Rozdział 6

1K 30 0
                                        

Haiden

Kolacja ze wszystkimi braćmi Farnese była naprawdę udana. Rito i Rufo byli przemiłymi ludźmi, którzy ciągle starali się mnie rozbawić, za co byłam im wdzięczna. Przeprosili mnie nawet, że nie spotkaliśmy się wcześniej, ale musieli wyjechać i nie było do tego okazji. Nawet Sav wydawał się zadowolony z takiego obrotu sprawy, że wszyscy się polubiliśmy.

Tak naprawdę skończyliśmy na tym, że wspólnie usiedliśmy w salonie przy butelce whisky i oglądaliśmy jakiś denny film. Polubiłam ich, czułam się przy nich swobodnie i dobrze. Było to jednak tylko miłym początkiem, bo kolejnego dnia dosłownie wszystko się posypało.

Ale może od początku.

Gdy około godziny dziewiątej zeszłam na dół na śniadanie, aby dołączyć do narzeczonego miał dziwną minę. Niezbyt wiedziałam co się dzieje, aż do domu wpadł wściekły mężczyzna i poderwał Sava z taką siłą, że ten prawie wylał swoją kawę na laptopa i dokumenty. Nie zwracał na mnie uwagi, choć zaciągnął bruneta w stronę jego gabinetu.

I to miał być dopiero początek każdej następnej katastrofy.

Rito wpadł do jadalni, gdy tylko usłyszał przeraźliwe krzyki po włosku i spojrzał na mnie, uśmiechając się pocieszająco.

— To jest Anselmo. Nasz wuj i brat ojca. Nie musisz się przejmować, Sav wszystko załatwi.

— Myślałam, że przyleci później — mruknęłam, nakładając sobie na talerz dwie kanapki.

— Haiden, jak on się dowiedział, że Sav się żeni to wpadł w szał. Teraz i tak jest spokojny.

Wzruszył ramionami, a ja wybałuszyłam oczy. On nie mógł mówić poważnie.

— Zobaczysz, że do obiadu wszystko się uspokoi.

Ale się nie uspokoiło. Krzyki słyszałam cały czas, choć były trochę cichsze niż rano. Kłócili się od kilku godzin, a do obiadu zasiadłam sama. Starałam się nie zwracać uwagi na te dwa głosy, co nie było łatwe. Przesiedziałam resztę dnia w sypialni, oglądając jakiś serial, na którym nie mogłam się skupić.

Dopiero około piątej po południu wszystko się uspokoiło. A przynajmniej kłótnia Sava i Anselmo, bo atmosfera w cały domu była dziwna. Co jakiś czas zaglądali do mnie Rufo i Rito, aby sprawdzić czy wszystko dobrze. Według ich słów do kolacji mieliśmy zasiąść wszyscy razem, choć nie byłam przekonana do tego pomysłu.

Pukanie do drzwi po kolejnych dwóch godzinach zostało zastąpione natychmiastowym wejściem Sava do pokoju. Gdy zobaczył mnie z książką w dłoniach, odetchnął z ulgą.

Vai a cena? — zapytał po włosku, choć nie miałam pojęcia co powiedział.

— Sav, mów po mojemu, do cholery.

Musiałam jednak przyznać, że jego włoski akcent w tym krótkim zapytaniu był przeważający, co brzmiało niesamowicie dobrze. Zreflektował się szybko, przecierając twarz dłonią.

— Idziesz na kolację?

Skinęłam głową w odpowiedzi, odkładając na bok książkę. Sav patrzył na mnie, gdy wstałam powoli z fotela i zmierzałam w jego stronę. Nie wiedziałam czy mam coś na twarzy, czy cokolwiek zrobiłam dziwnego, ale zamiast pozwolić mi wyjść z sypialni, złapał mnie za bark.

— Sav? — szepnęłam, patrząc w jego tęczówki.

— Po kolacji podejdź proszę do mojego gabinetu.

Uśmiechnęłam się jedynie, a następnie oboje zeszliśmy do jadalni. Przy stole siedzieli już trzej mężczyźni, a gdy najstarszy z nich mnie zobaczył, podniósł się szybko, podchodząc do mnie z szerokim uśmiechem.

Guns&KissesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz