem się nakręcać, że rzeczywiście wie, co mówię, ale nie mogłem inaczej. Opiekowałem się nią, jak tylko mogłem, mając nadzieję, że mi wybaczy. Codziennie myłem jej ciało, czesałem włosy i masowałem jej mięśnie nóg oraz rąk, żeby możliwie jak najbardziej uniknąć zaniku mięśni.

Cholernie się wystraszyłem, gdy w zeszłym tygodniu odkryłem ją, żeby móc umyć kobietę, a zobaczyłem plamę krwi na łóżku. Zawołałem wtedy pielęgniarkę, która bardzo dosadnie wytłumaczyła mi, że nic jej nie jest, a tylko dostała miesiączki. Zmieniałem jej wtedy podpaski co cztery godziny, wmawiając sobie, że robię to dobrze.

Potem się okazało, że wcale nie robiłem tego dobrze i przyklejałem je do góry nogami, ale szybko się nauczyłem.

Rana po wycięciu nerki wyglądała... tragicznie. Zdawałem sobie sprawę, że będzie miała bliznę, której mogłaby nie polubić, ale dla mnie zawsze wyglądała pięknie. I z tą blizną też będzie wyglądać pięknie. Na barku też była blizna, która lepiej się goiła, co nie było żadnym zdziwieniem.

Z laptopa korzystałem bardzo często, zajmując się dokumentami, które przesyłali mi bracia. Oni zajęli się wszystkim innym i jak się szybko okazało, Rito wcale nie był nieogarnięty. Po prostu potrzebował jakiegoś powodu, żeby się ogarnąć i zajmować się biznesem. Często też puszczałem jakieś seriale i filmy z audiodeskrypcją, jakby Haid rzeczywiście to słyszała, ale nie mogła widzieć obrazu.

Codziennie ktoś też przychodził. Raz odwiedzili nas Igor i Rayan, dwa razy był Sila, moi bracia przychodzili codziennie, przy okazji składając mi raport z tego, co dzieje się w świecie przestępczym. Harper i Vince przyjeżdżali codziennie, ale nie tylko dla niej, a także dla Orsona.

Na szczęście on przeżył i za kilka dni mógł wyjść ze szpitala. Jego stan bardzo się poprawił, pomimo silnego pobicia. Raz nawet przyjechał tu na wózku, aby zobaczyć córkę.

— Dzień dobry, panie Farnese — odezwała się pielęgniarka, wnosząc do sali tacę z jedzeniem dla mnie i specjalnie przygotowany posiłek dla Haiden.

— Dzień dobry i dziękuję.

Położyłem tacę na stoliku, uśmiechając się lekko. Haid miała wprowadzoną rurkę do żołądka, przez którą był podawany jej specjalny płyn. Podłączyła strzykawkę, od razu zaczynając ją karmić w ten sposób.

— Mam dla pana dobre informacje. — Uśmiechnęła się szeroko, spoglądając na mnie.

— Tak? Jakie dokładnie?

— Prawdopodobnie dzisiaj wieczorem będziemy wybudzać pana żonę. Lekarze mówią, że nie ma potrzeby dłużej trzymać jej w tym stanie, dlatego gdy dostaniemy zgodę, odłączymy ją od respiratora i wyjmiemy rurkę, a potem podamy ostatnią dawkę leku.

Łzy szczęścia pojawiły się w moich oczach, ale nie wypuściłem ich na światło dzienne.

— Ile to będzie trwało, zanim się obudzi? — zapytałem cicho, wpatrując się w żonę.

Guns&KissesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz