Rozdział 13

886 28 0
                                    

Haiden

Jeśli jeszcze dwa dni temu myślałam, że Saverio żartował ze ślubem, a wczoraj miałam wrażenie, że wyjazd do Vegas miał mnie tylko rozproszyć, to grubo się myliłam.

Dzisiejszy dzień był naprawdę wyjątkowy, bo nie spodziewałam się, że wieczorem spotkam się z Harper, która zabierze mnie na zakupy. Na ślubne zakupy. A że mój narzeczony dał mi swoją kartę i podał do niej pin, mogłyśmy szaleć.

— Haiden, kup wszystko czego potrzebujesz. Suknię, buty, welon, kwiaty, bieliznę, nie wiem. Cokolwiek ci się zamarzy.

Dlatego wraz z Harper do hotelu wróciłyśmy dopiero po północy. Uwielbiałam Vegas właśnie ze względu na to, że działo się tu tak dużo, iż wszystkie sklepy były otwarte do późnych godzin. Kupiłam dosłownie wszystko, co chciałam mieć na własnym ślubie. I naprawdę, gdybym tylko mogła, nie wydałabym tyle pieniędzy, ile wydałam. Problemem był jednak czas, bo żeby mieć to wszystko na już, musiałam sporo wydać.

Nie chciałam nawet myśleć, jak zareaguje Saverio, gdy dowie się o kwocie, jaka zniknęła z jego konta.

Czysto teoretycznie miałam mieć pokój w hotelu sama, ale dosłownie każda rzecz była załatwiana na ostatnią chwilę. Więc rozdzieliłam się z siostrą pod drzwiami od pokoju mojego i Sava, która pożegnała się ze mną i powiedziała, że przyjdzie około dziesiątej, żebyśmy zdążyły się ogarnąć.

W pokoju, a właściwie apartamencie było nadzwyczaj cicho, choć nie sądziłam, że brunet zaprosi braci. Przyjechali tu razem z nami, żeby towarzyszyć bratu w tym dniu. Co chwilę nachodziły mnie myśli, że to szalone i głupie, podejmować decyzję o ślubie z dnia na dzień. Ale nie mieliśmy wyboru i czasu, żeby o tym myśleć. Mimo wszystko chciałam mieć z tego dnia dobre wspomnienia, choć nie będziemy mieć wesela. Ustaliliśmy, że w szóstkę pojedziemy do jakiejś restauracji, a potem klubu, żeby się bawić.

— Strzałko! Ale ty jesteś... przepiękna! — wybełkotał Sav, zatrzymując się w niedalekiej odległości ode mnie.

Na szczęście zdążyłam schować suknię do szafy, żeby jej nie widział.

— Najebałeś się? — zapytałam, podchodząc bliżej.

Uśmiechnął się szeroko, ale pokręcił głową.

— To zrób jaskółkę.

Zastanowił się przez chwilę, przecierając twarz dłońmi. Wiedziałam, że nie zrobi, a nawet jeśli spróbuje, to za chwilę wyląduje na podłodze.

— Dobra... — burknął, a ja zaczęłam się już przygotowywać do łapania go. — Najebałem się, ale to ich wina! Oni stwierdzili, że należy mi się kawalerski, mówiłem, że nie chcę, ale mnie zmusili!

Zaśmiałam się na jego oskarżający ton, chociaż nie miałam mu tego za złe. Przecież mógł pić ile chciał i z kim chciał. Nie zamierzałam mu tego zakazywać.

— Chodź do łóżka, musisz się wyspać. — Pociągnęłam go w stronę sypialni, ale zatoczył się i przybił mnie do ściany.

Chociaż nie miałam stu procentowej pewności, że zrobił to przypadkowo. Tym bardziej nie miałam pewności, gdy zobaczyłam jego zawadiacki uśmiech. Schyliłam się, przechodząc pod jego ramieniem, żeby znowu pociągnąć go do sypialni.

Posadziłam bruneta na łóżku, pomagając mu rozpiąć koszulę i zdjąć ją z jego ramion. Jedyny plus jego stanu był taki, że mogłam bezkarnie wpatrywać się w jego umięśnione ciało. Opadł na łóżko z ciężkim westchnieniem, gdy zdejmowałam jego buty. Sam próbował rozpiąć skórzany pas ze spodni, ale ciężko mu to szło.

Guns&KissesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz